Maddy is a hot single momma with attitude. She's only interested in a fake relationship, but I want her forever.
I met Maddy when I pulled her out of a burning building. One minute I'm doing my job, the next there's a naked woman in my arms. Look, I'm a professional. I don't cross lines, but she's giving me every reason to. She's gorgeous and single.
Jackpot.
Except she wants nothing to do with me. All she wants is a fake boyfriend for a few weeks. Someone who'll go on dates with her, dote on her toddler, and treat her like the hottie she is.
She's crazy if she thinks I'm pretending. I spend more time fantasizing about her curvy body than doing my damn job. I'm not going anywhere without her.
She's mine-the only flame I will never extinguish.
Author's Note: This book is a full-length, standalone romance novel! For a limited time, it comes with a copy of Lady and the Champ, romantic comedy, and two other bad boy books!Tytułem wyjaśnienia: Na początku miałam zamiar wspomnieć w kilku słowach o
„Hot Damn” Katherine Lace z powodu bohatera, który jest strażakiem z zawodu, ponieważ kiedyś ten motyw był poszukiwany i może nadal istnieje na to zapotrzebowanie. Osobiście uważam, że warto zwrócić uwagę na tę pozycję, bo historia mnie rozbawiła, a nawet zaintrygowała, choć niczym szczególnym się nie wyróżnia. To znaczy prawie. Aczkolwiek później pojawiło się zwierzątko z piekła rodem i jakoś mnie poniosło. Mam nadzieję, że nikomu to nie przeszkadza. Ale po kolei.
Przechodząc do rzeczy: Dotychczas
Katherine Lace czytałam dwie pozycje, które nie zrobiły na mnie większego wrażenia, chociaż
„Lady and the Champ” miało kilka niezłych momentów, lecz było nieco zbyt pobieżnie ujęte. W gruncie rzeczy nie szukałam kolejnej okazji, lecz nieoczekiwanie sama mi się trafiła, z której skorzystałam – dlaczego by nie. I tak sięgnęłam po
„Hot Damn”. I wyszłam na tym zdecydowanie lepiej, niż przypuszczałam, że to możliwe. Niekiedy mi się udaje!
Madison Bowen korzystając z wolnego wieczoru, ponieważ jej syn, Christopher, przybywał u siostry, relaksowała się pod prysznicem przy głośnej muzyce. Aż tu nagle włamał się i wpadł facet w stroju strażaka z siekierką, krzycząc coś o pożarze. W oczach Maddy był mało przekonujący, zatem nie kwapiła się do wykonywania jego poleceń. No cóż, Jesse King nie cackał się z nią, po prostu wyniósł ją w owiniętą w ręcznik. Przy okazji jednocześnie zadbał, aby żaden kolegów nie miał na nią dobrego widoku. Stanowczo wolał być tym jedynym.
Wobec tego „Hot Damn” niewątpliwie naprawdę nieźle się zaczyna, gdyż od starcia bohaterów w całkiem interesujących okolicznościach i co ważniejsze, atrakcyjnie to zostało przestawione, co mi odpowiadało. Nieco później jest opisany powrót Jesse’ego do domu, co z lekka brzmi jak z horroru, gdy tak ostrożnie wchodził do środka, aby uniknąć spotkania z czającym się zwierzątkiem, aby tylko mu się nie narazić. No i ten opis jego obaw, choćby to jak zamykał się w swoim pokoju albo był przekonany, że zostałby zamordowany we śnie, gdyby nie fakt, że je karmił itp. Bardzo mi się podobało, jak to zostało przestawione – tak wpół poważnie, elegancko wpisując się w całą historię. Potem było tego jeszcze więcej. Ach, te jego komentarze. Rzecz w tym, że biedak nie rozumiał potrzeb zwierzątka.
Pomiędzy Maddy z Jesse’em iskrzyło od samego początku, lecz w pierwszej chwili starali się hamować, mając inne zmartwienia na głowie. Tyle że im bardziej się poznawali, tym trudniej im to przychodziło. Aczkolwiek pierwszy pocałunek jest gdzieś tak w połowie historii (po tym już występuje całkiem sporo scen). A gdy tylko pojawiła się sposobność (tak zwany: fałszywy związek), Jesse korzystał z niej skwapliwie. Zresztą miał sporo roboty z przekonaniem Maddy do siebie, która poważnie powątpiewała we własną atrakcyjność zarówno z powodu wyglądu, jak i dlatego, że posiadała dziecko oraz nie za bardzo miała czas na komplikacje. Jesse nie zrażał się tymi trudnościami, a właściwie postawił sobie za honor, aby przekonać ją o tym, że jest dla niego wyjątkowo fascynująca. I nie odpuścił. Podobał mi się jego sposób myślenia i podejścia do sprawy. Oraz to, jak chciał przywalić ojcu Maddy (biedactwo miało naprawdę koszmarnych rodziców), a także jego skłonność do kompromisów opisana w końcówce. Lubię czytać o takie bohaterach jak Jesse.
Cała historia jest napisana lekko, przyjemnie i bez wchodzenia w nadmierne szczegóły, zwłaszcza jeśli to bezpośrednio nie dotyczyło relacji pomiędzy bohaterami. Innymi słowy,
Katherine Lace skupia się przede wszystkim na Maddy i Jesse’em, całkiem sporo pomijając milczeniem, co w gruncie rzeczy mi odpowiadało. Chociaż nie powiem, tu i ówdzie można byłoby dodać parę zdań w celu urealnienia opowieści. No i powinna być wyjaśniona kwestia tych baterii. Nie brakuje również zabawnych momentów, szczególnie ze zwierzątkiem i reakcją jego właściciela. Dodatkowo przy tym można liczyć na stereotypowy fragment, czyli strażak ratujący kota z drzewa, aczkolwiek późniejszy efekt, jaki to przyniosło, wkurzając w tym pewnego osobnika, aż nieomalże dostał udaru, był świetny. Płonący budynek również się znalazł i tym samym ratowanie zagrożonego życia. Tyle że to wszystko ładnie się komponowało, tworząc sympatyczną całość. Niby nic takiego w
„Hot Damn” nie ma, lecz niespodziewanie mnie zaskoczyło do tego stopnia, że nie mogłam się oderwać i poprawiło mi samopoczucie. Być może się mylę, lecz odnoszę wrażenie, że w kilku miejscach odczuwałam wpływ Vanessy Waltz.
W skrócie: Niby nic wielkiego, a jednak „Hot Damn” potrafi ucieszyć.
Dodam jeszcze, że „Hot Damn” Katherine Lace zostało napisane prostym językiem, a co za tym idzie, osoby dopiero zaczynające czytać po angielsku nie powinny z tym mieć większych trudności.