Teraz jest 21 listopada 2024, o 22:03

Ulubione cytaty, fragmenty, sceny

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 27 stycznia 2017, o 17:01

sam początek już mnie dobrze nastawił:

Siedząca przy oknie kobieta zastanawiała się,jak to się dzieje,że jedyną częścią ciała człowieka,która sie z wiekiem nie zużywa,jest dupa.I nie,nie miała na myśli nic zdrożnego.Zdaniem Emilii człowiek średnio raz w tygodniu dostaje od życia kopniaka w dupę i nadal na niej siedzi.
Może to nie kwestia zużywalności,lecz regeneracji,myślała.Może dupa działa jak wątroba.Fenomen regeneracji wątroby został przez fachową literaturę opisany wzdłuż,wszerz,a nawet w poprzek,a dupa w literaturze pomijana jest wstydliwym milczeniem...


kilka słów o wychowaniu:

-Jasna ciasna!-zaklęła Emilia.-Nie mogłaś tego sprecyzować?!Gdybyś mi tak nie wbijała do głowy tych zasad przyzwoitości,to może wcześniej dowiedziałabym sie o Helenie!
-Masz rację-odezwała się Jadzia.-To poważne niedopatrzenie z twojej strony,Adelo.
-Ależ Jadziu-zaprotestowała jej stara nowa najlepsza przyjaciółka.-Wbijałam jej też do głowy,że seks przedmałżeński jest niemoralny.I akurat tego o prywatności musiała słuchać?


babcie rozmawiające z wnuczkiem

- Babcie naprawdę chcą ze mną rozmawiać o plemnikach? - zapytał zrozpaczony Kropeczek.
Babcie jego kolegów nawet nie znały tego słowa! Dlaczego jego babcie nie mogły być takie jak tamte? [...]
- Niezupełnie, ale to się z tym wiąże. - Adela poklepała go pocieszająco po ręce, rzucając przy tym pełne nagany spojrzenie Jadwidze. - Moja droga, powinnaś być delikatniejsza. Męska psychika, zwłaszcza jeszcze nieukształtowana przez kobietę, jest bardzo krucha. Te wszystkie zmiany hormonalne nie sprzyjają rozwojowi intelektualnemu, tylko służą pospolitemu popędowi.
- O Boże...- jęknął Kropeczek, a po chwili zaniemówił, słysząc kolejne pytanie zadane przez babcię Adelę.
- Lubisz chłopców?
- To miało być delikatne - rzuciła z ironią Jadwiga.
- A nie było? powinnam zapytać czy jest gejem, ale wtedy mogłabym urazić jego uczucia.
- Od kiedy obchodzą cię czyjeś uczucia?
- Stop! - zawołał Kropeczek. - O co chodzi z tym zaginięciem?
- Jakim zaginięciem? - Jadwiga wyglądała na wytrąconą z równowagi.
- Mówiłyście, że ojciec zaginął!
- Tak naprawdę to nie mamy pojęcia, czy tak jest w istocie. Rzucił pracę i wyłączył telefon, ale na pewno ktoś wie, gdzie się podziewa.
- Może ukrywa się przed babcią?
- Miałby ukrywać sie przed własną matką????! [...]
- Kropeczek, ty babci nie okłamuj! - zażądała babcia Jadwiga. - Lubisz chłopców?
- Kocham Jankę!!!
- O Bożę, przyznał się.
- Jankę! Nie Janka! [...]
- Używacie prezerwatyw?
- Pamiętaj, że pigułka chroni tylko przed ciążą, ale nie przed chorobami.
- To miłość platoniczna! - wydusił z siebie Kropeczek. - Błagam, mogę już iść? Mam lekcje do odrobienia.
- Idź, idź, dziecko. Ucz się, żebyś nie skończył jak twój ojciec - zezwoliła wspaniałomyślnie babcia Jadwiga. - Wykształcenie nie uchroni go przed męskim popędem - uznała Jadwiga, uświadamiając sobie właśnie, że jej syn nie jest idiotą intelektualnym, tylko życiowym.
W tym momencie Kropeczek wydał z siebie pisk i uciekł.


Rozmowa policjanta z bohaterką:

- To nie był pomysł mój, tylko Kropki.
- Kim jest Kropka?
- To moja córka. Syn ma na imię Kropeczek.
- Kropka i Kropeczek Przecinek? Na litość boska, kto im dał takie imiona?
- No nie, Krystyna i Klemens. {...] Dzieci są przyzwyczajone, że jestem niestabilna emocjonalnie.
- Choruje pani?
- Nie, piszę. Ale wie pan, czasami jak za bardzo sie wczuję w postać, to mi się udziela. To dlatego musiałam zabić babcię Pelagię. To było straszne doświadczenie.
- Zabiła pani babcię? - zapytał z niedowierzaniem.
- Tak, Wieśka mi kazała.
- Wieśka?
- Powiedziała, że babcia Pelagia jest niekomercyjna i musi odejść. Nie miałam wyjścia. Więc postanowiłam, że Filomena straci babcię.
- Kim jest Filomena?
- To moja najnowsza bohaterka.
- Przepraszam panią - dzielnicowy Kozak przerwał jej zdecydowanie. Coś zaczęło mu świtać w głowie. Być może to wcale nie zabójczyni, tylko zwykła wariatka. - Czy Filomena istnieje wyłącznie w pani wyobraźni?
- Ależ oczywiście. Przecież tłumaczę panu, że to bohaterka mojej najnowszej powieści.
- Jest pani pisarką?
- Owszem. Od kilku lat publikowaną. {...] Piszę romanse. To paradoks, nie uważa pan? Piszę o romantycznej miłości, a mąż zwiał ode mnie do kochanki. [...] Kto zgłosił zaginiecie Cezarego?
- Jadwiga Przecinek.
- O, to niech go pan nie szuka.
- Dlaczego?
- Jestem pewna, że matka go zabije, jak tylko go pan znajdzie. Albo zamieni mu życie w piekło.


To takie krótkie fragmenty z Granat poproszę Olgi Rudnickiej.Cała książka jest rewelacyjna,lekka i zabawna.
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 21 kwietnia 2017, o 21:18

Łóżko wcale nie jest wysokie – mruknął. Podniósł ją jak dziecko i posadził na materacu. – To ty jesteś niska. – Nie jestem niska. Jestem… wertykalnie pokrzywdzona przez los.

Lisa Kleypas Wiosna pełna tajemnic :hahaha:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 21 kwietnia 2017, o 23:46

super :hihi:
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 15547
Dołączył(a): 17 maja 2013, o 02:05
Ulubiona autorka/autor: Susan Elizabeth Phillips

Post przez Papaveryna » 24 kwietnia 2017, o 12:32

LiaMort napisał(a):
Łóżko wcale nie jest wysokie – mruknął. Podniósł ją jak dziecko i posadził na materacu. – To ty jesteś niska. – Nie jestem niska. Jestem… wertykalnie pokrzywdzona przez los.

Lisa Kleypas Wiosna pełna tajemnic :hahaha:


Mnie najbardziej rozbawił ten fragment:

"Na wzmiankę o Llandrindonie Mercedes niemal się rozpłakała.
– Mówił, że w Thurso jest mnóstwo miejsc odpowiednich do spacerów – oświadczyła z żalem. –
I do tego mieszkali tam wikingowie. Chciałabym dowiedzieć się więcej o wikingach.
Lillian prychnęła śmiechem.
– A od kiedy to interesują cię wojowniczo nastawieni poganie, noszący idiotyczne nakrycia głowy?
Daisy oderwała wzrok od książki.
– Znów rozmawiamy o babci?"

:evillaugh:

Avatar użytkownika
 
Posty: 3091
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Warszawa
Ulubiona autorka/autor: J.Ward, L.Howard, K.Ashley, Krentz/Quick, S.Brown

Post przez aleqsia » 26 kwietnia 2017, o 06:30

:evillaugh: przybieram sie do tego

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 26 kwietnia 2017, o 13:39

Wiosnę mam, kwestia sięgnięcia, Granat to mnie idzie.
Widzę że kupa śmiechu przede mną :hyhy:
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 15547
Dołączył(a): 17 maja 2013, o 02:05
Ulubiona autorka/autor: Susan Elizabeth Phillips

Post przez Papaveryna » 26 kwietnia 2017, o 13:44

Jeśli chodzi o Wiosnę, to nie powiedziałabym.
To w sumie jedyny bardziej zabawny fragment dla mnie :evillaugh:

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 26 kwietnia 2017, o 13:50

póki co pokładam w tej książce spore nadzieje :mrgreen:
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 26 kwietnia 2017, o 16:17

Dla mnie zabawnych momentów było więcej. :hihi:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 26 kwietnia 2017, o 23:32

Przemknął za plecami starszych pań i przycupnął na ławeczce, poruszając energicznie stopami, jakby w każdej chwili chciał się zerwać do biegu.
– Rozejdźcie się, dobrzy ludzie, bo nie wypada krzyczeć po nocy! – Ksiądz koił coraz spokojniejszy tłum, który przytakiwał coraz zgodniej i pomrukiwał niegroźnie. – Chodźcie ze mną, a…
Niespodziewanie zaszeleściły krzaki bzu niedaleko wierzby i wyłonił się z nich rozczochrany Stanisław z ogniem w oczach.
– Święta Donato! – wychrypiał. – Objawiłaś mi się!
W tłumie momentalnie zawrzało. Oburzony ksiądz szedł ku menelowi,który rozpoczął obłąkańczy pląs i umykał usiłującemu go złapać
duchownemu, za którym kroczyła gromada najwierniejszych spośród wiernych. Gniewnymi wrzaskami usiłowała przemówić szaleńcowi do
rozumu, a pozostali szumieli ze wzburzeniem – ktoś krzyczał, że już dawno miała rozpocząć się msza, ktoś inny głośno wyrzekał na porządki w mieście,jeszcze ktoś powrócił do przeklinania burmistrza. Przed Dyżurną parkowała wielka srebrna toyota. Diabeł piszczał, tupał i bił brawo.
– To twoja robota? – Łukasz przysiadł się do niego, nieco zdyszany. Jego wahanie znikło, zastąpione ożywieniem.
– Od początku do końca! – odparł rozpromieniony diabeł.Znów rozległy się wrzaski, tym razem z przeciwległej strony rynku.
Chłopak w dresie śmigał chodnikiem w takim tempie, że pęd zerwał mu czapkę z głowy. Ta potoczyła się po ziemi, rozdeptana przez ścigającą go panią Grażynkę, która przeistoczyła się w rozpędzony tajfun.
– Ja ci, k****, dam! – charczała. – Ja ci dam, ty siurku jeden niedomyty!Chłopak odwrócił się za siebie i przyspieszył jeszcze bardziej, przerażony tym, co ujrzał.
– Oto Beton! – Diabeł wskazał uciekiniera obiema dłońmi. – Ksywa sugeruje raczej deficyt intelektualny, a tymczasem jako jedyny pomyślał o przyszłości i zażyczył sobie klucza na zaplecze Oazy, gdzie trzymana jest kasetka z forsą i co lepsze trunki. Seba dla przykładu poprosił o jakąś grę,a Mati o dmuchaną lalę…
– Zażyczył sobie? Poprosił? – pytał zdziwiony Łukasz.
– Rozdałem tym przemiłym chłopcom prezenty z mojej teczuszki w zamian za pewną przysługę. A nawiasem mówiąc – diabeł spojrzał na nauczyciela i zmrużył oczy – gdzie są moje rzeczy?
– Tu! – warknął Łukasz i pokazał walizkę oraz laptopa, stojące między jego nogami. – Ciężkie jak cholera! Co ty sobie myślisz? Że będę twoim bagażowym?
– A zagadasz do Krzyżaniak? – podekscytowany diabeł wskazał katechetkę,która śledziła wzrokiem ucieczkę Betona i mamrotała jakąś modlitwę,powtarzaną przez grupę czujnych gimnazjalistek. Towarzyszący im Uszol, uzbrojony w rurkę od namiotu i krucyfiks, huknął radośnie, widząc ucieczkę kompana, ale zreflektował się i pokornie dołączył do mamrotania psalmu.
– Nie – zadecydował Łukasz po chwili namysłu.
– To pilnuj bambetli – rzucił diabeł.W kilku susach wpadł w krucjatową gromadkę, roztrącił oszołomione dziewczęta i pochylił się nad ramieniem katechetki:
– Bądź czujna, obrończyni prawości! – szepnął jej do ucha. – Kilka chwil temu widziałem niejakiego Mateusza Baraniaka, który wchodził do bramy obok fryzjera z dmuchaną lalą, ewidentnie celem popełnienia grzechu nierządu! Katechetka gwałtownie odwróciła ku niemu głowę. W jej oczach błyszczał szał bojowy, usta wykrzywił nienawistny grymas, na policzkach zapałały krwiste rumieńce.
– Diabeł! – szepnęła. – Diabeł! – powtórzyła głośniej.
– Diabeł! – huknęła jej świta.
– Diabeł! – Zygmunt klasnął w dłonie z zachwytem. Rozejrzał się dookoła. Ksiądz zdołał już obezwładnić obłąkanego czciciela świętej Donaty dzięki wydatnej pomocy Siwego, który złapał Stanisława za rękę, unieruchomił ją i szeptał mu coś do ucha. Wierni kibicowali
proboszczowi, inni nie przestawali krzyczeć. Gdzieś zapłonął drugi kosz na śmieci, zalewając rynek migotliwym, niemalże piekielnym blaskiem. Ulicą przemknął policyjny polonez na sygnale i skręcił w uliczkę, w której przed momentem znikli Beton i ścigająca go Grażyna. Trzy sekundy później rozległ się głuchy trzask i brzęk tłuczonej szyby.
– Super! – stęknął diabeł i złapał kawał bruku.Cisnął go w najbliższą szybę, znów skoczył w tłum i skrył się za plecami dwóch rosłych, woniejących wódką budowlańców, którzy powiększali zamieszanie, rycząc pieśń o sokołach. Jego wprawne oko zarejestrowało
zatrzaskiwane drzwi srebrnej toyoty i gigantyczne brzuszysko Przemysława Kacprzaka, który brnął przez tłum niczym lodołamacz. Po drugiej stronie rynku zaparkowało z piskiem opon długie, smukłe BMW, wzbudzając chrapliwe przekleństwa grupki pijaków, którzy zerwali się jak cietrzewie spłoszone blaskiem reflektorów.
– Hola, co tu się dzieje? – huczał Kacprzak i rozgarniał ludzi potężnymi łapskami. Połyskiwała złota bransoleta, łopotały poły drogiej marynarki. – Co tu się dzieje? Księże proboszczu, co tu się stało?
– Nic takiego, Przemysławie drogi, nic takiego! – Proboszcz ocierał pot czoła i drżącą ręką wykonywał znak krzyża, ale w jego głosie już
zadźwięczała stal. – Pobłądził nieborak, zgrzeszył. Bądźże taki dobry i zadzwoń po komisarza, tego… no, Waldemara! Niechże aresztuje tego tu człowieka! Skinął z pogardą na Stanisława, którego Siwy przygniótł do ziemi.
– Niech się wujek ogarnie! – szeptał Siwy do ucha półprzytomnemu
menelowi. – O zawiasach wujek zapomniał? Co ja ciotce, k****, powiem?
– Święta Donato, dopomóż… – bełkotał Stanisław i toczył pianę z ust.
– Już dzwonię! – Wstrząśnięty Kacprzak wyciągnął telefon z kieszeni i walił grubymi paluchami w ekran dotykowy. – Jak Boga kocham, co za rozwałka. Nic się księdzu nie stało?
– Przemek! – Wrzawę przeciął przeraźliwy kobiecy głos.Wielu zebranych, w tym i Zygmunt, spojrzało w tamtą stronę. Gizela Kacprzak, w migotliwych butach na akrobatycznie wysokich obcasach i kusej sukience z cętkami lamparta, stała na schodach prowadzących do Dyżurnej.
– Przemek, tu śmierdzi! Ładne mi, k****, urodziny!
– Już! Już! – Kacprzak przycisnął telefon do ogromnego ucha. – Już idę!Ksiądz wybaczy mojej żonce! Jak zobaczy prezent, to jej minie, na pewno!
Niech ksiądz drogi pamięta, że jest zaproszony po mszy…
– Ja pamiętam, ale…
– Kacprzak! – W powietrzu zawibrował wrzask równie przeszywający jak krzyk Gizeli. – Ty chuju!
Bestia zamierzył się dłonią zakutą w kastet i zmiażdżył telefon przyciśnięty do policzka biznesmena. Z drugiej strony wypadł Miras, który wbił mu pięść w brzuch. Kacprzak zaryczał jak raniony żubr, potężnym ciosem posłał Mirasa w tłum działkowców, drugim,przeznaczonym dla Bestii, przypadkiem zgarnął Siwego, a ten, mocno oszołomiony, grzmotnął w gębę najbliższego człowieka, którym okazał się mąż pani Mariolki z ROD-u „Błogość”.
– Przemek! – darła się Gizela.
– Ratujcie księdza!
Jak spod ziemi wyrósł Romek, który z rozmachem wymierzył Kacprzakowi kopa, mrucząc z zawiścią coś o dwóch dychach. Po nim próbę podjął Albercik, ale chybił. Na Bestię wpadło dwóch ponurych działkowców, a Miras oberwał torebką starszej pani, której beret zjechał aż na wyrysowane pisakiem brwi. Gdzieś w tłumie mignął Rychu. Reszty Zygmunt już nie widział, bo padł na kolana i czołgał się między nogami ludzi, waląc pięścią w genitalia. Kilka sekund później wyrósł przy Mariolce i Halinie, obu rozochoconych, dopingujących uczestników starcia, i wskazał im drzwi restauracji.
– Tam siedzi! – syknął. – Tam siedzi burmistrz, gnida jedna! Wpieprza garmażerkę, podczas gdy my musimy walczyć o byt!
– Tam jest! – wrzasnęła Mariolka. – Za mną ...


''Projekt Mefisto''-Marcin Mortka
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 27 kwietnia 2017, o 21:17

no,to jest akurat niezły fragment,choc mnie generalnie Projekt Mefisto trochę rozczarował.Nastawiłam się na dobra zabawę,a wyszło tak sobie...
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 27 kwietnia 2017, o 23:20

Mnie tam pasuje :P dużą czwórkę daję
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 4 maja 2017, o 20:19

– Tak właśnie się dzieje, gdy wicehrabia się zakocha – zauważył, napierając na jej dłoń. – Choć leży na łopatkach, jego pompa i tak się unosi.

Jeffries Gdy wicehrabia się zakocha :hahaha:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 5 maja 2017, o 12:27

o ja.
No Jeffries widzę jest w formie :evillaugh:
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 7 maja 2017, o 18:29

niezły fragment :evillaugh:
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 3237
Dołączył(a): 10 marca 2014, o 12:43
Ulubiona autorka/autor: E. Hoyt, K. Byrne, R. Quasi, A. Giusti

Post przez Viperina » 8 maja 2017, o 06:13

•Sol• napisał(a):o ja.
No Jeffries widzę jest w formie :evillaugh:


No nie wiem, mnie ta książka mega znudziła.
Przeciętna kobieta zakochuje się siedem razy w roku, w tym sześć razy w butach.

All woman desire a Mr. Darcy.
Unfortunately, all man have no idea who that is.

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 8 maja 2017, o 14:55

mnie zdecydowanie nie ;) dwójka lepsza ale Dom daje radę :smile:
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 22 maja 2017, o 19:44

– Jak to sobie wyobrażasz? Rozbujamy nieboszczyka i majtniemy do sąsiadów? Nie zmieści się w oknie. Chudy jest, ale długi.
Marylka zmarszczyła brwi, zadumała się na chwilę, po czym oświadczyła radośnie:
– Widziałam drabinę w hallu! Wniesiemy ją na piętro, spuścimy z okna, oprzemy o siatkę i już!
Sławek znowu jęknął, złapał się za głowę, wziął głęboki oddech i prawie spokojnie spytał:
– Co: już? Uważasz, że to nieboszczyk wędrowny i sam zlezie po tej drabinie na posesję sąsiadów?
– No co ty? – Marylka zachichotała. – Pomożemy mu! Na moje aptekarskie oko ta drabina jest wystarczająco długa, żeby dosięgnąć ogrodzenia. Jak się Roberta po niej spuści, powinien wylądować akurat w tych tujach, co rosną przy siatce sąsiadów!
Zdesperowany mnożącymi się trudnościami Sławek zaczął się w końcu zastanawiać nad pomysłem dumnej z siebie połowicy.
– Ile ma ta drabina? Długości, znaczy?
– Nie mam pojęcia, bo kawałek leży za szafą, a reszta wzdłuż ściany – wyznała Marylka uczciwie. – Ale wygląda na długą…
– Dobra. – Sławek wstał energicznie. – Pójdę sprawdzić. Po chwili z hallu dobiegł szurgot, a potem rozległ się nieco zdyszany głos Lipskiego:
– Chyba wystarczy, ale na wszelki wypadek zerknę, jaka jest odległość między domem a ogrodzeniem.
Zaraz wracam.
Marylka z niechęcią odsunęła talerzyk i przeszła do pokoju. Omiotła złym spojrzeniem spoczywającego na kanapie nieboszczyka, po czym przysiadła na fotelu i zapatrzyła się przed siebie niewidzącym wzrokiem. Przed oczami miała ścianę obudowaną regałami. Regały zapchane były książkami, a jedyne wolne miejsce pośród nich zajmował duży plazmowy telewizor. Marylka poderwała się raptownie, bo stwierdziła, że na siedząco źle jej się myśli, i zaczęła wędrować tam i z powrotem. Miejsca miała dość, pokój ciągnął się przez całą szerokość domu.
– Ciekawe, czy… – mamrotała do siebie. – Najlepiej by było, żeby poleciał po tej drabinie jak po torze saneczkowym. Jeden ślizg i sprawa załatwiona… A jak się gibnie i zleci na nasze podwórko? –medytowała sfrustrowana. – Zawsze był, podlec, złośliwy… Chyba będę musiała mu pomóc osobiście. Ciekawe, czy ta drabina utrzyma tego kurhanka i mnie naraz…
Oj, Belzebubciu kochany, że też nie poprzestałeś na porządnym przestraszeniu. Przecież wiem, że potrafisz… – Zatrzymała się, spojrzała na tkwiącego na szafie ulubieńca i powiedziała karcąco: – Jak zrobiłeś z siebie szczotkę do butelek i zwiększyłeś gabaryty, to ta wredna sąsiadka z dołu od razu przestała kłapać i uciekła. Nie mogłeś takiego widoku zaserwować Robertowi? Też by zwiał. I nie musielibyśmy teraz się męczyć… –Westchnęła ciężko.
Belzebub, zniecierpliwiony wyrzutami, rozdziawił paszczę i ziewnął serdecznie. Uznał, że ludzie są dziwni. Dostarczył im łupu, a oni – zamiast okazać wdzięczność – sprawiają wrażenie, jakby nie mieli pojęcia, co z tym łupem zrobić.
– Marylka! – W drzwiach pokoju stanął Sławek. – Damy radę! Twoja ciotka była genialna i zostawiła nam lekkie, aluminiowe, rozsuwane cudo. Drabina powinna bez problemu sięgnąć siatki. Kąt też chyba będzie odpowiedni, żeby ten twój kurhanek łagodnie zjechał. Może się uda bez efektów akustycznych…
Dobra. Ciemno się robi. Musimy go zataszczyć na górę. Potem wniosę drabinę i odczekamy jeszcze trochę… Jest tu gdzieś może jakaś gazeta z programem?
– Po co ci program? – zainteresowała się Marylka. – Masz nadzieję, że gdzieś pokazują instrukcję, jak się pozbyć nieboszczyka?
– Nie. Mam nadzieję, że dają dzisiaj coś, co nasi sąsiedzi oglądają tak namiętnie, że reszta świata ich nie obchodzi. Wolałbym pozbywać się trupa bez świadków – wyznał Sławek melancholijnie.
– Nie zapeszaj! Zero hałasu i żadnych świadków. Osobiście tego dopilnuję! – oświadczyła stanowczo
Marylka i zażądała: – Na wszelki wypadek nalej mi jeszcze tego ciotczynego dopalacza.


Małgorzata J. Kursa-
Nieboszczyk wędrowny
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 22 maja 2017, o 23:18

Lucy piłam herbatę. :czeka: :hahaha:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 23 maja 2017, o 16:58

uwielbiam Kursę,a Nieboszczyk ma jeszcze parę innych,równie ciekawych kawałków :evillaugh:
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 165
Dołączył(a): 8 maja 2017, o 16:57
Lokalizacja: Gdańsk
Ulubiona autorka/autor: N.Roberts,L.Kleypas, i wiele innych

Post przez Annik » 24 maja 2017, o 17:50

Ooo a ja właśnie myślę nad czymś relaksacyjnym do powtórki :P Lucy dzięki za ten fragment ,idę po książkę :wesoły:

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 30 maja 2017, o 16:56

Znalazłam super scenę o tym,w jaki sposób matka uświadamia córkę...Równie dobra jak i Quinn...

Zapukała do drzwi.
–Chciałaś się ze mną widzieć, mamo.
–Tak.Chodź tu i usiądź koło mnie.
Matka powiedziała to dziwnie łagodnym tonem, co zaskoczyło Charlotte, ale nie zmartwiło.Potrzebowała jakiejś pociechy. Siadła na łóżku obok matki.
–Droga Charlotte, nadszedł czas, żebyśmy pomówiły o tym, czym właściwie jest małżeństwo.
–Ależ mówiłyśmy już. Odkąd skończyłam trzynaście lat,wciąż mi powtarzasz, jakie jest ważne.
–A więc dziś jeszcze raz powtórzę. –Uniosła siwiejące brwi.–Dobre małżeństwo jest najważniejszym celem życia kobiety. Od wyboru małżonka zależy całe jej przyszłe szczęście.
Charlotte milczała.Nie wierzyła w to, co matka mówi.Z pewnością niektóre kobiety całkiem dobrze sobie radzą bez małżeństwa.A życie tych, które za mąż wyszły,nie zawsze wygląda różowo.Owszem,małżeństwo sprawia radość,ale przyjaźń również,podobnie jak śmiałe przedsięwzięcia i kształcenie umysłu. Matka wyszła za mąż, mając siedemnaście lat i owdowiała w wieku dwudziestu czterech,nie znając wcale świata.Całe bezpieczeństwo i ciepło domowego ogniska znikło wraz ze śmiercią ojca,a pani Highwood w rezultacie zgorzkniała.Potem zaś stała się przedmiotem kpin. Charlotte postanowiła sobie mocno,że z nią będzie inaczej.Niezależnie od matrymonialnych machinacji matki,nie chciała wychodzić za mąż,póki nie będzie na to gotowa.No i pójdzie wyłącznie za głosem serca.
–Mąż i żona muszą być należycie dobrani –ciągnęła matka.
–Mamo,wiem o tym.Możesz sobie oszczędzić fatygi.
–Nie mówię o czymś oderwanym,córko,tylko o małżeństwie,i o tym, co w nim jest najważniejsze.To nie tylko jedność serc i umysłów,ale…–i tu matka się nieco skrzywiła – ciał.
–Aha.
O tym więc chciała z nią mówić.A Charlotte się spodziewała,że nie spotka jej nic gorszego od napaści Frances.
–Może zauważyłaś–mówiła dalej matka,starając się nie patrzeć na nią –że wśród zwierząt samce i samice różnią się pewnymi organami.
Wszystko,tylko nie to!
Charlotte rozejrzała się rozpaczliwie po pokoju.Nie było z niego ucieczki.
–Mamo,nie musimy o tym mówić.
–To mój obowiązek jako twojej matki.
–Owszem,ale nie teraz!
–Może już nie być lepszej okazji.
–Czytałam różne książki.Mam zamężne siostry.Wiem o…
–Charlotte! –Matka klasnęła w dłonie.–Hamuj się!Daj spokój!
Charlotte poczuła się pokonana. Złożyła ręce na kolanach, chcąc,żeby jak najprędzej było po wszystkim.
–Widzisz, mężczyźni…hm… zbudowani są pod pewnym względem inaczej niż kobiety…–tu matka zatrzepotała dłonią–…a w łożu małżeńskim będą chcieli umieścić tę… tę swoją część… –matka jeszcze mocniej zatrzepotała dłonią– wewnątrz ciebie.
–Wewnątrz mnie?
–No właśnie.A potem…
–A potem zaczną się małżeńskie obowiązki,będę leżeć na wznak i myśleć o Anglii.Już to wszystko wiem.Dziękuję, mamo. Próbowała wstać z łóżka,ale matka pchnęła ją tak,że opadła na nie z powrotem.
–Cicho bądź!
Charlotte,zgnębiona,zamilkła.
–Myślę,że trudno to ująć słowami.Dlatego przyniosłam tu kilka rzeczy tytułem przykładu.–Matka sięgnęła po koszyk,nakryty lnianą serwetką.–Może widziałaś podczas kąpieli,że między twoimi nogami jest… hmm…pewna szczelina.
Charlotte milczała. Jakże mogła tego nie zauważyć, skoro miała już dwadzieścia lat? Być może istnieje jakaś dziewczyna,która nie wie, jak jest zbudowana poniżej pępka,ale ona za nic nie chciałaby się z podobną nieszczęśnicą zaprzyjaźnić.
–Trochę tak jak tu.
I matka wyciągnęła z koszyka okrągły owoc.
Charlotte przyjrzała mu się.
–Czy to brzoskwinia?
–Tak. Intymne części kobiet wyglądają podobnie.
–Dlaczego właśnie brzoskwinia,a nie orchidea,róża czy jakiś inny kwiat?
–Bo brzoskwinia ma szczelinę i odpowiedni kolor.A także… porasta ją meszek–upierała się matka.
–Ale chyba na tym podobieństwa się kończą? Może to mniej poetyckie,ale czy główka kapusty nie miałaby przynajmniej właściwej wielko…
–Charlotte,proszę cię,pozwól mi mówić.
Tylko że Charlotte wcale tego nie chciała.Za nic na świecie.Wolałaby już biczowanie pod pręgierzem niż dalszy ciąg tej rozmowy. Albo nawet śmierć. Objęła się ciasno rękami,gdy matka znów sięgnęła do koszyka.
–A teraz co do mężczyzn.To ważne, żebyś się nie przeraziła.W stanie spoczynku ta… ta ich…
–Męska część–mruknęła Charlotte.
–…nie jest zbyt wielka.Ale w innych okolicznościach wygląda miej więcej tak.
I matka wyciągnęła spod serwety jakieś warzywo.Podłużne,zakrzywione i pokryte grubą,błyszczącą, purpurową łupiną. Charlotte spojrzała na nie ze zgrozą. Nie.Niemożliwe. Ale zdaniem matki właśnie było to możliwe.
–Jak bakłażan?
–Ogórek byłby lepszy,ale w kuchni go nie mieli.
–Rozumiem–powiedziała Charlotte głuchym głosem.
–W porządku.–Matka położyła bakłażan na kapie łóżka–Możesz teraz pytać.
Pytać?O co?
Przyszło jej na myśl jedno jedyne pytanie:Czym sobie na to zasłużyłam i dlaczego jest za późno na skruchę?
Charlotte ukryła twarz w dłoniach.Czuła się tak,jakby przeżywała jakiś upiorny sen.Albo jakby oglądała fatalny spektakl w teatrze pod tytułem Brzoskwinia i bakłażan,tragikomedię w jednym,ciągnącym się bez końca akcie. Na całe szczęście miała przyjaciół,powieści i tyle zdrowego rozsądku,żeby się o pewnych rzeczach czegoś dowiedzieć już dawno temu.Bo gdyby była zmuszona zadowolić się jedynie tym…
Założyła się w myślach z samą sobą,że jeśli matka zamierza zmusić ją do słuchania jej nadal,ciężko za to zapłaci.Istniał tylko jeden jedyny sposób,żeby się zrewanżować za tę godną śmiechu naukę. Wziąć ją na serio.
Uniosła głowę i przybrała minę wcielonej niewinności.Wskazała palcem na bakłażan.
–Czy to jest takiej wielkości?
–Nie u każdego mężczyzny. U niektórych te części są mniejsze.Ale bywają i większe.
–Mam nadzieję,że nie są tego koloru?–Charlotte wzięła brzoskwinię i bakłażan do rąk,po czym zbliżyła je ku sobie,marszcząc z zakłopotaniem brwi. –Jakże bakłażan może zmieścić się wewnątrz brzoskwini?
Twarz matki zesztywniała.
–Brzoskwinia wydziela rodzaj nektaru,który to ułatwia.
–Nektar?Coś nadzwyczajnego.
–Jeśli mężczyzna jest zręczny,nie boli to zanadto.
–A co z kobiecą zręcznością?Czy brzoskwinia powinna wiedzieć,jak się spodobać bakłażanowi?
Matka milczała przez chwilę.
–Czasem… to znaczy… niektórzy mężczyźni życzą sobie… hmm… żeby ich po tym głaskać.
–Głaskać?Jakże można głaskać bakłażana? Tak jak kota? –Charlotte położyła bakłażan na dłoni i dotknęła go ostrożnie końcem palca.–A może jak szczotkę do włosów?– spytała,gładząc energiczniej warzywo.
Matka wydała z siebie zduszony jęk.
–A może,o tak?–i Charlotte wsunęła matce bakłażan w stuloną dłoń.– Dlaczego mi tego nie pokażesz?
Na widok spurpurowiałej,przerażonej twarzy matki Charlotte nie zdołała się pohamować i wybuchnęła dzikim chichotem.A potem schowała głowę pod kołdrę,żeby uniknąć ciosów bakłażanem. Matka rzuciła w nią jeszcze brzoskwinią,nim Charlotte zdołała dopaść drzwi.
–Co ja z tobą pocznę?!
–Nigdy więcej nie rób mi wykładu o bakłażanach i brzoskwiniach!

:evillaugh: :evillaugh: :evillaugh:

Miłosne szyfry Tessa Dare
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 30 maja 2017, o 17:02

uwielbiam tą scenę..xD :hihi:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 15876
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Ulubiona autorka/autor: Amanda Quick

Post przez joakar4 » 15 listopada 2017, o 16:06

Uwaga, to będzie perełka! :hyhy:

- Wyglądasz jak ona. (matka bohaterki)
Pociągnęłam nosem.
- Naprawdę tak myślisz?
Uśmiechnął się.
- Tak. Jak anioł. Kiedy anioły pozbywają się ubrań, to w sercach mężczyzn pojawia się tęcza.

Ta złota myśl pochodzi z tej książki https://www.goodreads.com/book/show/286 ... aristocrat

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 15 listopada 2017, o 16:07

:evillaugh: :evillaugh: :evillaugh: nie mogę
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości