Jeśli chodzi o
"Złego Romea", to ostatecznie rozczarowała mnie ta książka.
Przez pewien czas czytało mi się naprawdę dobrze. Wyczuwałam chemię między bohaterami, bawiła mnie także Cassie, która miała obsesję na punkcie seksu i penisów. Zapisywała w swoim pamiętniku peany na cześć penisa Ethana, którego jeszcze nie miała okazji zobaczyć. Sugerowała, że pewnie jest wspaniały i zgarnąłby pierwszą nagrodę w każdym konkursie, a potem bohater nosiłby wielką kokardę między nogami. Pech chciał, że Ethan szukał u niej w torbie jakiejś książki, trafił na dziennik i wszystko przeczytał
Podobał mi się także fragment, kiedy upiła się na imprezie, zaczęła go obwąchiwać i wpakowała mu się na kolana.
Ich relacja początkowo wydawała mi się taka urocza i seksowna - ona owładnięta myślą o molestowaniu go i taka przylepna, a on sztywny, gburowaty, mrukliwy.
Ale im dalej, tym bardziej mnie to drażniło. Bohaterka starała się, była cierpliwa, wszystko robiła małymi kroczkami, a Ethan nadal pozostawał bucem. Oczywiście w pewnym momencie zostało wyjaśnione dlaczego tak, a nie inaczej się zachowywał, ale niekoniecznie to do mnie trafiło.
Bohaterowie niby byli w związku, ale jednocześnie nikt o tym nie wiedział, bo on uważał, że to wyłącznie sprawa pomiędzy nimi. Nie chciał jej do siebie wziąć na Święto Dziękczynienia, choć wcześniej zaprosiła ją jego matka.
Dodatkowo dość mocno bronił się przed kontaktem fizycznym i w sumie taki pełny seks-seks występuje dopiero pod sam koniec książki. Po czym
Akcja w książce jest prowadzona 'dwutorowo' - mamy teraźniejszość - bohaterowie spotykają się po kilku latach i mają zagrać razem w sztuce.
Jak dla mnie przeskoki w teraźniejszość są sztuczne i męczące.
No i mamy historię sprzed 6 lat, kiedy bohaterowie poznają się, udaje im się dostać do szkoły aktorskiej i mają miejsce wydarzenia, które opisałam wcześniej.
Dla mnie zdecydowanie ciekawsza była ta część opowieści.
A! Autorka stosuje taki zabieg, że wydarzenia z przeszłości i przyszłości są do siebie bardzo podobne. Z tą różnicą, że następuje zamiana ról. W przeszłości to bohater był tym nieufnym, bucowatym osobnikiem, a w teraźniejszości bohaterka nie chce mieć z nim nic wspólnego i on próbuje ją oswajać i znów do siebie przekonać.
Najgorzej, że książka nie została zakończona i będzie kontynuacja w kolejnym tomie. Szczerze mówiąc, nie wiem co tam jeszcze będzie nawymyślane. Jeśli chodzi o teraźniejszość,
Dla mnie ta końcówka to jakaś farsa i irytujące jest ciągnięcie tego dalej w drugiej części
Ogólnie autorka fajnie pisze, nie ma dłużyzn, dialogi są zabawne, da się odczuć przyciąganie między Cassie i Ethanem. Gdyby dalej nie zostało to spartaczone, wyszłaby naprawdę fajna książka.
Poza tym mam już totalnie po kokardy
, którzy są tak poharatani, tacy straumatyzowani.
'Nie mogę ci tego dać', 'ja nie potrafię kochać', skrzywdzę cię'. Tego typu pierd*lenie już mi wychodzi bokami
Jak nie możesz, to nie możesz, po cholerę więc kręcisz się koło bohaterki i robisz jej nadzieję, ty skończony imbecylu?! Zaczynam gadać z bohaterami - to znak, jak bardzo ze mną źle
Ale plus jest taki, że ten chociaż przyznał, że po wydarzeniach sprzed 6 lat zaczął chodzić na terapię. Także hp hip hura