Przeczytałam:
Nie, wróć, kłamię. Przekartkowałam. Zwłaszcza w końcówce, kiedy jednak zabrakło mi cierpliwości. Otóż mianowicie, jestem w stanie podchodzić dość pobłażliwie do wątków pobocznych. Nie oczekuję prawdy ani nadmiernej wiarygodności historycznej, zwłaszcza jeśli relacje między bohaterami są fajnie opisane i budzą u czytelniczki emocje. No ale. Są granice. Tu mamy akurat romans z wątkami szpiegowskimi w tle. To znaczy, zapewne taki był zamysł autorki, bo wyszło jej coś w stylu Gangu Olsena. Szpiedzy profesjonalni i szpiedzy in spe zachowujący się tak idiotycznie, że bardziej chyba nie można.
Ale po kolei. Otóż już samo zadzierzgnięcie akcji jest kretyńskie. Główny bohater będący młodym dyplomatą i szpiegiem nawiązuje, podczas Kongresu Wiedeńskiego, podejrzaną znajomość ze Zmysłową Rosyjską Hrabiną podejrzewaną o szpiegowanie na rzecz nie do końca wiadomo kogo. Żeby go od hrabiny odciągnąć, jego zwierzchnik ściąga do Wiednia pannę, która przez ostatnią dekadę była guwernantką, ale wcześniej odrzuciła oświadczyny głównego bohatera, bo chciał się z nią ożenić wyłącznie dla posagu, który podówczas jeszcze posiadała. I teraz ma przyjechać i odciągnąć go od Zmysłowej Rosyjskiej Hrabiny, której ów as dyplomacji i wywiadu miałby niechcąco przekazywać informacje. Czujecie bezsens tego manewru? Potem jest jeszcze gorzej, bohaterka przyjeżdża, usiłuje szpiegować, bo zawsze marzyła o ciekawym życiu, spotyka się z różnymi ludźmi, którzy także szpiegują, w tym ze Zmysłową Rosyjską Hrabiną i Ekscentrycznym Włoskim Malarzem, gadają sobie o różnych rzeczach, w tym o warsztacie szpiegowania, zadają sobie nawzajem z dooopy wyjęte pytania, z których jednoznacznie wynika, że ich celem jest wyciągnięcie informacji, w międzyczasie główni bohaterowie się sobą zainteresowywują, dochodzi do różnych niedorzecznych rzeczy, jak choćby podkupywanie sobie wzajemnie osobników śledzących, porwanie, wywiezienie na bezludną wyspę, cudowne odratowanie i dalej nie wiem, bo odpadłam. Odpadłam mianowicie w momencie, kiedy główny szef siatki szpiegowskiej zapytał główną bohaterkę, czy w parę tygodni nauczy się rosyjskiego. Jasne, że się nauczy, bo ma talent do języków. No ludzie. Są granice. Dodam, że odpadłam daleko, bo rzecz działa się w okolicach strony 200 na 270 całości.
Relacja między bohaterami była przedstawiana nawet dość obiecująco (wiecie, klasyczny wątek, że on niby bawidamek i ona go nie interesuje, ale niedajbuk, żeby jej się coś stało albo żeby zainteresowała się kimś innym). Niestety wątek ten został skutecznie zdominowany przez szpiegowskie wyczyny obojga bohaterów.
Reasumując, odradzam, popatrzcie sobie na okładkę, bo faktycznie ładna, ale nie marnujcie na to czasu, bo szkoda życia.