Moja opinia na temat książki „Niewolnica” autorstwa Iris Johansen. Jest to pierwsza część cyklu „Tańczący na wietrze”.
Uwaga, poniżej mogą być lekkie spojlery!
Akcja powieści rozgrywa się na początku XVI w. we Włoszech. Lion – młody dziedzic musi odzyskać skradziony mu przez wroga rodzinny skarb - statuetkę Tańczącego na wietrze. Do tego celu potrzebuje sprytnego złodzieja. Pewien gangster podsuwa mu ponętną niewolnicę Sanchię, znaną z butnego charakteru, inteligencji i sprytu. Dziewczyna zostaje mu sprzedana. Ma wykraść klucz do skarbca, gdzie trzymana jest statuetka, jednak z biegiem czasu Lion coraz bardziej przywiązuje się do swojego nowego nabytku.
Pierwsze co mi się nasunęło bezpośrednio po lekturze – to fakt, że autorka starała się bardzo dokładnie oddać realia epoki renesansu. Nie jestem historykiem, ale w moim odczuciu udało się osiągnąć zamierzony cel. Opisy są bardzo plastyczne, pełno w nich kolorów, smaków, zapachów. Czytając wczułam się w klimat epoki, z ciekawością odkryłam kilka ciekawych „smaczków” na temat życia w tamtych czasach. Jest to jedna z głównych zalet tej książki.
Podoba mi się również rozwój bohaterów książki. Z początku gdy ich poznałam, zupełnie inaczej do nich podchodziłam. Sanchia – typowa cwaniara z biegiem czasu staje się dojrzałą kobietą. Lion z zarozumiałego paniczyka, przeistacza się w mężczyznę wrażliwego i kochającego. Z początku przerażały mnie niektóre sceny, zwłaszcza te w których Lion traktuje Sanchię jak rzecz i pokazuje swoją samczą siłę. Sceny brutalne i nieco odpychające, ale im dalej, tym lepiej. Mogę stwierdzić, że w pewnym momencie polubiłam nawet Liona, którego miałam ochotę z początku udusić, a Sanchia przestała być bezwolną ofiarą i pokazała siłę charakteru. Nie chcę za dużo zdradzać, więc przejdę do kolejnych spostrzeżeń.
Sceny erotyczne są gorące. Czasem wręcz brutalne i szokujące, niemniej seks zmienia się wraz z bohaterami. Brutalna siła i pożądanie wypierane są stopniowo przez czułość i wrażliwość, a bohaterowie odkrywają swoje dusze przed sobą. Co ciekawe, to on jako pierwszy zdaje sobie sprawę, że kocha, co jest rzadkością w romansach.
Sanchia pokazuje, że ma charakter dopiero w wyniku pewnych przykrych wydarzeń. Wtedy postanawia wreszcie wziąć życie w swoje ręce, bez względu na pozycję niewolnicy. Od tego momentu daje się ją polubić, bo jej wcześniejsze zachowanie jest bardzo irytujące (mam alergię na bezwolne bohaterki).
Mimo ostrzeżenia o traumach, wydaje mi się, że nie było ich aż tak wiele w tej książce (biorąc pod uwagę epokę, w której rozgrywa się akcja). Najbardziej smutny jest opis zarazy i miasta walczącego z nią. Ta część książki wzbudziła we mnie największe emocje i najbardziej mną poruszyła.
Postać Lorenza zasługuje na szczególne wyróżnienie, gdyż została rewelacyjnie nakreślona. Zimny drań, intelektualista, morderca i zarazem w głębi duszy wrażliwiec zakochany w jednej kobiecie na całe życie. Jest on również nośnikiem praktycznie wszystkich humorystycznych scen w książce, choć nie ma ich wiele. Cała powieść jest utrzymana bowiem w bardzo poważnym tonie. Nie brak cierpień, intryg i śmierci.
Jeśli zaś chodzi o czarne charaktery – są dostatecznie czarne i podłe, żeby ich szczerze nie znosić w trakcie czytania, choć nie odgrywają większej roli. Inna sprawa, że niektóre sceny z ich udziałem są nudne i niewiele wnoszą do całości.
Tempo akcji jest zmienne. Początek dość dynamiczny i wzbudza ciekawość. Część z kradzieżą również, po której niestety następuje zwolnienie akcji i książka robi się nieco nudna i przegadana. Wprawdzie pomaga to lepiej zrozumieć postępowanie bohaterów i wyjaśnia relacje między nimi, ale miałam problem z przebiciem się przez tę część książki i byłam bliska porzucenia lektury. Potem następuje znowu zwrot akcji, który mnie wciągnął, a później niestety, znów spowolnienie i dość nieciekawa końcówka. Moim zdaniem książka jest przez to bardzo nierówna pod względem napięcia. Są w niej naprawdę dobre fragmenty ale również nie brakuje tych mniej ciekawych.
Podsumowując – „Niewolnica” to całkiem nieźle napisana powieść, z bardzo dobrymi elementami. Niestety jako całość może rozczarować. Liczne spowolnienia fabuły nie wpływają dobrze na całość. Końcowa ocena w moim prywatnym odczuciu: 6/10