Dorotka napisał(a):Ulubiona książka października to... "Czary" Jill Barnett, za to w listopadzie do ulubionych z pewnością zaliczę "Skazanie" Emmy Chase, bo świetnie się przy niej bawię.
Viperina napisał(a):Skończyłam Zakochanych mimo woli:
i z pewnym zaskoczeniem stwierdzam, że było sympatycznie. Przede wszystkim ładnie opisana sfera emocjonalna. Z pewną nieścisłością, bo o tym, że ona go kocha od czterech lat dowiadujemy się po trzech czwartych powieści, zupełnie jakby autorka akurat wpadła na ten pomysł i nie chciało jej się wrócić, żeby dorzucić jakieś info albo choćby sugestię tego na początku. Fabularnie trochę za bardzo. Duet złoczyńców mało przekonujący, w zestawie i pojedynczo. Nie podzielam nadziei na trzeci tom serii, którego bohaterem ma być Nick, koleś nie jest niegrzecznym chłopcem, który miał do szkoły pod górkę, tylko kawałem skurczybyka, w dodatku wykonującym podstępne ruchy. W zasadzie życzyłabym mu poślubienia Theresy i rogów, które by mu w następstwie przyprawiała.
Julia i Alec są natomiast fajną parą, z tym całym dochodzeniem do uczucia, nieporadnością w wyjaśnianiu nieporozumień i głupstwami, które wyczyniają po drodze.
Całość na jakieś 6,5/10. Sympatyczne.
Viperina napisał(a):Kończę część o Lucienie. Temat jest świetny, ale mam wrażenie, że potencjał został nieco zmarnowany (pomysł lepiej pociągnęłaby inna autorka). Ale czyta się nieźle.
Mam natomiast podobne zastrzeżenia co Ty, Kawo, dotyczące konsekwencji w chronologii dat. Otóż w epilogu włoskiego wydania, dziejącym się wiosną 1815 roku Lucien ma bliźniaki. Drugi tom serii zaczyna się w listopadzie 1815 r., zakładałam więc, że bliźniaki Luciena pochodzą z pierwszego małżeństwa. Tymczasem na razie nie ma słowa o żadnych bliźniakach ani w ogóle dzieciach Luciena. A z Arabellą nie zdążyłby ich mieć. Co ciekawe, w polskim wydaniu w ogóle nie ma żadnego epilogu. Ki diabeł?
Edit.
Jednak było dobrze. Ładnie pociągnęła temat - niełatwy, bo do bohatera można było mieć dużo zastrzeżeń, wszak dekadę wcześniej uwiódł i porzucił bohaterkę, na jego korzyść mógł działać młody wiek - miał wtedy zaledwie dwadzieścia lat - a w dodatku fakt, że właśnie odziedziczył po zmarłym ojcu książęcy tytuł i znalazł się, wskutek nieodpowiedzialnych działań wspomnianego ojca, na finansowym dnie, skutkiem czego bardzo potrzebował bogatej dziedziczki. W końcówce dostajemy dodatkowe wyjaśnienie, które dość intensywnie wybiela postać głównego bohatera.
Co jest ładne? Chyba to, że kochał ją rozpaczliwie przez te wszystkie lata. Że chce koniecznie ją odzyskać i nie zawaha się użyć wszelkich dostępnych, także dyskusyjnych środków. Było romantycznie, erotycznie, gorąco, sentymentalnie. Ładnie.
Kupuję ich. I kupuję także dwie pozostałe pary, dość pobieżnie, ale ciągle sympatycznie zarysowane w powieści.
I z tego wszystkiego chyba nawet pociągnę Nicka, chociaż nie lubię gada po pierwszym tomie serii.
Viperina napisał(a):Skończyłam:
She Needed a Husband
When the Earl of Bridgeton, England's most notorious rake, strides into the ballroom, Lady Sara Carrington immediately plans to lure him onto the terrace. The willful beauty's brothers want to marry her off to some stodgy old man to curb her wildness, so she's determined to find her own husband -- one who won't care what she does. Nick is not only indecently handsome and irresistibly charming; he'll also be absolutely perfect.
He Wanted a Mistress
Never has Nick received a more tantalizing proposal -- but because of his past, he's sworn never to marry. Instead, he agrees to give the innocent chit instruction in the art of seduction to help her plan succeed. But when "demonstration" kisses become burningly real, and Sara turns the tables by applying her lessons to him, the infamous rake is in danger of falling in love...with the miss he'd only meant to bed!
Czyli część o Nicku. Powiem szczerze, że z jednej strony podobała mi się najmniej z całej serii (bo nie mój typ bohatera, zdecydowanie), a z drugiej najbardziej, gdyż po pierwsze bohaterka przeczołgała bohatera, a po drugie mamy otwarcie do nowej serii, czyli serii o Pierścieniu talizmanie przechodzącym z rąk do rąk wśród braci Saint John (bracia naszej bohaterki). A najstarszy z braci bardzo rokuje na mój ulubiony typ bohatera (stateczny, pracowity, odpowiedzialny i całkowicie bezbronny wobec swojej wybranki)
Ogólnie na jakieś 6,5, nawet może 7, bo nie przerywam i chce mi się więcej.
Viperina napisał(a):Skończyłam:
czyli pierwszą część serii o pierścieniu talizmanie i jestem nieco rozczarowana. Bohaterem. Bo miał być stateczny, przyzwoity, uczciwy, rzetelny i w ogóle, a okazał się być dupkiem.
A mianowicie, przez trzy czwarte albo i więcej powieści, bo w sumie prawie do samego końca z uporem godnym lepszej sprawy nakłaniał bohaterkę, by została jego kochanką. Gdyż miał narzeczoną, której, co prawda, nie kochał i w zasadzie nie chciał poślubić. No ale umówił się z jej ojcem, a jej samej oświadczył, więc uznał, że jego honor wymaga dotrzymania zobowiązania. Olewając przy tym całkowicie honor naszej bohaterki, którą zatrudnił jako najlepszą nauczycielkę w Londynie (coś na kształt Super Niani) do piątki niesfornych dzieci odziedziczonych po kuzynie. Nad drobnym szczegółem, że bohaterka była zubożałą arystokratką i najlepszą przyjaciółką jego siostry, w ogóle się nie pochylił. No nie tak postępują przyzwoici bohaterowie.
Czytało się bardzo dobrze, kapitalne dzieciaki, fajna bohaterka, tylko ten zgrzyt z bohaterem. Niby później próbował jakoś to odkręcić i jednak czynił starania, by umożliwić małżeństwo, no ale. Rozczarowanie.
Tradycyjnie także niekonsekwencja wiekowa, typowa dla Hawkins. W poprzednim tomie bohater ma 31 lat, akcja poprzedniego tomu dzieje się rok wcześniej, więc wedle naprawdę podstawowej matematyki powinien mieć lat 32. Tymczasem ma 35.
Ocena ogólna: 7/10, bo odjęłam punkt za bohatera.
Viperina napisał(a):I ostatni tom serii o pierścieniu talizmanie (przeskoczyłam środkowe trzy tomy, może do nich wrócę).
Powiem tak: zapowiadało się bardzo dobrze, fajna historia o ciekawych ludziach. Niestety, pod koniec, kiedy miało nastąpić samoprzeczołganie się bohatera (które w istocie nastąpiło), to autorka zrobiła to tak niedorzecznie fabularnie, że aż bolały zęby (w dużym skrócie, jak on się w końcu zorientował, że ją kocha, a było na to ciut późno, bo ona go właśnie zostawiła, to postanowił ją odzyskać w zupełnie bezsensowny sposób, ona się oczywiście szybciutko ogarnęła i mu wybaczyła). No słabe to było i dość intensywnie obniżyło moją ocenę książki.
Całość na 7/10, jeden punkt poleciał za końcówkę, gdyby nie końcówka, to byłaby to najlepsza książka Hawkins, jaką przeczytałam.
Powrót do Czytamy i rozmawiamy
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość