Janko, może zmienię zdanie, jak doczytam do końca. Póki co Luc jest strasznie zadufany w sobie. Ciągle powtarza "ja tak chcę" i ma w nosie zdanie innych osób. Odnosi się bez szacunku nie tylko do Catherine, ale też do ludzi wokół niego, nawet do tego lekarza, który badał bohaterkę w szpitalu. Nie znosi sprzeciwu, nie przyznaje się do błędów i jest okropnie despotyczny.
Fragment z samego początku chyba dobitnie pokazuje jakim człowiekiem jest Luc:
"-Ożenić się z tobą? - powtórzył za nią Luc i spojrzał z niedowierzaniem ciemnymi, błyszczącymi oczami. - Dlaczego miałbym chcieć ożenić się z tobą? (mistrz taktu, nie ma co
)
Catherine zadrżała i odwaga opuściła ją.
- Zastanawiam się tylko, czy kiedykolwiek o tym myślałeś? - Drżącymi palcami przestawiła cukierniczkę. Bała się napotkać jego spojrzenie. - Ot, taki sobie pomysł.
- Czyj pomysł? - przerwał jej łagodnie. - Jesteś całkowicie zadowolona ze swojej sytuacji."
Helloł, jak ona go pyta o małżeństwo, to jest chyba oczywiste, że chce czegoś więcej niż tylko być laską do seksu, czymś w rodzaju maskotki, którą można się bawić bez zobowiązań i porzucić jak się znudzi. Raczej nie jest całkowicie zadowolona z sytuacji bo by go o to nie pytała. Wręcz przeciwnie, nie podoba się jej ten układ.
Poza tym (nie chce mi się szukać już konkretnych fragmentów), scena kłótni przed wypadkiem i utratą pamięci. Ona tam parę razy prosi go, żeby wyszedł, nie dotykał jej, a on to ma w dupie. To w zasadzie przez niego dochodzi do wypadku. Ona się go boi. Luc przyznaje, że ją śledził, próbuje ją zastraszać i nawet szantażować, grozi, że jak nie pójdzie z nim, to zniszczy życie jej przyjacielowi i pozbawi go ważnego kontraktu. Nawet jak ona go prosi, żeby odpuścił bo tamten nie ma nic wspólnego ze sprawą, Luc stwierdza, że i tak to zrobi bo mu odbił dziewczynę. To nic, że to nie prawda - on tak myśli, on jest najważniejszy, najmądrzejszy i basta.
Ma ją za puszczalską, bo poszła na kolację z przyjacielem, który ją pocałował. Mało tego, w ogóle nie daje jej dojść do słowa. Ciągle mówi co on by chciał i że ona ma go bezwzględnie słuchać. Niby czemu? Bo sypiał z nią przed laty? To chyba nie oznacza automatycznie ubezwłasnowolnienia. Mogła się na przykład odkochać, albo zmienić zdanie. Jest wolną osobą a nie jego niewolnicą. Nawet jak się z nim nie zgadza to on nie ma prawa jej nękać. Luc mógł spokojnie zapytać dlaczego go opuściła i prowadzić rozmowę jak cywilizowany człowiek ale nie, on wolał ją zastraszać, wydzierać się na nią i grozić jej. Zachowanie Luca to nie jest zachowanie normalnego faceta. Zero klasy i honoru. Ten koleś jest toksyczny. Gdybyś takiego Janko spotkała w prawdziwym życiu, myślałabyś dokładnie tak samo. Pierwsze co mu się należy to spektakularny kop w dupę za drzwi, a potem telefon na policję i sprawa do sądu o stalking. No ale to jest Harlequin, więc nic z tego nie będzie.
Po samym wypadku, on ją porywa, choć wie, że dziewczyna jest oszołomiona i powinna odpocząć. Robi to nawet wbrew zaleceniom lekarza, targa ją po samolotach i helikopterach, mimo że ją boli głowa i źle się czuje. Nawet nie pyta jej o zdanie, tylko robi co mu pasuje. Bezczelnie wykorzystuje jej brak pamięci, żeby ją uwieść. Dojrzały mężczyzna byłby w takiej sytuacji wsparciem, służyłby pomocą ale niczego nie narzucał. A Luc to gówniarz z przerośniętym ego.
Nie mogę się doczekać kiedy i czy w ogóle on wreszcie się opamięta i pokaże z lepszej strony. Póki co straszny z niego buc.
Całe szczęście, że do wypadku Catherine była normalną babką. Zachowanie po wypadku to jej można wybaczyć, bo kompletnie nie ogarnia co się wokół niej dzieje.