Zaznaczyłam sobie na GR do przeczytania, może kiedyś się na to skuszę.
Ale przyszłam z inną sprawą
Ostatnio jakoś wracam do historyków jeśli tak to można podsumować. Był okres kiedy nie czytałam żadnych
Teraz zerkam i czytam nawet po angielsku.
Ostatnio przeczytałam
"The Highlander's Bride" Michele Sinclair, pierwszym tom cyklu
"The McTiernays".
I muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona. Bohaterowie bardzo przypominali mi bohaterów Garwood. Nie jeden raz przy wyczynach bohaterki miałam skojarzenie z Garwood. Może jeśli chodzi o przedstawianie danych sytuacji, pióra to nie jest Garwood, ale coś w opowieści Sinclair mnie przyciąga
On, obiecał, że nigdy się nie ożeni.
Ona, postanowiła zamieszkać w Szkocji u swojego dziadka. Wyrwała się z Anglii od swojego brata.
Akcja zaczyna się gdy ona ucieka od oprawców, którzy ją porwali, pobili i chcieli zgwałcić. Wpada na członków klanu i na Conora, naszego głównego bohatera.
Różne są dalej perypetie, ale on zabiera ją do siebie do zamku i obiecuje zapewnić jej bezpieczeństwo już podczas podróży bardzo się do siebie zbliżają.
On wyjeżdża w sprawach klanu, a ona przeobraża cały zamek, organizuje sprzątanie poszczególnych pomieszczeń, nowe zagospodarowanie ich, zatrudnia dodatkową służbę, wprowadza sporo zmian
Przypominało mi to naprawdę bohaterki Garwood, bo one musiały też walczyć z czasami opornymi służącymi i lordami
Pojawia się nawet księżulek, który swoje trzy grosze wciśnie, niekoniecznie na korzyść Conora
Plus jeszcze tajemnica związana z pochodzeniem bohaterki, czytaj dziadkiem
I pomimo iż bohaterka mieszka w zamku Conor musi się na starać by jednak za niego wyszła, kiedy już zdaje sobie sprawę, że nie ma dla niego ratunku i musi ją poślubić. Momentami jest naprawdę słodko.
Nie jest to jakieś wielkie wow, ale miło i przyjemnie spędziłam czas z tą książką. Daje 4 na 5 na GR