a faktycznie mnie się kiedyś utrwaliło że brytki to tylko niebieskie, a one mają całą paletę i w łaty i cuda koleżanka ma pannę niebieską z dłuższym włosem, idzie się rozpłynąć
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.
Jeszcze nic nie wie, ale wydaje mi się, że mógłby być. Na razie jest rozpieszczony jak dziadowski bicz. Zresztą dokocenie to dalsza przyszłość, chcę mu dać do końca roku spokój, ten rok mieliśmy ciężki. Rodzinę powolutku urabiam
wiedzmaSol napisał(a):te Whiskarsy to jakaś rasa jest podobno więc może się okazać że Lore ma Szlachtę w domu i nie wie
A kto go tam wie Ale ma inny pychol, niż brytki Ale taa, do kota z whiskasa jest podobny I cieszę się, ze się podoba, musiałam mu fotę strzelić, jak sobie śpi na poduszce Mama im z działki przywiozła "piłeczkę", ktoś zgubił to zakosiła
Lorelei napisał(a):I cieszę się, ze się podoba, musiałam mu fotę strzelić, jak sobie śpi na poduszce Mama im z działki przywiozła "piłeczkę", ktoś zgubił to zakosiła
mój Ptyś wczoraj miał operację zrobił mu się jakiś pypeć na plecach, rósł rósł, przedwczoraj jak mama była u fryzjerki z nim (pani przyjmuje w lecznicy naszego weta) to jak go dr. Witek zobaczył stwierdził że nie czekamy tniemy. No i wczoraj uciął. Narośl poszła do badań. Ptyś czuje się ok, gryzie wszystkich jak zawsze ale kurczę, martwię się.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.
Goniu, Janko dziękuję on jest pod kontrolą lekarską niemal ciągle, bo przeboje z nim są różne, więc lekarz widział to wcześniej, dlatego też mamy nadzieję że nic nie będzie poważnego...
Janko, sama byś mogła go wycałować na wszystkie strony ale mnie to on zje za samą próbę wyślę mu buziaczka transferem powietrznym od Ciebie
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.
Pamiętam jak moja Saba, a właściwie mojego wujka, miala taka wielką gulaję na brzuchu, muchy się do tego zlatywały, a biedaczka cierpiała... A wujek nie chciał iść z nią do weterynarza, ba nawet gdy juz umierała w boleściach to nie chciał jej uśpić... Na szczęście mój brat po kryjomu gdy wwujek był w pracy sprowadził weterynarza i uspił Sabcie. Jeny, chyba ze cztery lata jej juz nie ma ;(