Przy okazji całej mega afery z
Harveyem Weinsteinem, słynnym hollywoodzkim producentem "od wszystkiego, co się lubi" oskarżanym (wreszcie, jak już tłumy głoszą) o poważne nadużycia seksualne (a jego prawnicy się wyłamują z ekipy broniącej, że o innych znajomych nie wspomnę, z żoną żądającą rozwodu na czele), dwie rzeczy w sumie są między innymi chyba warte zapamiętania:
1. w kontekście
"Woody Allen BRONI Weinsteina: "Życie Harvey'a się rozsypało!"" (no, lista osób oskarżających jest długa z mocnymi, medialnymi nazwiskami, od
Angeliny Jolie, Gwyneth Paltrow, Cary Delevingne po
Ramolę Garai czy
Evę Green...) - autorem jednego z materiałów w The New Yorker, który zapoczątkował całą pozytywną burzę (w The New York Times jako pierwsze w tym miesiącu były dziennikarki
Jodi Kantor i
Megan Twohey), jest syn Allena i
Mii Farrow,
Ronan Farrow, któremu swoją drogą własna stacja wcześniej odmówiła publikacji podobno.
Facet od lat
stał po stronie swojej siostry Dylan Farrow (tu tekst z 2016 podsumowujący sprawę w kontekście także sprawy Billa Cosby'ego), która w 2014 roku
oskarżyła otwarcie jako osoba dorosła Allena o wykorzystywanie seksualne (a co w latach 90. towarzyszyło rozwodowi Farrow i Allena... będącego w związku z własną adoptowaną córką).
2. co do "solidarności mężczyzn": wreszcie do oskarżeń kobiet i opowiadania, "jak to się robi w Hollywood", dołączają i mężczyźni - choćby znany z Brooklyn Nine-Nine
Terry Crews, były futbolista swoją drogą (którego
opowieść przeczy obiegowym opiniom, że "bać to się powinni chłopcy w rurkach" - to opowieść znanego czarnoskórego aktora, męża i ojca bynajmniej nie w nastoletnim wieku o posturze no... nie drobnej).
A także choćby
James Van Der Beek (Dawson's Creek)
przypominający, jak się traktuje młodych aktorów bez względu na płeć..
I nie, napastnikami nie są kobiety.
Gdzieś tam w tle pojawiają się też takie wyznania jak to
Griffina Newmana (ostatnio zagrał w ekranizacji fabularnej Kleszcza), czyli "dlaczego, wiedząc to wszystko, wciąż gram choćby u Allena" (i to zanim jeszcze Allen zaczął medialnie wspierać swojego przyjaciela Weinsteina).
Trochę szkoda, że chłopak dostaje po głowie tak mocno - serio, niewielu przez te dekady choćby podzieliło się lekkim gorzkim żartem w temacie.
No cóż, okazuje się, że naprawdę trzeba mieć opinię świra w branży, aby się odważać na bardziej owtarte opinie jak
Courtney Love ("wdowa po Cobainie"), ostrzegająca bez żenady przed Weinsteinem, gdy odpowiadała na banlane pytanie "Co byś doradziła młodym ambitnym aktorkom".
Smutne ale jednak pocieszające, że "jeszcze 10 lat temu by to było nie do pomyślenia.
***
W społecznościówkach trwa akcja #metoo- dzielenia się opowieściami o przemocy i molestowaniu seksualnym.
Tak patrząc na komentarze "kobiety przesadzają" mam ochotę sprawdzić, czy to nie ci sami hipokryci, którzy są tak przerażeni "mitycznym gejem, który łapie mnie heteroseksualnego faceta łapie za tyłek", że są w stanie wprowadzać karę śmierci za "pedalstwo"