To są dwie różne definicje popaprania. Tu masz Mary i Mariana, którzy się słitaśnie lofciają, złego rodzica level hard, wszystko przesłodzone, mało prawdopodobne i mega durne.
A w
Dominicu wiesz co jest. Dostajemy psychicznego, agresywnego gościa, który się doczepił do laski i ją stalkeruje,
, każdy się z każdym bije i mamy wrażenie, jakbyśmy wylądowali z wizytą w ośrodku dla trudnej i bardzo zdemoralizowanej młodzieży. W tej książce chyba każda z postaci powinna mieć własnego kuratora.
Ale chyba
Dominic jest bardziej na propsie, bo doczytałam do końca, a tamtego nie zmogłam
A na końcu
Dominica to normalnie akcje odchodziły takie, że większość telenowel może się schować. Co tam się nie działo!