duzzza22 napisał(a):Ja nie wiem czy to też nie będzie podobne jak u Kasi i Marka, ona go kochała dłużej, a on jej nie zauważał czy cuś
Dokładnie tak było.
I na dokładkę powtórzył się schemat, że się kiedyś bzyknęli, a potem dalej całymi latami byli tylko przyjaciółmi.
duzzza22 napisał(a):To się wcale nie pomyliłam
Ja też właśnie nie kojarzę, ale moje majaki mówią, że albo na jakiejś szkolnej imprezie, ognisku czy coś albo w samej szkole.
Mieszkali w dzieciństwie w jednym domu jak Paweł i Gaweł.
Słucham dalej audiobooka "Najlepsze jest najbliżej" i mam takie same wrażenia jak przy poprzednich książkach pani Kursy: że miło, łatwo i przyjemnie, ale przy tym nudy na pudy. Zupełnie jak u Szwai.
Przy "Tajemnicy sosnowego dworku" potrafiłam sobie jeszcze wmówić, że nie szkodzi, że jest tak mało atrakcji w tekście, bo tyle też może czasem wystarczyć. Ale już mi się skończyła dobra wola.
To po prostu nie są książki dla mnie. Nie na obecnym etapie życia. Gdybym była emerytką zmęczoną życiem, albo gdybym miała uciążliwą pracę i musiała się po niej odprężyć, to pewnie byłabym zachwycona, ale ja mam odwrotnie, w życiu mam za mało wrażeń i emocji, więc potrzebne mi są książkowe. Na razie w książkach pani Kursy niczego takiego dla siebie nie znalazłam.
To są romanse, w których wątek miłosny jest na miarę harlequina. I nie jest to komplement.
"Tajemnica sosnowego dworku" to był harlequin z serii Paranormal, a "Najlepsze jest najbliżej" to bardzo typowy Medical.
W obu tych książkach jest tak samo: jest mały wątek romansowy, który nie wystarczylby nawet na zapełnienie nowelki, więc otoczony jest dodatkowymi scenami, by ilością starczyło na powieść. Dla mnie z tych scen nic nie wynika, są tam jakby na siłę. Szczególnie te medyczne.
Mam za sobą dopiero jedną trzecią książki, więc jeszcze liczę na to, że może coś się zaraz odmieni i, zamiast wątków medycznych i zdrowotnych, pojawią się jakieś inne sprawy, które będą dla mnie ciekawsze. Albo przynajmniej zaczną szaleć jakieś emocje.