Odliczałam dni, kiedy książka będzie u mnie. Chyba udzieliła mi się gorączka ,która opanowała różna fora. Niestety rozczarowanie jest wielkie. Remington jest do schrupania ,natomiast Brooke ,to wiecznie napalona wariatka. Nie było strony ,żeby nie ciekła jej ślina na jego widok. Ciągłe opisy jego boskości zaczynały mnie nudzić. Nawet w sytuacjach ,kiedy powinno się zachować profesjonalizm ,albo zwyczajnie być tylko wsparciem ,wiecznie była podniecona i mokra. Miałam wrażenie ,że zaraz klęknie i zacznie go błagać ,żeby ją *****. Kiedy w końcu doszło do zbliżenia ,myślałam ,że Brooke się uspokoi i przestanie ciągle myśleć dołem ,ale się przeliczyłam. Jej przyjaciółka Mel ,to też jakaś katastrofa.
Świat boksu ,którego jestem fanką ,to strzał w dziesiątkę. Wyrażenie uczuć poprzez muzykę również. Osobowość bohaterki niestety popsuła mi całkowicie odbiór książki.
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.