Young powróciła do siebie, do zdrowia pisarskiego albo po prostu do starego dobrego stylu pierwszych tomów swej edynburskiej serii. Po klęsce mikrocyklu o Charley i Jake'u, po mocno średnim
W poświacie księżyca (o pierdołowatym Marco nie wspomnę) - wreszcie książka, którą przeczytałam z chęcią i nie mogąc się oderwać. Mimo że to już nie Szkocja, a wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonym, to jednak czuć tutaj trochę ducha
Od Dublin Street. Czemu?
Jessica, główna bohaterka, przypomina mi trochę Joss. Przeżyła tragedię, przy której strata Joss to małe piwo. Mamy tutaj do czynienia z prawdziwym dramatem, po kórym Jess jest osamotniona poniekąd na własne życzenie, a poniekąd z powodu głupoty najbliższych krewnych. Jessica jest starsza od bohaterów z Edynburga - ma 33 lata. W pewnym momencie dotarło do mnie, że kreując ją, autorka stworzyła starszą wersję Joss - bardziej dojrzałą, ale taką, która na swojej drodze nie spotkała w porę żadnego Bradena. Joss ocalił ten uparty Szkot. Jess przez długie lata musiała sama się mierzyć ze swoją traumą.
Cooper przeżył nie tyle tragedię, co zdradę, zdradę podwójną - żony i najlepszego przyjaciela. Co do owego przyjaciela - mam nadzieję, że pojawi się w którymś z dalszych tomów cyklu, bo wywarł na mnie pozytywne wrażenie, chociaż świntuch uwiódł żonę kumpla. Cóż, ci badboy'e...
W książce pojawia się mnóstwo bohaterów drugo- i trzecioplanowych. I Youngowej udaje się nad nimi zapanować, opisać, rozpisać, ale bez wprowadzania chaosu i nadmiaru niepotrzebnych postaci - za to chociażby nie lubię książek Julii Quinn - dużo za dużo bohaterów pobocznych, długie rozmowy o niczym i akcja ciąąągnąca się jak superglue za swoich lepszych czasów. Tutaj tego nie ma, są poboczni, ale są konkretni - bez względu na to, czy to potencjalni bohaterowie kolejnej części, czy sympatyczne starsze małżeństwo prowadzące pizzerię.
Urzekło mnie także urocze Hartwell - nadmorskie miasteczko, w których każdy chciałby spędzić choć jedne wakacje w życiu. Jessica też chciala. I została na dobre.
Mam nadzieję, że kolejny tom (a może i tomy, oby) mnie nie zawiedzie.
Po nieudanym romansie autorki z new adult trochę miałam stracha sięgać po
To, co najważniejsze. Jednak się przełamałam i nie żałuję. No, i to jest chyba najważniejsze!