Właśnie skończyłam lekturę
Magic Binds.Powiem krótko-mocna rzecz.Zresztą,trudno,żeby ta autorska parka napisała coś kiepskiego.To chyba jedna z najlepszych części.Nie będę spojlerować,bo mało kto to czytał,ale powiem,że się sporo dzieje.Głównym przeciwnikiem jest oczywiście Roland(co można było łatwo wywnioskować po wcześniejszych częściach).Powiem tylko,że pojawiają się nowe osoby i potwory,kilka znanych juz osób ujawnia swoje nowe/stare/ukrywane moce,pojawia się osoba,która już występowała we wcześniejszych częściach i wyrządziła sporo złego.czy będzie podobnie i tym razem,okaże się po przeczytaniu książki.
Z takich bardziej oczywistych rzeczy
,ale na ten temat się więcej nie wypowiadam.
Powiem jeszcze coś-kilka razy zbierałam szczękę z podłogi,kilkanaście razy śmiałam się w głos.Dużo tu humoru,nie mniej rzeczy poważnych ,kilka razy śmierć wisi na włosku.Jest i poważnie i wesoło,ale w fajnych,wyważonych proporcjach.Dodatkowo akcja zakończona jest mocnym akcentem.Cudo,nie książka.Nie wiem,jak się doczekam kolejnej części,tym bardziej,że można się spodziewać niezłych wybuchów.