U mnie tradycyjnie...
The Eye of Love Kolejna świetna powieść
Margery Sharp. Uwielbiam jej styl: elegancki, mądry... i prześmiewczy. Oj wyśmiewa swoich bohaterów, ale robi to z sercem, no i ostatecznie serwuje im szczęśliwe zakończenia. Tym razem na swoje HEA poczekać musiała frapująca para. Ona - chuda, niezbyt atrakcyjna czterdziestolatka, posiadaczka dziewięcioletniej siostrzenicy - prawdopodobnie najbardziej rzeczowego dziecka pod słońcem. On - przy kości, niezbyt atrakcyjny pięćdziesięciolatek, posiadacz matki, która wie czego chce. Od 10 lat mają płomienny romans i są dla siebie wszystkim, miłością i skończonymi pięknościami. Jednak problemy finansowe i mocno trzymająca pantofel matka sprawiają, że nasz bohater musi zaręczyć się z inną... Kończy więc swój namiętny romans i oboje zaczynają cierpieć katusze
Książka jest z 1957, a ja się zastanawiam ile jest jeszcze takich pereł, których pewnie nigdy nie odkryję...
I znów ulubieniec z kategorii 'kolejnych'.
Jeannie Lin ma świetne pióro, dobre oko do subtelnych emocji i rzadko mnie w związku z tym rzadko mnie zawodzi. W
The Jade Temptress spotykamy bohaterów znanych już z The Lotus Palace: piękną i sławną kurtyzanę Mingyu i mrukliwego, zamkniętego w sobie posterunkowego Wu Kaifenga (ok, zapewne posterunkowy to niezbyt udane określenie w kontekście średniowiecznych Chin
). Spotykają się po raz kolejny w kryzysowej sytuacji - ktoś brutalnie zamordował protektora Mingyu i ta boi się, że podejrzenie padnie na nią. I Mingyu, i Wu Kaifeng to ewidentnie dorosłe i dojrzałe postaci - i przyznam, że z przyjemnością o takich się czyta.
I na koniec honorowe wyróżnienie dla
Artistic License Elle Pierson, o której to książce pisałam już
tu.