Uuuuuuuuuuuuffffffffffffffffffffff...
Skończyłam:
czyli "Sekretny portret miłości", którego polskiej okładki nie wkleję, gdyż jest jakościowo spójna z powieścią.
Otóż przede wszystkim chcę podkreślić, że jestem fanką Sary MacLean. Przeczytałam wszystko, co napisała (z wyjątkiem "The Season", bo to wyszło tylko po angielsku) i w znakomitej większości mi się podobało (poza Trzema twarzami damy, którą jednak stawiam znacznie wyżej od Sekretnego portretu miłości). Dlatego ostatnia powieść autorki przyprawiała mnie na zmianę w stupor i w facepalma. Oczywiście, wynika to także częściowo z faktu, że autorkom lubianym stawiamy poprzeczkę wyżej. Ale po kolei.
Historia jest niedorzeczna. Miało być zabawnie, ale już sam początek, wedle którego siedemnastu książąt zginęło w ciągu dwóch tygodni, jest, delikatnie mówiąc, zbyt naciągany nawet jak na ten gatunek literacki. Ale pal sześć, może miało być zabawnie i nieprawdopodobnie już od początku. Idźmy dalej: relacja sentymentalna między bohaterami. Po krótce: on się w niej zakochuje, bo ona jest ładna, a ona w nim, bo jest duży i... no jest po prostu. Wszystko wskazuje na to, że nasza bohaterka zakochuje się w każdym mężczyźnie, z którym udaje jej się nawiązać konwersację, ponieważ wcześniej była zakochana w jedynym mężczyźnie, który w ogóle zwrócił na nią uwagę (była outsiderką plączącą się na obrzeżach towarzystwa). Dodatkową trudnością mógłby tu wydawać się fakt, że nasza bohaterka właśnie przeżyła zawód miłosny, który przyniósł jej także złą sławę, a nawet skandal w wyższych sferach. Powinna zatem (psychologicznie rzecz biorąc) odczuwać pewien dystans, by nie rzec niechęć w stosunku do płci przeciwnej. Ale nie. Zaledwie kilka dni po tym, jak liczyła na oświadczyny ze strony ukochanego mężczyzny (którego, co nie bez znaczenia, była także kochanką) i po publicznym odrzuceniu ze strony tegoż ukochanego oraz zapowiedzi pokazania całemu Londynowi, a następnie całej Europie i kawałkowi Ameryki, jej aktu, nasza bohaterka ochoczo zakochuje się w naszym bohaterze. Warto dodać, że żadne z bohaterów niemal do końca powieści nie mówi, dlaczego się właściwie zakochało. Ok, ok, miłość jest niepojęta, zdarzają się takie cielęce zakochania, ale od pani MacLean wymagam jednak więcej.
Idźmy dalej. Nasz bohater postanawia wydać za mąż naszą bohaterkę, gdyż w ten sposób chce ułożyć jej szczęśliwe życie. Nasza bohaterka jasno i czytelnie deklaruje, że nie chce wychodzić za mąż, że chce wyjechać na wieś, kupić ładny domek z koronkowymi firankami i żyć w spokoju i sielance. Nasz bohater nie przyjmuje do wiadomości deklaracji bohaterki, szuka jej na siłę męża, gdyż wie lepiej, co będzie dla niej dobre. Typ do zabicia szpadlem.
Potem dochodzi do serii klasycznych zdarzeń prowadzących do obściskiwania się bohaterów w różnych miejscach i spektakularnych wycofywań się bohatera wskutek tychże obściskiwań. Bo mianowicie bohater ma z sobą problem. Nie, nie od czapy tym razem, rzeczywiście facet powinien dojść z sobą do porządku i to sobie poukładać, ale w normalnych warunkach, jak mężczyzna po przejściach i kobieta z przeszłością się spotykają, to z reguły każde z nich jednak widzi jakąś nadzieję na szczęśliwe zakończenie, mogą podchodzić do siebie na początku nieufnie (czego nie ma w powieści), ale jednak chcą spróbować (czego nie ma w powieści po jego stronie). Paradoksalnie jedynym sensownym zabiegiem fabularnym w książce jest finał. Tak, to ma sens i tak się to powinno było odbyć.
I last, but not least, tłumaczenie. Spójne z tytułem serii, wszak seria jest o skandalach. Parę przykładów:
Nic więc nie mógł poradzić na te słowa.
Nic nie mógł poradzić, choć czuł, że zbyt dobrze ono do niego pasuje, całkiem jak za ciasny halsztuk na jego szyi.Tyle że nie interesowała ją wcale ta prawda.Jako ktoś mający wielkie poczucie własnej wartości i ledwie szczyptę tej prawdziwej Derek Hawkins spędzał większość czasu w towarzystwie socjety, usiłując przekonać arystokrację, że jego wartość jest równie dobrze uzasadniona, jak ta prawdziwa, znikoma*.*Czy ktoś może mi wyjaśnić, o co w tym zdaniu chodzi?
Parę nieścisłości logicznych:
Na początku powieści, Derek mówi:
– Spójrz na nią, Londynie! Bądź świadkiem jej namiętności! Jej uczuć! Jej piękności! A potem powróć tutaj za miesiąc, ostatniego dnia wystawy, aby ujrzeć to wszystko w jeszcze piękniejszej formie. Jeszcze bardziej pełnej namiętności. Wycisnę łzy dorosłym dzięki memu dziełu. Poczują się, jakby stanęli twarzą w twarz z Bogiem!Następnie dowiadujemy się, że akcja dzieje się
"dwa tygodnie i cztery dni później".
Sama akcja powieści trwa około dziesięciu dni, po czym:
Nie mogła sobie tego wyobrazić teraz, dwa miesiące po wszystkim, co się wydarzyło na wystawie.Dziwnych zabiegów czasowych jest więcej, na początku prawnik:
Stwierdzenie, że stał z nim twarzą w twarz, nie było ścisłe. Bernard najpierw został przywitany przez piękną młodą kobietę, potem zaś pozostawiono go, by czekał wśród wielkich tapiserii i kilku sztuk starej broni porozwieszanej tu i ówdzie na ścianach.Ową młodą kobietą jest młodsza siostra Aleka, młodsza od niego o szesnaście lat, a zdarzenie to ma miejsce pięć lat przed właściwą akcją powieści, kiedy dziewczynka ma 13 lat. W najlepszym razie jest dziewczyną, a nie młodą kobietą.
I na koniec wisienka na torcie, naprawdę smakowita:
- Ośmielasz się poprawiać księciów?To tłumaczenie i całkowity brak korekty i redakcji to jest prawdziwy SKANDAL!
Reasumując, nie jestem nadmiernie oszczędną, ani gospodarną kobietą, ale 26,90 PLN, które wydałam na tę książkę (w wersji ebukowej) było najgorzej wydanymi przeze mnie pieniędzmi w ostatnim czasie.
Całość 1/10 i to tylko za końcówkę.
Aha, liczyłam, że Stanhope będzie z Sesily, a on się ożenił z jakąś wdówką...