Brzydkie słowa tu bedo! Jeśli ktoś się poczuje mną zgorszony, to radzę mu zerknąć do tej książki Akcja rozbija się o to, że facet ma wielkiego pytonga.
Potem długo, długo nic...
No dobra. Posiada także serce z kamienia, gdyż jego licealna miłość ileś lat temu zginęła w wypadku. Gdy jechali samochodem, uderzyła w nich ciężarówka, a on obwinie siebie, ponieważ siedział wtedy za kierownicą.
Bohaterkę za niemowlęcia ktoś podrzucił w kościele i obca pani wzięła ją na wychowanie. Jako że była mocno starsza, to ta nazywała ją babcią. Babcia nie żyje od 17 lat.
Zresztą nie będę robić tutaj głębszej analizy postaci, bo to niepotrzebna strata czasu (a poza tym nie ma zbyt dużo materiału na takową analizę
).
Główny bohater jest tutaj tylko jeden. To
Penis!
Oczywiście, patrząc na okładkę, tytuł i opis, wiedziałam jakiego typu to będzie książka. Wiedziałam, że powinnam omijać ją szerokim łukiem. Opis mnie jednak trochę zaciekawił i uznałam, że może poza lawiną seksów będzie tam jeszcze coś do poczytania. No i że może te seksy będą w miarę strawnie przedstawione.
Jak zwykle na moją głowę wylano kubeł zimnej wody.
Wiem, że dochodzi tłumaczenie i tak dalej i może to coś psuje, ale serio nie kumam, jak można w książce o bzykaniu tak smętnie i beznadziejnie owo bzykanie opisywać. Ale! To że smętnie i beznadziejnie, to jeszcze da się przeżyć. Wszak nie każdy jest w tym zaraz mistrzem
Powiem Wam jednak, że obawiam się poważnie o osoby, które nie uprawiały seksu. Gdy przeczytają tę książkę, być może już nigdy nie zechcą się zapuścić w te mroczne rejony ludzkiej fizjologii.
Bohaterka wyszukuje sobie ogiera. Potem cały czas narzeka, że ma on sprzęt wielki i gruby jak salceson. Moczy się w wannie z jakimiś solami. Jęczy i ględzi, że wszytko ją boli i musi chodzić okrakiem. Po czym - kiedy on tylko zjawia się na horyzoncie- wskakuje na niego, a potem znowu czołga się, utyka i biadoli.
Pozwala mu po pijaku zabawiać się ze swoim tyłkiem, a potem on się budzi z zakrwawionym siurakiem i wielka, kuźwa, konsternacja. Ona, oczywiście, moczy bolącą dupę w wannie.
Weźcie! Serio, jak jeszcze gdzieś trafię na bohaterkę, która krwawi z odbytu, to skończę w ciemnym kącie, ssąc własny kciuk.
Zapomniałam dodać, że ona nigdy nie przeżyła z facetem orgazmu, a z nim od razu miała 8.
Ja rozumiem, że on chował w spodniach pokryty ludzką skórą kij od szczotki i to nie jest jego wina, ale po co te wszystkie opisy jej boleści po fakcie? Komu to potrzebne, kogo ma to zachęcić?
Są książki, gdzie występuje fajna chemia między bohaterami i zbliżenia opisane są całkiem znośnie. Tutaj można jedynie ziewać, krzywić się i przewracać oczami na głupotę będącej z logiką na bakier głównej bohaterki.
To już ostatni raz, nie, nie, nie! Tak, tak, tak, bo on przyszedł i jak jemu można odmówić, on takie biedny i ma zimne serce, trzeba biec się wypinać, a potem wepchnąć z powrotem dyndające jelita i wątrobę.Sorry, ale w ostateczności Mistrz Dymania mnie pokonał i nie doczytałam kilkudziesięciu ostatnich stron.
Zdecydowanie raczej tej książki Wam nie polecam.
Przepraszam za nadużywanie słowa seks, ale taka to książka. Na jej stronach wielokrotnie występuje określenie
, ale nie chciałam tak tutaj pisać, bo to już całkiem nieładnie