Moja wypowiedź będzie dotyczyła części "Dotyku Crossa", którą aktualnie przeczytałam czyli jest to trochę ponad połowa książki. Na temat całej się wypowiadać nie będę, bo nie znam. Wydawało mi się, że tygodniowa przerwa z jedynie dorywczym czytaniem w bardzo ograniczonym czasie dobrze mi zrobiła, nabrałam do tej książki dystansu, przestałam cokolwiek od niej oczekiwać, a bohaterowie nawet zaczynali dawać się lubić, no cóż trochę się myliłam, a raczej pewien fragment sprawił, że ponownie zachciałam rzucić tą książkę w cholerę. Oj dawno żadna książka mnie tak bardzo od siebie nie odpychała. Nie uważam, że mnie całkiem pokonała, bo mam w planach ją doczytać do końca, ale chyba z dłuższą przerwą, najlepiej z inną lekturą, bo mój mózg z Crossem lekko sobie nie radzi...ale po kolei.
Ja i powieści, gdzie bohaterowie są obrzydliwie bogaci zdecydowanie się nie lubimy, więc i w przypadku Crossa ten przepych i podkreślanie na każdym kroku, że jestem nadziana mocno kół mnie w oczy, tak samo jak niestety większość nierealnych kontaktów na tle szef-podwładny oraz tych czysto koleżeńskich. Niestety widać, że Ci bohaterowie są do bólu nierealni i trudno mi uwierzyć w ich autentyczność. Po prostu nie istnieje. W fabule też mnie denerwuje ilość pozaczynanych i niepokończonych wątków jak np. ten ze szkołą walki Evy, był poruszany na początku, a później gdzieś sie zagubił, co niestety czyni bohaterów jeszcze bardziej papierowym.
Na początku zarówno Eva i Gideon do bólu mnie irytowali. Ona, której robiło się mokro i słabo na widok faceta, którego widziała trzy razy i to maksymalnie po kilkadziesiąt sekund( kiedy wyłożyła się przy bramkach(po raz pierwszy) i później scena w windzie (po raz drugi) oraz w biurze jej szefa(trzeci raz)), latająca za nim na miękkich nogach i on Pan Mroczna Tajemniczość na dwóch nogach, który potrafił nieznajomej kobiecie tak prosto oznajmić, że
. Dopóki nie uswiadomiłam sobie, że ich role w powieści są jasno określone On jest
, a Ona za przeproszeniem
. Kiedy przestałam doszukiwać się jakiejkolwiek głębi w kreacji bohaterów oni naprawdę stali się znośni, nawet wyścigi pt. : kto więcej razy w danym rozdziale będzie przechodzić huśtawkę emocjonalną i rozdwojenie osobowości było do wytrzymania. Naprawdę, ale Eva, która z jednej strony na widok Crossa chciala rzucić się na niego i oznajmić: Pieprz mnie, a z drugiej uważała, że jej nie szanuję i uważa za
, oraz Gideon, który próbował zarówno wejść w poważniejszy "związek" i być dobrym partnerem(a przynajmniej takie wrażenie sprawiać) jednocześnie traktując ją jako dziewczynę do przelecenia byli męczący. Aczkolwiek ich problemy ze sobą oraz to jak "w niepohamowanej rządy" oświadczają sobie, że chcą się ze sobą przespać tu i teraz z czasem zaczęły mnie bawić do błyskawicznego tępa w jakim cała akcja się rozgrywa też się przyzwyczaiłam i nie myślałam już "Jezu przystopujcie", kiedy raz po raz tarzali się po łóżku tudzież innej powierzchni nadającej się do tego typu czynności. Co prawda przez niektóre momenty zwłaszcza te, w których Eva szczytowała w orgazmie przeleciałam wzrokiem. (Swoją drogą to imię to chyba Day nadała jej z premedytacją
) To cała treść nie odrzucała mnie już tak bardzo jak na początku. Do pewnego momentu...wydaje mi się, że łatwo domyślicie się do którego.
Wyznanie Evy.
Zastanawiam się jak bardzo Eva musiała mieć zrytą psychikę, gdy
z uporem maniaka tak bardzo łaknie seksu. A jedyne o czym myśli przez 80% dnia to pożądanie jakie ją zżera przez pewnego mężczyznę. I nie wiem jak wielką masochistką musi być żeby po naprawdę ciężkim wyznaniu, jedyne o czym mogła myśleć to o odrzuceniu przez Crossa. Nie ogarniam tej sceny, gdzie ona zauważyła jak mu pożądanie w oczach gaśnie więc się rozebrała i oznajmiła: Pożądaj mnie, bo bez tego nie wytrzymam", a później znowu robili to co Crossy lubią najbardziej. Brak mi słów po prostu...
Nie poznałam jeszcze sekretu Gideona, ale po jego koszmarach nocnych, miotaniu się, krzykach i
obstawiam, ze również był w przeszłości gwałcony/ molestowany.. Mylę się? Spojler odnośnie podejrzeń mile widziany.
Wydaje mi się, że w większości udało mi się przekazać wszystko co sądzę aktualnie o "Dotyku Crossa" Day, jak widać nie polubiliśmy się, ale nienawiścią też do niej nie pałam, o dziwo po ścianach nie latała.