Humor nie wyklucza przecież przynależności do romansu. Jest bardzo dużo romansów, w których występują śmieszne sceny, sytuacje lub dialogi. Humor nie jest też bezwzględną cechą chick litów, bo istnieją chick lity bez humoru.
To samo dotyczy bohaterek, które uważają się za niedoskonałe lub za grube - nigdzie nie jest powiedziane, że w romansie muszą same siebie uwielbiać. Natomiast na pewno zdarzają się doskonałe lub szczupłe bohaterki w chick litach, więc puszystość bohaterek także nie jest cechą gatunku, a tylko książki "Bridget Jones".
W chick litach, oprócz narracji pierwszoplanowej, jest dużo więcej cech, których "Bet Me" nie spełnia. Np. brak scen seksu, jedna sztuka bohaterów pierwszoplanowych itd., itp.
Dla mnie "Bet Me" nadal na pewno nie jest chick litem. Jest na sto procent romansem.
Viperina napisał(a):Chociaż przyznam, że rozczarowałam się trochę epilogiem,
Ja też.
Dla mnie decyzja autorki nie była spójna z książką. Bohaterka, która przez całą książkę udowodniała, że jest mądra, nagle palnęła wielką głupotę. Uzasadniennie jej decyzji było kompletnie bez sensu. Nie mam problemu z jej decyzją, bo wolno jej żyć jak chce, ale to uzasadnienie było beznadziejne.