STYCZEŃ 2017 R.Mój upłynął pod kątem autorek włoskich. Lindy Kent, którą czytywałam już wcześniej:
Duologia o różach:
Fajne, nieźle opisane, chociaż z motywem, który niespecjalnie lubię (kobiety upadłe, w tym przypadku dwie młode dziewczyny sprzedane do burdelu, które, co prawda, nie były regularnymi prostytutkami, ale przez lata miały do czynienia z nierządem). Ogólnie na jakieś 6/10, bo lubię tę autorkę, napisała już lepsze rzeczy.
I moje styczniowe odkrycie, włoska autorka, której wcześniej nie czytałam - Francesca Cani.
Znowu dwa tomy, ale tym razem serii, która, mam nadzieję, będzie kontynuowana:
Bardzo dobra rzecz, bardziej powieści historyczne niż romanse, choć z wyraźnie zarysowanymi wątkami romansowymi. Ciekawa epoka (koniec jedenastego wieku, czasy wojny o inwestyturę między papieżem Grzegorzem VII a cesarzem Henrykiem IV, a w drugim tomie czasy pierwszej wyprawy krzyżowej), bardzo interesująco zarysowani bohaterowie, zarówno ci autentyczni, jak Matylda z Kanossy, Henryk IV, Godfryd z Bouillon, jak i ci fikcyjni, czyli głównie książęta z Holstein i ich wybranki. Dużo wydarzeń i porządny risercz historyczny, z szacunkiem dla czytelnika, dość rzadko spotykanym w tym gatunku. I last but not least, występują plemiona słowiańskie
Z niecierpliwością czekam na kolejny tom serii (pewnie za dwa lata
). 8/10.
W styczniu przeczytałam także:
Ale to było trochę jak balonik, który się nadął i pękł. Można przekartkować w ramach dywersyfikacji autorek, ale bez szału, drugiego tomu serii już mi się nie chciało czytać...