Nie tykajcie
Splendor!
http://www.goodreads.com/book/show/21416370-splendorKsiążka zapowiadała się całkiem fajnie: milioner przez wiele lat wzdycha do dużo młodszej, zamężnej pracownicy, no i w końcu dostaje szansę od losu w postaci rozwodu swej ukochanej. Myślałam, że najgorsze co może się zdarzyć to jakieś tam podobieństwo do
50 twarzy Greya. Ależ się myliłam.
Grey to przy tym całkiem dobry romans. Anastazja to inteligentna, niezależna kobieta a Grey jest milusi i wcale nie kontroluje swojej ukochanej.
Nie doczytałam nawet do połowy. Wymiękłam gdy on zaczął totalnie traktować ją jak dziecko (a sceny seksu niczym z erotyków nie najwyższych lotów
), a ona nawet nie udawała, że ją to razi. Ani to że on, nim pójdą na pierwszą randkę, kupuje jej całą garderobę
(wg kogo to niby takie romantyczne? ). Nawet EL James umiała lepiej to napisać i Anastazja przynajmniej udawała, że ją to uraża. Potem on oznajmia jej, że musi zrezygnować z pracy u niego bo on ma taką złotą zasadę, że nie romansuje z pracownicami i źle by to wyglądało
. Ona oczywiście potulnie przytakuje
ale nawet to nie jest najgorsze. Pan Milioner dochodzi do wniosku, że nie może z bohaterką rozstać się nawet na chwilę, więc będzie ona mu wszędzie towarzyszyć jako asystentka nie asystentka. Czyli jej nie zatrudni ale ona będzie mu pomagać. Za darmo albo tak jakby za te wszystkie kiecki. Ona oczywiście ochoczo przystaje, bo, i to chyba największy żart losu, przynajmniej będzie mogła robić coś pożytecznego
. A potem jeszcze pytała go o pozwolenie żeby spotykać się z tą jedną jedyną przyjazną jej na świecie kumpelą
. On oczywiście wspaniałomyślnie się zgadza. W końcu kumpela jest zaręczona i nie wyciągnie mu dziewczyny na żadne polowanie na facetów. W ogóle śmieszna rzecz z tą psiapsiółką. Bohaterka przedstawiona jest jako istny anioł, tak pod względem urody jak i charakteru (w efekcie głupia jak but) i wszyscy ale to wszyscy ją kochają. Z wyjątkiem okropnych, zawistnych suk co by chciały przespać się z jej facetem oczywiście. I tak ją wszyscy kochają, że nie ma żadnych przyjaciół. Gdzie tu logika?
To samo z rzeczami materialnymi. Niby w ogóle ją nie obchodzą a w pewnym momencie toniemy w opisach ubrań, samochodów, wnętrz. Więcej tego niż w Greyu.
I to nawet nie jest połowa książki. Dałam sobie spokój i naprawdę nie raczę po to sięgać. Szkoda nerwów.