Sol napisał(a):Kleo i Azazel są boscy nie?
Kleopatra jest spoko, ma niezłe momenty, Azazela znam za mało (a szkoda, bo podejrzewam, że jako bardziej wszędobylski bohater nadałby książce lepszą akcję), Wiki działa mi na nerwy, szczególnie z tą swoją wielką miłością do faceta, przy którym ameba ma większą ikrę. Generalnie książka jest praktycznie o niczym - w kółko jakaś impreza, aktualnie jestem na balu u Lucka (czyli znowu impreza i kolejne drinki). Szkoda, że nie ma już więcej pokazanych targów o dusze, jakby autorka o tym zapomniała, więc Wiki jedynie imprezuje, zjeżdża na ziemię, by spotkać tam Piotrka, pójść na imprezę, zostać zdybaną przez Beletha itp. itd. Od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy ona kiedyś daje radę się choć zdrzemnąć.
Cieszę się, że K.B.Miszczuk pracuje nad sobą. W książce do szału doprowadza mnie nazywanie dorosłego faceta non stop Piotrusiem - do ciężkiej zarazy, czy zabolałoby autorkę nazwanie go Piotrkiem???
W "Szeptusze" nie miała chyba takich zapędów. Też fakt, że imiona starsze i Gosława nie wypalała do Mieszka non stop "Miesiu".
Powieść jest taką pustą wydmuszką, niby udaje, że ma jakąś treść, ale tak naprawdę bardzo niewielką.
Ale czyta się nieźle, jak na ten moment, bo mam ochotę przy lekturze się wyłączyć, a przy "Diablicy" absolutnie nie trzeba myśleć.