Lady Luck, powiem szczerze wyszła na prowadzenie w serii Colorado Mountain! W sumie nie wiem dlaczego, ale tak jest. Ciekawe tam było wszystko, bohaterowie, ich pochodzenie, ich historie, ich przeżycia. Byłam oczarowana!
Alexa Barry dla przyjaciół Lexie była cudowna, zabawna i sympatyczna. Wielka romantyczka. Życie jej nie rozpieściło: rodzice ćpuni ją opuścili, Surowego dziadka też dobrze nie wspominała. Później zajął się nią system. Aż do czasu, gdy wzięła ją pod swoje skrzydła Ella, matka jej późniejszego chłopaka. I nie miało znaczenia, że on był kolorowy a ona biała, ważne było to, że Lexie kochała Ronniego. Nieważne też, że jego rodzina była kolorowa, ona kochała jego matkę i kochała jego siostry. Byli jej prawdziwą rodziną mimo braku więzów krwi! I wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że Ronnie miał przyjaciela, brata można by rzec, Shifta - dilera narkotykowego, byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że zaprzepaścił swoją karierę koszykarza i stał się nie kim innym jak alfonsem. Ale Lexie przy nim trwała, bo naprawdę kochała potrzebowała miłości! Aż pewnego dnia Ronnie zostaje zamordowany, a Shift, niestety, ciągle przewija się przez jej życie.
I właśnie prośba Shifta zaprowadziła ją przed więzienie w LA, gdzie miała odebrać Ty Walkera, który po 5ciu latach właśnie został zwolniony za dobre sprawowanie, Ty Walkera, który został wcześniej skazany za zabójstwo. Ty Walera, który jest kolorowy. Ty Walkera, który jest tak diabelnie przystojny, tak że Lexie nie może oderwać od niego wzroku.
I rewelka się Lexie nie dziwi, bo Kristen Ashley się postarała, by Ty był miodzie
Przystojniak, dobrze zbudowany, wytatuowany, z tym czymś w spojrzeniu
czasem bywał niezłym szorstkim gnojkiem i palantem, wkurzającym
Jednak im bardziej poznaje się Ty’a to w sumie nie można mu się dziwić, że jest taki jaki jest. Został skazany na więzienie, za zbrodnie, której nie popełnił, tylko dlatego, że kiedyś kogoś ograł w pokera i co najważniejsze był kolorowy, co niektórym się nie podobało…
Kiedy Ty opuszcza więzienie ma plan – chce się zemścić za lata spędzone za kratkami. Żeby móc to zrobić, potrzebuje żony, żony, która oficjalnie będzie mogła poświadczyć, że w razie gdyby coś się wydarzyło, ona ciągle przy nim była, żony, która będzie doskonałym alibi. I tu zaczyna się rola Lexie. Shift jest dłużny Ty’owi wielką kasę więc wykorzystał dziewczynę, by spłacić ten dług. Wystawił ją, a ona by zapewnić sobie możliwość nowego startu, zgodziła się na ten dziwny układ i została żoną Ty’a. No i jak wiadomo, teraz wszystko się dopiero zaczęło, kiedy Lexie i Ty z Vegas wrócili do Carnal, rodzinnego miasta Ty’a, miasta w którym przytrafiło mu się wszystko co najgorsze… gdzie został zdradzony przez kobietę, skąd aresztowano go za niewinność.
Tymczasem, niespodziewanie między bohaterami zaczęło się rodzić uczucie
Ale nie, nie będzie łatwo.. choć czytając wydaje się, że oni są tak silni, że nic im nie może zaszkodzić.. Jednak jeden mały uczynek Lexie, i Ty nie będzie umiał sobie z tym poradzić…
I pojawiają się złamane serca,… a przecież zemsta ma się rozegrać… ech.. powiem tylko, że pomimo przykrych chwil w życiu bohaterów i tak można boki zrywać co się wydarzy później ( o tak Julius i jego pomysły
) i tak jedna z lepszych scen w książce, to ta na plaży na Florydzie, kiedy Ty przyjeżdża, by móc porozmawiać z Lexie. Kurcz, spłakałam się na niej
Ty wie, że popełnił straszny błąd. I chce wszystko naprawić… Bardzo się cieszę, że cała historia skończyła się tak jak się skończyła, złapałam oddech...
Pięknie było znów w Carnal kiedy można było wrócić do starych bohaterów i dowiedzieć się jak u nich jest fajnie. Naprawdę bardzo to lubię.. i Lauren i Tate. I Wood i Maggie i Krystal i Bubba… tylko Shambles był, a czy była Sunny? Cholipcia nie wyłapałam jej nigdzie…( jak wiecie czy jeszcze się pojawi to dajcie znać, bo bardzo dziewczynę polubiłam)
Trzeba przyznać, że książka jest dość długa, ale czyta się ją naprawdę szybko. Główni bohaterzy wspaniale się rozwijają. Przede wszystkim widać to na przykładzie Ty’a. Po jego przeżyciach był dość zamknięty w sobie, jednak Lexie miała na niego bardzo dobry wpływ. Lexie była tak otwarta, że skradła serce wszystkich przyjaciół Ty’a. Losie było tak, że co niektórzy trzymali jej stronę kiedy doszło do starcia między bohaterami
Ty nazywa Lexie „Mama” i kurcze mam z lekka mieszane uczucia, co do tego sformułowania.. Ale z drugiej strony, stworzyła mu dom jakiego nigdy nie miał, no była swoistą „mamuśką”
a on był jej „mężulkiem”
Ashley też super poradziła sobie z wątkiem - ona biała on kolorowy. Przyznam, że gdyby od czasu do czasu on nie wspomniał o swoim kolorze, to nawet by, na to nie zwróciła uwagi. Dla Lexie kolor nie miał absolutnie znaczenia, liczyło się tylko jaki jest Ty! I to było piękne!! Ale choć bohaterka w pełni akceptuje Ty’a są ludzie w Carnal, którzy mają problem z rasizmem, a co gorsze ci ludzie zasilają kręgi miejskiej policji.
Dobrze, że przyjaciele stoją za Ty’em murem! Kiedy policja znów zagięła na niego parol, oni wciąż byli blisko! Dobrzy ludzie, dbali o swojego brata! Wspaniałe to było
.. to przyjęcie niespodzianka, gdy Ty wrócił z więzienia, czy w czasie rutynowej inspekcji jego domu.. KLASA!
W czasie czytanie bardzo zaskoczyła mnie postać Angel’a Pena. Spodziewałam się może namieszać, a on okazał się prawdziwym aniołem
Lexie naprawdę musiała mu zawrócić w głowie, skoro myślał tylko, żeby była szczęśliwa, a on sam się nie liczył…
Podsumowując
Lady Luck, genialna była to historia, wszystko zgrabnie podane, bez przesady. Mam słabość do dialogów według Ashley, dowcipne i choć czasem wiele w nich wulgaryzmów mnie się to podoba
No i epilog..słodycz
no kurcze słodycz
lubię bardzo!
Przyznam, że troszkę boję się następnej części cyklu, domyślam się bohaterów i coś tego nie czuję.. Ale się zobaczy