Kawka napisał(a):Po pierwsze - bohaterowie to debile. Jest XXI w. (książka wydana w 2008 r., specjalnie sprawdziłam), żyjemy w dobie Internetu, powszechnego dostępu do wiedzy i antykoncepcji, a mimo to bohaterka zalicza wpadkę. Nie dlatego, że coś poszło nie tak, mimo stosowania antykoncepcji, tylko dlatego, że jej nie stosowali wcale. On – pan wykształcony i światły, nawet nie zapytał przed seksem czy ona bierze pigułki. Facet, który uprawia przygodny seks z wieloma kobietami, chyba powinien mieć choć gumki przy sobie, we własnym mieszkaniu. Poza tym pozostaje kwestia chorób wenerycznych. Tak samo ona – idzie z kolesiem na przygodny seks i nie bierze ze sobą żadnego zabezpieczenia, choć wie, że nie stosuje antykoncepcji hormonalnej i może się również czymś zarazić od niego – znanego playboya. Gdyby to byli jacyś zacofani wieśniacy z Tybetu, to można by uwierzyć, że nie znają zagrożeń ale to są podobno wykształceni ludzie. Jak można, będąc 26-letnią kobietą i 38-letnim facetem, nie wziąć pod uwagę, że seks bez zabezpieczenia może się skończyć ciążą?
Kawka napisał(a):z opisu sceny ich wspólnej nocy nie wynika wcale, że był zrozpaczony ani przybity rocznicą śmierci dziecka
Kawka napisał(a):Wiem, że hq to nie jest prawdziwe życie, ba, żadna książka nie oddaje w 100% prawdziwego życia, ale jakiś realizm musi być zachowany
Kawka napisał(a): Wątek pojawia się znacznie później
Z tym się zgadzam.(A przy okazji to, że nie zastosowali antykoncepcji, okazało się w efekcie najlepszym lekiem na jego ogromną rozpacz i żałobę.)
Nic podobnego. Czytuję masę książek, które nie spełniają tych wypisanych przez Ciebie warunków (to nie są moje warunki, bo mój warunek jest jeden - wiarygodność historii), ale są to książki dobre, z dobrze umotywowanymi działaniami. Szczerze mówiąc, ja uwierzę nawet w smoki, jeśli mi autor je dobrze umotywuje. Wszystko jest kwestią dobrze napisanej opowieści. Nie wierzę zaś w mądrość biznesmena, który będąc playboyem nie stosuje antykoncepcji. Ktoś z takim podejściem nie miałby milionów, bo jego nieodpowiedzialność doprowadziłaby firmę do bankructwa bardzo szybko. W tym hq wystarczyło np. dodać, że się zabezpieczyli ale gumka pękła. Byłby zupełnie inny obraz sytuacji, nie uważasz? Wpadka, ale nie z ich bezmyślności, tylko z powodu losowej sytuacji, jaka się po prostu czasem zdarza. Czytałam kiedyś hq, gdzie bohaterka miała naklejony plaster i nie zorientowała się na czas, że się jej odkleił, więc była wpadka. To mi nie przeszkadzało, zdarza się czasem.Kawko, Twój problem z harlequinami polega prawdopodobnie na tym, że tak naprawdę wcale nie chodzi Ci o realizm, ani o opis prawdziwego życia. To, czego w rzeczywistości od nich wymagasz to idealizm albo sielanka, albo utopia. Bohaterowie mają się ze sobą nie kłócić, nie robić niczego, co musieliby sobie potem wybaczać, nie popełniać absolutnie żadnych błędów, zawsze stosować antykoncepcję, prowadzić idealnie piękne dialogi, do każdej sprawy podchodzić z powagą itd., itp. Tylko że to są nierealne wymagania, bo to wszystko nie ma nic wspólnego z prawdziwym życiem.
Nie wiem, jak jest w najnowszych harlequinach, ale jeszcze niedawno świat w sposób najbardziej idealny przedstawiały autorki z Nowej Zelandii i Australii. Myślę, że tam najprędzej znajdziesz to, co nazywasz realizmem.
Natomiast Brytyjki piszące w Światowym Życiu tworzą najczęściej jakiś konflikt, który dopiero na końcu książki będzie rozwiązany lub wyjaśniony. I ten konflikt zwykle nie jest sielankowy.
Tak, to prawda, pojawia się znacznie później. I całe szczęście, bo tak właśnie ma być w wielu gatunkach literackich. Autorkom chodzi o budowanie napięcia i emocji. Bardzo często tak jest w książkach, że czytelnik o czymś dowiaduje się dopiero na końcu. Napięcie rośnie, a potem jest scena kulminacyjna, w której dochodzi do czegoś ważnego, coś się wyjaśnia, emocje się budują, a napięcie rozładowuje.
Tak jest np. w kryminałach i tak samo jest w Światowym Życiu. Są jakieś nieporozumienia, które wyjaśnione są później. Czytelnik musi doczytać do końca, by mieć pełen obraz sytuacji.
Żeby w pełni zrozumieć o co chodziło autorce, najlepiej zastosować zasadę dziennikarską i postarać się nie oceniać nikogo z bohaterów, dopóki nie pozna się także jego wersji wydarzeń.
Kawka napisał(a):Świat jest różny, gusty czytelnicze też. Nie ma w tym nic złego, że mnie się co innego podoba niż Tobie i że zupełnie inaczej odbieramy te same książki. Po to właśnie jest forum, żeby się wymieniać poglądami i dyskutować o książkach.
Kawka napisał(a):Czytać zaś będę to co chcę, również kiepskie hq brytyjskich autorek. Co więcej, będę je komentować, nie zawsze przychylnie.
Jezusicku, Kawko, jestem normalnie zatkana na amen. Ty chyba nie zrozumiałaś niczego, co ja napisałam. Mam wrażenie, że ani jednego zdania. Przepraszam, widocznie mam problem z wyrażaniem myśli w sposób zrozumiały. Wszystkie Twoje zarzuty są dla mnie strasznie przesadzone.
Nic takiego z moich wypowiedzi nie wynika i nic podobnego nie miałam na myśli. Wypowiedziałam się na temat tej jednej, konkretnej sytuacji, a Ty rozszerzasz to na inne, nawet powołujesz się na Eurowizję, choć to w ogóle nie ma związku z tematem. Nie uważam ludzi za debili tylko dlatego, że robią jakieś błędy. W ogóle nie o to mi chodziło. Wydaje mi się, że my w ogóle o czym innym piszemy.Ktoś, kto jeden raz w życiu popełni błąd, na chwilkę się zagapi, zamyśli lub pomyli, nie może przez pozostałe 80 lat swego życia zrobić czegoś z sensem? Od razu debil i idiota? Nie może pracować zawodowo, bo się nie nadaje? Kawko, proszę wyluzuj, bo przy takiej argumentacji robisz debili prawdopodobnie z wszystkich ludzi na świecie. (Rozumiem, że mnie też uważasz za debila, bo przyłapałaś mnie kiedyś na błędnej wypowiedzi na temat konkursu Eurowizji, gdy zapomniałam o ważnym fakcie. Nic na to nie poradzę, tak było. Przykro mi.)
Wybacz, jeśli odebrałaś moje wypowiedzi jako osobistą zniewagę. Nic podobnego nie miałam na celu, ani tym bardziej obrażenie Ciebie. Jeśli poczułaś się obrażona moimi wypowiedziami to szczerze przepraszam. W wielu kwestiach na forum jestem z Tobą zgodna i choć w tym konkretnym przypadku nie ma szansy na jakieś porozumienie, mam nadzieję, że to nie odbije się na relacjach tu panujących między nami.Kawko, ale z tym to już straszliwie przesadziłaś. To jest obrzydliwe, że uważasz, że należy mi to tłumaczyć. Nie znajdziesz na forum w ani jednym miejscu mojej wypowiedzi, w której napisałabym, że każdy ma odbierać książki tak samo jak ja. Przeciwnie, już wielokrotnie podkreślałam, że bardzo podoba mi się różnorodność odbioru tej samej książki. Jak nie wierzysz, to zajrzyj do wątku pani SEP. To samo dotyczy celu istnienia forum. Nie ma nigdzie mojej wypowiedzi, w której bym napisała, że forum nie służy do porównywania naszych gustów.
"Noc cudów" okazała się najbardziej w porządku, poza tym "Gwiazdkowe przyjęcie" i jeszcze "Historie filmowe", choć już nie pamiętam, o czym to było.
ale już na początku lat 90-tych (wtedy ta książeczka została wydana), na pewno w Wielkiej Brytanii facet, który wymagał od kobiety rzucenia pracy i całkowitego podporządkowania się mężowi, musiał być ewenementem.
Kawka napisał(a):Carole Mortimer "Opętana"
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości