Przeczytałam:
To była moja pierwsza Duran, raczej pewniak, bo bardzo wszędzie chwalona książka. Przyznam, że było to co najmniej drugie moje podejście pod tę książkę. Tym razem udane. Początek dość niemrawy, przyznam, w ogóle cała część, której akcja dzieje się w Indiach, niespecjalnie mnie porwała, dużo zdarzeń, mnogość miejsc i bohaterów, dialogi przeplatane wstawkami w urdu, czytało się to dość ciężko. I połapać się w tym, co się w zasadzie wydarzyło, nie było łatwo. Za to przeniesienie akcji do Anglii! Strzał w dziesiątkę! Nie mogłam się oderwać. Dwójka głównych bohaterów fajna, choć pokazana mało wyraziście, moim zdaniem. W zasadzie bardziej domyślamy się ich emocji i motywów niż są one nam podane. Co może być plusem, wszak czytelnik nie jest idiotą i może nawet powinien sam się zamyślić nad tym, co czyta. Czarne charaktery nieco zbyt jednowymiarowe, ale za to nie ma problemu z ich nielubieniem.
Na pewno pociągnę autorkę, bo debiutancka powieść do tego zachęca.
Jakieś 7/10.