Weston Conrad is the best headhunter in the business. That handsome smile goes a long way towards convincing most people to trust him with their future.
I’m not most people. I’m his direct competition. And it doesn’t hurt to be just the kind of woman he’s been looking for.
I’m gonna flash you these legs, Weston Conrad.
I’m gonna wear low-cut shirts and micro-mini skirts.
I’m gonna dazzle you with wit and conversation and kiss those lips like they’re exactly what I’ve been waiting for.
So don’t hate me when you figure out my secret.
You understand, right? You’re Mr. Corporate and this is just business. Mocno kusiło mnie, aby od razu sięgnąć po
„Mr. Corporate” J.A. Huss, ponieważ chciałam się przekonać, co będzie dalej, a także jak sama historia zostanie przedstawiona, a co za tym idzie, może znowu zostanę zaskoczona. Niestety trafiłam na czarną dziurę i w efekcie musiałam wziąć na wstrzymanie, jako że zaliczanie tego krótkimi fragmentami nie wydawało mi się dobrym pomysłem (i jak okazało się w nieprzyjemnych okolicznościach, miałam rację w tej kwestii). W końcu jednak dorwałam „Mr. Corporate” i jakoś nie pozostałam obojętna. Oprócz tego kusiło mnie, że coś niecoś na ten temat napisać, ale nie od razu za to się zabrałam.
Dodam jeszcze, że w pierwszej chwili „Mr. Corporate” nie znajdował się w centrum moich zainteresowań, lecz to było następne w cyklu
Mister, poza tym zawsze mogło się okazać, że… No cóż, po zwrocie, jaki nastąpił w „Mr. Romantic”, w gruncie rzeczy można było się spodziewać wszystkiego, no i wyszło, że faktycznie, chociaż początek na to nie wskazywał. I po raz kolejny było inaczej. Tak czy owak, skończyło się wielce intrygująco.
Victoria Arias odbierając pewien telefon, wplątała się w rywalizację o kontrakt z Westonem Conradem, z którym spotykała się na studiach. Zresztą nie tylko. Ich relacja była na tyle poważna, że otarła się o oświadczyny i to nie raz. Obecnie obojgu za bardzo zależało na kontrakcie, aby zrezygnować z rywalizacji, chociaż pałali do siebie gwałtownymi uczuciami, dawszy temu wyraz, nie przebierając w słowach. Wkrótce w wyniku podstępnej intrygi oboje wylądowali na bezludnej wyspie, z której nie mogli się wydostać. Nie mając możliwości uniknięcia własnego towarzystwa, przede wszystkim się kłócili, wylewając swoje rozliczne żale i pretensje z powodu przeszłości, nadal nie umiejąc siebie nawzajem wysłuchać. No i istniało mnóstwo tajemnic, które stanowiły poważny problem. Weston od początku nie miał wątpliwości, że Tori jest tą jedyną, a zatem usiłował z nią realizować własną wizję przyszłości. Z kolei Victoria, która z trudem wywalczyła swoją wolność i niezależność, broniła się zaciekle przed utratą tego, co sama zdobyła. Bała się zaufać Westowi. Na początku wydawało mi się, że Victoria trochę za bardzo przesadza w swoich oskarżeniach, lecz biorąc pod uwagę jej paskudną przeszłość, odbieram to teraz inaczej. Może i nie należy do specjalnie miłych osób, lecz trzeba przyznać, że była nieźle zahartowana przez życie.
Nie jest tak przez cały czas, jakby można się obawiać. Niedługo potem dokonali pewnego odkrycia, które wyraźnie wskazywało, że dalsze przebywanie na wyspie jest bardzo niebezpieczne i to z dwóch różnych powodów (pierwsze zagrożenie okazało się jednak gorsze). W każdym razie przez chwilę było wybuchowo i wielce dezorientująco, gdy pojawili się Mr. Mysterious oraz Five i nie było wiadomo, po której stronie stali. W ogóle to bardzo napięty moment, gdy wszyscy się zebrali razem i zaczęli szukać winnych, przerzucać się rozmaitymi groźbami, wypominać różne haki, jakie na siebie mieli, jednocześnie próbując cokolwiek wyjaśnić, dociec, o co w tym wszystkim chodzi. Było tak gęsto od napięcia i podejrzliwości, że myślałam, iż dojdzie do rękoczynów albo do czegoś podobnego. Ach, te emocje! Po prostu rewelacyjnie rozpisany fragment. Ostatecznie skończyło się tym, że na jaw wyszło kilka sekretów.
Tak jeszcze na marginesie, przypadł mi do gustu sposób, w jaki została rozpisana relacja tej piątki, którą połączyło pewne, poniekąd przypadkowe wydarzenie, wyróżniając ich. To całe pomiędzy nimi rozróżnienie, czyli że jedni lubili się, a nawet się przyjaźnili, gdy jednocześnie drugich zaledwie tolerowali, w zasadzie nie mając nic dobrego o nich do powiedzenia itp. Chodzi o to, że to bynajmniej nie było takie jednoznaczne czy też wygładzone. Na dodatek to wszystko zostało ujęte krótko i bez zbędnego się rozpisywania. Przy okazji wyszło Mr. Romantic jest przez nich postrzegany raczej jako świr, mniej więcej.
Można powiedzieć, że od początku wiadomo, że Tori i West się kochali, co odpowiednio obrazowały poszczególne sceny, to bagaż ich przeszłości znacząco się kładł na dalszym życiu, a także na podejmowanych przez nich decyzjom. Być może gdyby jeszcze potrafili się wysłuchać oraz nie istniałoby pomiędzy nimi aż tyle tajemnic, to nie byłoby tak skomplikowane. Nie przepadam za takimi rzeczami, lecz tutaj to zostało bardzo dobrze ukazane, wręcz na tyle, że trudno mi uwierzyć, aby w ich przypadku mogłoby być inaczej. Wobec tego długo nie mogli się porozumieć, nie znalazłszy właściwych słów, aby wyrazić to, co czuli. Na koniec było już lepiej, ponieważ gdy Tori po raz siódmy odrzuciła oświadczyny, Weston zniósł to z lżejszym sercem i nie załamał się, poniekąd stawiając na swoim. Niby jest wszystko, co trzeba, lecz mam wrażenie, że zbyt nagle to się urywa. Poprosiłabym jednak o dłuższy epilog. Być może dlatego, że nie chciałam, aby książka już się kończyła.
Co tu dużo mówić?
„Mr. Corporate” przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem i w tym przypadku najbardziej przemówiła do mnie atmosfera tej opowieści oraz że to nie pusta opowiastka. Oprócz tego
J.A. Huss wyjątkowo ciekawie przestawiła, jak pewne wydarzenie może wpływać na życie, jak można z tym się zmagać i jak to bardzo odmienia przyszłość, wplótłszy to w poszczególne historie aż chce się zobaczyć, jak to będzie w przypadku innych uczestników. Sięgając po „Mr. Perfect”, czyli pierwszy tom z cyklu
Mister, nie spodziewałam się, aż tak bardzo mnie to wciągnie, czy, tak na dobrą sprawę, w ogóle wyjdę poza tę część. Obecnie nie wyobrażam sobie, abym mogła to pozostawić, w szczególności że już zerknęłam, co będzie dalej (no dobra, już wiem prawie wszystko).