Przeczytałam, ale niestety raczej mi się nie spodobało. Książka, jak obiecuje okładka, jest na pół romansem, na pół kryminałem - i w ocenę kryminału jak zwykle zagłębiać się nie będę (mogę jedynie potwierdzić, że rzeczywiście zbrodnia okazuje się makabryczna), ale to właśnie część romansowa nie przypadła mi do gustu.
Nie żeby tak od razu mi się nie podobało. Początek był ok - ta pierwsza fascynacja, wzajemne podchody... To było ładnie opisane i na tym całkiem pierwszym etapie to i ja, jak Janka, wyczuwałam gdzieś tam tę piękną melancholię. Niestety, w pewnym momencie już mnie zirytowało, że w tej książce połowa romantycznego angstu bierze się z tego, co anglojęzyczne romansoholiczki tradycyjnie nazywają Big Mis - czyli łatwo rozwiązywalne nieporozumienia: a to ktoś coś źle zrozumiał, a to ktoś kogoś z kimś zobaczył i myślał, że są razem, a to ktoś komuś zostawił list, a ten drugi go nie zauważył i nie przeczytał... Jak to się zdarzy raz, albo jak książka jest naprawdę świetna pod każdym innym względem, to ok, ale tutaj było takich sytuacji kilka. No u mnie taki nadmiar skutecznie wykańcza dreszczyk oczekiwania na HEA.
Natomiast drugie pół romantycznego konfliktu - już to prawdziwe - po prostu mi się nie podobało. To już być może wyłącznie kwestia gustu, ale cały ten spór o podłożu, no, nazwijmy go roboczo prokreacyjnym... no nie, jakoś nie
I do tego do końca miałam wrażenie, że Wiktor nie wyszedł z tej swojej traumy, a Anna uważa ten akurat problem za zamknięty i nie wie w co się pakuje.
W sumie, pomimo tego mojego psioczenia na Big Mis, uważam że i tak ta część 'przed związkiem' jest znacznie lepsza niż 'w związku'. Szczególnie Wiktor, kiedy jeszcze jest nieco tajemniczy to nie jest taką dramatozowo-wylewną postacią jaką niestety staje się później.
Niemniej i tak dziękuję za zwrócenie uwagi na tę autorkę, ja nieodmiennie szukam...
Wierzę, że coś w końcu mnie oczaruje