zacznę od tego, że nie jestem fanką Balogh, choć pewnie nie mam prawa mówić czy jestem czy nie, bo do niedawna przeczytałam zaledwie "Zatańczymy?", a to przecież tylko jedna książka była
ale to się zmieniło...kolejne 4 za mną i 5 się szykuje
no, ale...przez okropne okładki Ambera ominęłaby mnie przyjemność poznania rodzinki Huxtable! bo to była przyjemność! ale fanką jeszcze nie jestem!
Może na początek "Najpierw ślub", chyba z tych 4, które czytałam ta była najgorsza, ale się wkęciłam się na tyle, że chciałam czytać następne części.. a to świadczy, że źle nie było!
początek to taka 'Duma i uprzedzenie' i scena z pierwszego spotkania Elizabeth i Darcy'ego, naprawdę nie mogłam się oprzeć przekonaniu, że Balogh się na tym wzorowała, gdy Vanessa poznała Elliotta
i wiecie co? to było fajne.. i cała ta otoczka z ich byciem ze sobą.. on jej tak bardzo nie lubił, tak bardzo mu się nie podobała.. a jej tak bardzo przeszkadzało, że on taaaaki sztywny jest ale w końcu Vanessa miała pewne postanowienie, żeby tylko siostrę uchronić przed niechcianym małżeństem! i doprowadziła do tego, że Elliott się jej oświadczył... a to w tym wszystkim dopiero początek... fajnie było...
później było "Potem uwodzenie" i wiecie co? Ja mam słabość do hulaków!
zakochałam się w Jasperze
podobała mi się ta część, właśnie z powodu Jaspera! ale z niego był drań! i ten zakład! cóż zaskoczył mnie koleś jak był bezwzględny (albo pijany) ale Kate na niego podziałała, i wicie co? wierzę, że od samego początku był w niej totalnie zakochany!
albo od prawie samego początku.. i ten jego drugi zakład, już po ślubie... oj kochał, kochał tylko potrzebował to wszystko zrozumieć! wzruszyłam się niesamowicie na tej części cyklu
dalej "W końcu miłość" i historia Meg i Duncana.. cholipcia! to naprawdę było fajne
ta cała tajemnica związana ze skandalem, przez który Duncan został odtrącony przez socjetę.. przeżywałam razem z nimi to co się działo! cudnie!
ale "Uwieść anioła" przebiło wszystko! nie wiem jak będzie z następną częścią cyklu, bo dopiero dziś się dowiedziałam, że i Con ma swoją historię, ale po zakończeniu "Uwieść..." nie mogło być inaczej i Con musiał mieć swoje HEA, bo jakoś nie mogłam uwierzyć, że on naprawdę był zły..
ale wracając do "Uwieść anioła".. pochłonęłam książkę w pół dnia! ale czytałam bez przerwy (cudnie być samemu w domu!
) Cassandra była cudowna! cierpienie, które w sobie nosiła - ciemność! a prawda była taka, że w niej tyle dobra było, tyle miłości, w którą ona sama nie wierzyła.. ech...wspaniała była! co prawda pomysł na życie nie miała najlepszy, ale nie wierzyła, że może jakoś inaczej o siebie i swoich bliskich zadbać...
i choć początek znajomości Cassie i Stephena był jaki był to wszystko dążyło do tego co się wydarzyło między nimi! oj! wspaniałe było to wszystko! zakochałam się w tej książce! chcę ją w prywatne biblioteczce!
a teraz przede mną część ostatnia - pani w bibliotece nawet nie miała świadomość, że jest coś dalej, będzie trzeba ją uświadomić