Pokojówka na salonach - Agnieszka RusinJak dla mnie strasznie naiwna i bardzo przeciętna. Jakbym czytała bajkę o współczesnym Kopciuszku połączoną z Trędowatą XXI wieku.
Julia powraca do Polski, bo jej narzeczony popełnił samobójstwo. Dostaje prace pokojówki w pięknym odrestaurowanym pałacu, którego właścicielem jest "nieziemsko"przystojny młody niemiecki hrabia,którego rodzina mieszkała tu przed wojną.
Oczywiście od razu zaczyna miedzy nimi iskrzyć, tylko Julia ciągle uważa się za kogoś gorszego, bo jest biedna a on bogaty i uważa, że ten ten związek nie ma powodzenia.
Oczywiście jest też rywal, czyli brat Vincenta Lucas, który ciągle napastuje Julię mimo że ma już kochankę, która z kolei posądza ją o odbijanie chłopaka.
Jest też umierająca na raka matka Julii. Jednak ona po kłótni z narzeczonym zostawia wszystko i ucieka na 2 miesiące, żeby leczyć swoje zranione serce, zapominając o chorej matce i całym świecie.
I można by wyliczać bez liku o niekonsekwentnych zachowaniach bohaterów, które mnie strasznie denerwowały.
Za to kilka naprawdę ciekawych wątków jest zaczętych i niedokończonych.
Np. Julia odkrywa stary kufer a w nim sztandar ze swastyką i rewolwer.....do kogo należał, kto go zostawił?
Dziadek Vincenta, gdy pierwszy raz zobaczył Julie, nie chciał jej już więcej widzieć, bo mu kogoś przypominała....kogo?
I wreszcie Julia znalazła zdjęcia babci, która przed wojną też pracowała jako pokojówka w pałacu, ale nie chce o tym rozmawiać...dlaczego?
Te pytania niestety autorka zostawia bez odpowiedzi. A szkoda.Bo gdyby bardziej rozwinęła te tematy, może nie byłoby tak przewidywalnie i cukierkowato.
Trochę denerwowała mnie ta powieść, a szczególnie Julia. Bo gdyby akcja rozgrywała się pod koniec XIX wieku, to wszystko by mi pasowało.
Ale jeżeli ktoś lubi takie klimaty to pewnie się nie zawiedzie, tym bardziej że dzieje się tu dużo....o wiele za dużo jak na taką cieniutką powieść.