Teraz jest 22 listopada 2024, o 07:37

Czym jest romans?

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 6741
Dołączył(a): 13 lutego 2014, o 09:54
Ulubiona autorka/autor: Krentz

Post przez szuwarek » 12 stycznia 2016, o 14:16

oj na pewno jest, i chyba raczej współczesna. gdzie facet butem knutem, ale samiec alfa (motocyklista wytatuowany najpewniej) i pomiata i wyciera...
coś podobnego zaczęłam lecz porzuciłam - po angielsku było :mysli: nie wiem czy nie Ashley :mysli:
ale ja własnie mogę się tak samo oburzać na mizoginizm w niektórych NA czy YA, gdzie bohater jest samcem stukaczem, traktującym kobiety jako zabawki na jedna noc, a bohaterka nie dosyć, że to toleruje, na równi z nim traktuje te jedno nocne przygody jak śfinia.
Ostatnio edytowano 12 stycznia 2016, o 14:25 przez szuwarek, łącznie edytowano 2 razy
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować

Avatar użytkownika
 
Posty: 3879
Dołączył(a): 28 grudnia 2015, o 10:41
Lokalizacja: Tarnów
Ulubiona autorka/autor: Gabriel Garcia Marquez

Post przez Szczypta_Kasi » 12 stycznia 2016, o 14:21

Wydaje mi się, że tacy bohaterowie przeszli teraz do podgatunku paranormal.
No bo przecież nikt nie zarzuci niepoprawności politycznej demonowi, wilkołakowi, czy wampirowi. Czasem nawet tacy palą bo im przecież nie zaszkodzi. I seks bez zabezpieczeń uprawiają - jak w latach osiemdziesiątych ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 12 stycznia 2016, o 21:07

wszystko pięknie tylko wlasnie brak swoistego dopracowania fabularnego takich publikacji :)
paradoksalnie fanfiki są "bardziej" bo wspólnotowa edycja / krytyka krewnych i znajomych działa lepiej... i czesto "na żywo".
a edycja w tej trochę bardziej self-edited branży ogranicza pracę nad tekstem.

krytyka ciekawego pomysłu ale słabego tekstu jest trudna - trudno rozdzielić, czego w sumie się człowiek czepia tudzież czy faktycznie chodzi o styl / redakcję czy całą mitologie i budowę fabularną ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 14 stycznia 2016, o 23:22

Fringilla napisał(a):czy to tylko moje wrażenie, że nie ma już tak widocznego zróżnicowania i poprawność wydawnicza króluje?
jeden typ bohatera, jeden typ akceptowalnego zachowania bohaterki (paradoksalnie!)?

Chyba tak.

Fringilla napisał(a):ale kurcze blade za bardzo najnowsza Balogh (konkluzje do bani - ostatnio nawet popełniłam 2 strony recenzji przemyślnie przed zakończeniem lektury... ale niestety finał odebrał wenę i ochotę publikacji ;)

Jaki tytuł?

Miedzy innymi właśnie dlatego cykl Dirty Cheryl McIntyre zwrócił moją uwagę, gdyż wychodzi poza konwencje romansu, jakiego znam i w zasadzie to była jednych lepszych rzeczy, które czytałam w tamtym roku, choć końcówka w kilku momentach mogłaby być inaczej zaakcentowana. Naprawdę nie sądziłam, że czegoś takiego się doczekam, czyli braku usprawiedliwiania na siłę własnych czynów albo niepotrzebnego umoralniania.
W gruncie rzeczy coraz bardziej dla mnie zauważalne staje się to, że w romansach autorki coraz rzadziej się przykładają się do historii, idąc po łebkach. Jakby nie warto było się wysilać bądź nie miały pojęcia, jak się zabrać do tematu. W efekcie bywa, że niektóre harlequiny mają więcej głębi. Może po części stąd wynika, że wiele się zmieniło, ponieważ nie każdy, kto bierze się za pisanie, do tego się nadaje i tym samym wiele dobrych koncepcji czy też wątków zostało schrzanione. No i wybiera się na ogół łatwiejsze rozwiązania…
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 15 stycznia 2016, o 00:11

Only a Promise.

nie wiem nie wiem, cos mnie gnębi, ale diagnoza trudna.

w każdym raie wróciłam do serii/cyklu Signet i... kurcze, to nie ja się zmieniłam, odbiór ten sam co przed laty pozostał (a czytam tytuły, których nie znam ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 15 stycznia 2016, o 01:11

Z niektórymi książkami tak właśnie jest – niby na oko jest w porządku, ale coś nie daje spokoju, uwiera.
No i na pewno się zmieniamy i tym samym nie wszystkie książki, które wcześniej się podobały, będą nam odpowiadać po latach. Sama tak mam kilkoma pozycjami. Chyba taka kolej rzeczy.

W Balogh mam spore zaległości.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 6741
Dołączył(a): 13 lutego 2014, o 09:54
Ulubiona autorka/autor: Krentz

Post przez szuwarek » 15 stycznia 2016, o 09:45

Fringilla napisał(a):krytyka ciekawego pomysłu ale słabego tekstu jest trudna - trudno rozdzielić, czego w sumie się człowiek czepia tudzież czy faktycznie chodzi o styl / redakcję czy całą mitologie i budowę fabularną ;)

czasem trudno jest rozróżnić co nam nie pasuje: czy fabuła czy język autorki czy ogólnie zupełnie nie nasza para kaloszy.
I nie wiem dlaczego, ale przy paranormalach istnieje większa tolerancja. A co za tym niestety idzie, każda domorosła autorka tworzy kolejne kopie wilkołaczych i wampirzych romansów, niestety coraz częściej beznadziejnych i wtórnych do bólu. Przelewają na papier swoje fantazje Zmierzcho czy greyo pochodne. I w ten sposób strasznie psuja rynek.
Napisanie romansu historycznego jest już jednak znacznie trudniejsze, chociaż tam łatwiej o powtarzalność . no bo ile mamy możliwości i kombinowania, żeby jednak bohater był bohaterem a bohaterka nie była skończoną kretynką? i jeszcze utrzymać to w ryzach quasi historycznych?
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 15 stycznia 2016, o 19:00

W zasadzie tak, ale niektórzy zdają się na to nie zważać, bo przecież nie brakuje kiepskich historyków. Poza tym mam wrażenie, że pewne autorki patrzą, jaka tematyka znajduje się na liście najlepiej sprzedających książek i na tej podstawie dokonują wyboru, pisząc własną wersję, nie przejmując się tym, czy to ma sens, czy też nie.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 28 marca 2016, o 01:15

tak sobie weszłam w ramach nocnych peregrynacji wikipediowych (ok, czytałam uprzednio parę omówień balansu płciowego wśród redaktorów Wikipedii... na które trafiłam w sumie czytając o Aborygenkach i australijskim snieniu, ale nie takie rzeczy już się robiło lol)
na definicję romansu i szoku doznałam, że tak konkretnie.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Romans_%2 ... teracki%29
(acz oczywiście można się trochę do paru elementów przyczepić :P ech, nie ma jak rozkimna na cześci pierwsze :lol:

w efekcie zajrzałam na stronę Dyskusji, żeby zobaczyć, kto popełnić to dzieło, a tam... info, że to tłumaczenie wersji EN i - uwaga - węgierskiej (zresztą na całej Wiki węgierskie dzieło ma status wysoko cenionej definicji :)
ten węgierski aspekt mnie zastanowił... i komu w ogóle się chciało ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 28 marca 2016, o 19:41

Fajne. Nie 10/10, ale fajne :lol:

Po lekturze Architektoniki literackiego romansu Martuszewskiej mam wrażenie, że każda informacja po polsku o historii/backgroundzie jest na wagę złota. Nie żeby to była taka zła książka, ale ponieważ autorka zignorowała właściwie wszystko poza tym, co wyszło w PL, czytelnikowi przychodzi np. czytać historię seksu w romansie przeskakującą z międzywojnia do harlekinów wydawanych u nas w latach 90.
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 28 marca 2016, o 21:15

ale co wyszło po polsku w międzyczasie czyli czy zaliczasz też polskie autorki?
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 29 marca 2016, o 21:11

Z tego co kojarzę to polskie nazwiska w tej książce pojawiały się raczej w okolicach wspomnianego międzywojnia... Głowy nie dam, że kogoś późniejszego nie było, ale jednak zjawisko 'romansu współcześnie pisanego' opiera się tam na autorkach anglojęzycznych.
"I read a story to-night. It ended unhappily. I was wretched until I had invented a happy ending for it. I shall always end my stories happily. I don't care whether it's 'true to life' or not. It's true to life as it should be and that's a better truth than the other."

Emily Byrd Starr

Avatar użytkownika
 
Posty: 6741
Dołączył(a): 13 lutego 2014, o 09:54
Ulubiona autorka/autor: Krentz

Post przez szuwarek » 16 czerwca 2016, o 17:30

Zastanawiam sie ostatnio czym jest obecny romans? bo dla mnie to dalej ma być miła historia miłosna, z elementami dramatów ale bez przesady. Indywidualnie już lubię żeby nie było zdrad, kłamstw, tych trzecich. a im dłużej przyglądam się nowościom, zwłaszcza NA czy YA to mam wrażenie, że nasilenie dramatu, koszmarów życiowych i cierpienia bohaterów zaczyna przysłaniać romans jako romans. Mizoginizm bohaterek, które zamiast potępiać przedmiotowe traktowanie kobiet popierają i same biorą udział w gnojeniu innych kobiet. Czy ma im (i czytelniczkom) dać poczucie wyższości? A ostatnio silnie marketingowo wypromowana trylogia Pani Fisher to już w moim przekonaniu historia o rozbiciu dwóch związków . Gdzie trudno lubić bohaterkę - w sumie kibicuje sie tej mniej wrednej. Uczucie jednostki jest stawiane ponad wszystko. I żal mi, bo o ile zaobserwowałam takie postępowanie w życiu dookoła to nie umiem go kupić w książce. No chyba, że to powieść obyczajowa , ale romans? Zachwyty czytelniczek na lc czy gr są pełne zachwytów. A ja pytam nad czym? Zrobienie z tej trzeciej jeszcze większej s..ki nie IMHO nie usprawiedliwia bohaterki nr 1. A gdzie tu mężczyzna? Bezwolny ślepy poddający sie manipulacjo dwóch kobiet? Ciekawa jestem czy gdyby w życiu mężów czy partnerów tych zachwyconych dziewczyn pojawiła się wredna była, która stwierdziła, że chce odzyskać faceta też byłyby tak zachwycone.
Nie wiem, może zmęczenie wielkie daje o sobie znać ale czuje się tym nowym świecie romansu zagubiona.
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 16 czerwca 2016, o 17:58

to jest świetne otwarcie duzej dyskusji :P
ja bardzo chętnie wezmę udział :lol:
jak tylko będę mieć jakiś wolny weekend...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6741
Dołączył(a): 13 lutego 2014, o 09:54
Ulubiona autorka/autor: Krentz

Post przez szuwarek » 16 czerwca 2016, o 18:10

ja własnie wróciłam i jestem koszmarnie zmęczona i nie pisze składnie, ale tak mi się poskładało..
tyle o samej definicji wikipedia
https://pl.wikipedia.org/wiki/Romans_(w ... _literacki)
a tam to co mi odpowiada i co mi sie podoba
Zdaniem Amerykańskiego Stowarzyszenia Pisarzy Romansów (Romance Writers of America) akcja powieści obraca się wokół romantycznej miłości dwojga ludzi i wspólnego budowania związku. Konflikt i punkt kulminacyjny wynika bezpośrednio z głównego wątku. Mogą jednak wystąpić wątki poboczne, które nie są ściśle związane z głównymi bohaterami. Poza tym, romans mieć szczęśliwe zakończenie, które emocjonalnie satysfakcjonuje czytelnika. Postacie pozytywne otrzymują nagrodę, zaś karę ponoszą bohaterowie negatywni. Parę, która walczy o miłość i wierzy w swój związek, czeka bezwarunkowa miłość. Nora Roberts opisuje ten gatunek jako gloryfikujący stan zakochania, emocje, podkreślający wagę przeznaczenia, opisujący to wszystko, za czym kobiety tęsknią w głębi duszy.
i jak jest tam wspomniane - czytelnik może się identyfikować z bohaterami, zwłaszcza romansów współczesnych . Może dlatego mam taki problem bo nie umiem, nie chcę się identyfikować takimi bohaterkami.
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować

Avatar użytkownika
 
Posty: 10210
Dołączył(a): 25 listopada 2014, o 21:14
Lokalizacja: biblioteka
Ulubiona autorka/autor: hm...

Post przez KatiaBlue » 16 czerwca 2016, o 18:18

Myślę, szuwarku, ze nie jesteś do końca sprawiedliwa (mowie o twoim poprzednim wpisie), bo nie czytałas książki i nie bierzesz pod uwagę wszystkiego. Opierasz się na opiniach osób, które wyrobiły sobie zdanie na temat bohaterów a ich w wrażenia na ich temat są negatywnie nacechowane w związku z tym. Ale to nie oznacza, ze Olivia była doszczętnie zła, czy Leah była doszczętnie zła. Wiesz tylko to co ktoś chciał ci powiedzieć, ale nie wiesz wszystkiego, bo nie da się przekazać wszystkiego w opinii/recenzji. Trzeba samemu przeczytać. Pytasz co by zrobiły zafascynowane książką dziewczyny, gdyby była ich faceta chciała by im go odebrać. A ja zapytam: wyszłabyś za mężczyznę, ktory kocha inną kobietę, nie może o niej zapomnieć, a ty jesteś materiałem zastępczym? Bo ja nie...

Avatar użytkownika
 
Posty: 6741
Dołączył(a): 13 lutego 2014, o 09:54
Ulubiona autorka/autor: Krentz

Post przez szuwarek » 16 czerwca 2016, o 18:36

Katiu- podałam tą trylogię jako przykład, mogłam pisać o Crownover, Young czy innych. chodzi mi ogólnie o trend, tak jak kiedyś nie mogłabym czytać bodyripperów tak teraz nie pasują mi nowe autorki i nowe trendy do mojej definicjo romansu. Nie wnikam w sedno tej historii - od tego jest stosowny wątek i recenzja. A jeśli już to Twoje pytanie tak samo nie pasuje mi do MOJEJ wizji romansu. Mam jakiś schemat, mam swoje 40 lat, pewne doświadczenia, obserwacje i jeśli lubię lubić bohaterów, i lubię czuć z nimi jakieś pozytywne wibracje to w tych przypadkach nie tylko tego nie ma, a wręcz wywołują moje negatywne emocje.

A co do recenzji to piszemy i czytamy je chyba po to, żeby sie zorientować, poznać zarys odczucia innych. Nie jeden raz sięgnęłam po książkę , pomimo fatalnego blurba tutaj polecaną i zachwalaną. Czasem zdarza się, że pomimo pozytywnych opinii jednak sam watek czy motyw nam nie podchodzi. Negatywne recenzje też potrafią nas uprzedzić do samej fabuły czy języka. Przecież ze śmiechem pisałam Tully, że jak ona chwali to ja omijam. (taki przykład).

Fringillo- jestem ciekawa dyskusji. Jak widać w wiki sami autorzy przedefiniowują, próbują nadać jakieś ramy a jednak świat ewoluuje, tylko czy zmiany i poszerzanie granic pozwoli nam dany gatunek dalej nazywać romansem? Czy stowrzymy nowe nazwy, podgatunki.
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować

Avatar użytkownika
 
Posty: 10210
Dołączył(a): 25 listopada 2014, o 21:14
Lokalizacja: biblioteka
Ulubiona autorka/autor: hm...

Post przez KatiaBlue » 16 czerwca 2016, o 18:43

Przecież świat się rozwija, zmienia. Powstają nowe gatunki romansu. A New Adult właśnie ma to do siebie, ze sporo w nich dramatoz. Ostatnio przecież była akcja, że Tully chciała koniecznie w definicji NA zawrzeć tematykę, która wlasnie dotyczy ciężkich przeżyć bohatera i tego jak potrafią się leczyć miłością.
Nie możesz zatrzymać świata. Widocznie on ma cos więcej do powiedzenia niż Amerykańskie Stowarzyszenie Pisarzy Romansów

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 16 czerwca 2016, o 21:18

aaa...

ja tylko na chwilé: czuje ten proplem z mizoginia... aczkolwiek tez nie jest to problem stricte romansowy ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6741
Dołączył(a): 13 lutego 2014, o 09:54
Ulubiona autorka/autor: Krentz

Post przez szuwarek » 16 czerwca 2016, o 21:20

no nie jest...
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować

Avatar użytkownika
 
Posty: 3059
Dołączył(a): 7 kwietnia 2016, o 13:30
Lokalizacja: Genf
Ulubiona autorka/autor: Kristin Hannah,Paulina Simons,Elżbieta Cherezińska

Post przez tully » 16 czerwca 2016, o 23:29

mysle ze traktujesz traume zbyt doslownie... to tylko narzedzie zeby bylo trudno i powoli, to mur ktory musi zostac zburzony przez milosc w koncu to wiara ze to one jest tym co daje nam wiare i pomaga przetrwac kolejny dzien, gdzie bardziej niz w NA jest pokazana potega milosci? Dla mnie ten gatunek uratowal romans ktory zaczynal sie robic tak schematyczny ze zaczynal przypominac piekny sen ktory sie fajnie snilo ale rano nic nie pamietalo...
Je préfère aller doucement...
"the standout in this drama is, without a doubt, Emi Takei. Eyes are her asset, and her stare is from another world in this drama. You could feel her love towards Shuji, and that passion is so strong that you could feel it coming out from your screen." Taisetsu na Koto wa Subete Kimi ga Oshiete Kureta J-2011
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
Shancai initiates the kiss: https://tenor.com/view/dont-say-anythin ... f-12266619
Tsukushi initiates the kiss: https://c.tenor.com/YC0oyiizgj8AAAAd/ha ... anadan.gif

Avatar użytkownika
 
Posty: 6741
Dołączył(a): 13 lutego 2014, o 09:54
Ulubiona autorka/autor: Krentz

Post przez szuwarek » 17 czerwca 2016, o 07:32

akurat romans współczesny lubię traktować dosłownie. A co do traum to w na przykład Żelaznym Księciu Brook pokazała tak niesamowite natężenie dramatów, psychologicznego obciążenia bohaterów, ich braku możliwości decydowania o sobie (az mnie bolało jak czytałam), a jednak wyważyła to tak idealnie, że jestem w stanie uwierzyć że ich uczucie - bo to nie tylko miłość, jest prawdziwa, jest możliwa. W kilku NA to natężenie jest IMHO absurdalne do dalszego funkcjonowania. Oczywiście, gdybym to czytała w liceum zapewne bym wierzyła, ale teraz... Możliwe, biorąc pod uwagę kilka powyższych postów, że jestem już na etapie mumii :wink: i patrzę na świat, nawet ten literacki, przez pryzmat matuzalemowego wieku.
Do tego dochodzi u mnie jeszcze postawa zarówno bohatera jak i bohaterki - ale tu juz poczekam na Fringillę w weekend.

I absolutnie nie neguję tego co jest wydawane i czytane. Tak tylko wewnętrznie zastanawiam się czy to jeszcze romans. Czy to już nie jest bardziej dramat obyczajowy ... Czy zdefiniowana gdzieś kiedyś na języku polskim w liceum miłość romantyczna ma jeszcze z tym coś wspólnego? Bo dramat w Abelardzie i Heloizie był. W Romeo i Julii także. A jednak inny.
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować

Avatar użytkownika
 
Posty: 3059
Dołączył(a): 7 kwietnia 2016, o 13:30
Lokalizacja: Genf
Ulubiona autorka/autor: Kristin Hannah,Paulina Simons,Elżbieta Cherezińska

Post przez tully » 17 czerwca 2016, o 09:13

kurcze szuwarku dziekuje za tego ksiecia to chyba bedzie cos dla mnie :)
Je préfère aller doucement...
"the standout in this drama is, without a doubt, Emi Takei. Eyes are her asset, and her stare is from another world in this drama. You could feel her love towards Shuji, and that passion is so strong that you could feel it coming out from your screen." Taisetsu na Koto wa Subete Kimi ga Oshiete Kureta J-2011
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
Shancai initiates the kiss: https://tenor.com/view/dont-say-anythin ... f-12266619
Tsukushi initiates the kiss: https://c.tenor.com/YC0oyiizgj8AAAAd/ha ... anadan.gif

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 17 czerwca 2016, o 10:51

szuwarek napisał(a):Tak tylko wewnętrznie zastanawiam się czy to jeszcze romans. Czy to już nie jest bardziej dramat obyczajowy ...

Szuwarku, bardzo słusznie się nad tym zastanawiasz, bo New Adult nie jest definiowany jako romans. Własnie dlatego powstała oddzielna nazwa, że książki z tego gatunku literackiego nie pasują do innych, wcześniej istniejących, gatunków literackich.
Z tego samego powodu książki YA/NA dostały swój własny wątek na naszym forum.
Obecność w książce tematu miłości lub sceny seksu nie gwarantuje, że będzie ją można zaliczyć do gatunku literackiego o nazwie romans.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 17 czerwca 2016, o 18:45

racja, acz pewnie mowa i o pograniczach (a te szerokie bywają...) oraz o tym, czy romans winien być inkluzywny (w miare mozliwości dac się stosować do tychże pogranicz) czy ekskluzywny (co też postulowane było poniżej, powołując się na definicję RWA).

hmmm...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość