I przeczytałam
"Siostrzyczki" Rzeczywiście 2 w 1.
Jednak brakowało mi jeszcze rozpisania tych relacji między tymi parami, jeszcze kilku stron by skończyć, dopiąć oba związki.
Książka mi się spodobała, w sumie nic specjalnego, ale przyjemnie się czyta. Potrzebowałam troszkę takiego zresetowania się po ostatnich mało przyjemnych czasach. Głównie wszystko skupia się na rozwiązaniu tego kto zabił. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się za dobrze rozpisanego wątku sensacyjnego/kryminalnego, ale poczułam się bardzo mile zaskoczona. Do samego końca częściową zagadką było dla mnie jak to się wszystko skończy. Może i wiadomo kto, ale nie wiadomo jak. Krentz bardzo zgrabnie poprowadziła całą intrygę.
Tylko no właśnie brakowało mi troszkę jednak tego romansowego wątku. Był, ale nie do końca mnie satysfakcjonowało to wszystko na koniec. Czułam niedosyt. Madeline i Jack fajnie się między sobą droczyli
Daphne i Abe słodcy, szczególnie on chytrze wciskający jej jedzenie
Ubawiłam się przednie jak przeczytałam komentarz Madeline na to, że zmarły mąż Daphne
Madeline podsumowuje to tak:
„- Spójrz na to inaczej. Jego już nie ma, a ty żyjesz nadal. Jeśli chodzi o zemstę, chyba nie ma lepszej niż przeżyć sukinsyna.” Poza tym Amber zaskakuje, tylko 11 błędów wychwyciłam.
Stwierdziłam ostatnio, że będę sobie wszystkie błędy z danych książek wypisywać. Później puszczę zbiorowego maila do wydawnictwa. Ciekawe jaki będzie odzew, pewnie żaden, ale chociaż coś w kierunku polepszenia korekty zrobię
Książce daję 4-4,5 na 5 na GR