"Ukochany z piekła rodem" Alek Rogoziński
Wydawnictwo: Melanż
Data wydania: marzec 2015
Liczba stron: 272
Cena: 34,99 zł
Znowu sięgnęłam po książkę polskiego autora. Tym razem jednak pokusiłam się o nieco odmienny gatunek. "Ukochany z piekła rodem" Alka Rogozińskiego korcił mnie od kilku tygodni i w końcu się na niego skusiłam.
Główna bohaterka - Joanna Szmidt - jest jedną z najpopularniejszych pisarek, która tworzy romanse. Joanna ma czterdzieści lat, jest samotna i nadal atrakcyjna. Ma też przyjaciółkę Betty, która jest również jej agentką. Pewnego dnia w czasie pobytu w Zakopanem Joanna poznaje przystojnego i sporo od siebie młodszego fotografa Konrada, z którym się wiąże. Zamieszkują razem w jej pięknym, niedawno kupionym i odremontowanym domu, a ich miłość kwitnie. Ale pewnego dnia Konrad zostaje brutalnie zamordowany w łazience w domu Joanny i to właśnie ona odnajduje jego zakrwawione zwłoki. Policja wszczyna śledztwo, ale Joanna razem z Betty i tak postanawiają przeprowadzić śledztwo na własną rękę, co zaowocuje zaskakującymi odkryciami, ale też sprowokuje mordercę do kolejnych działań.
Powieść „Ukochany z piekła rodem” to zgrabnie napisany kryminał z komicznymi dialogami i sytuacjami oraz wartką akcją, który wciąga od pierwszej strony i gwarantuje dobrą zabawę. Czytając tę książkę niemal od razu zaczyna się ją porównywać do powieści Joanny Chmielewskiej, z tym, że moim znajomym nasuwało się porównanie do "Wszystko czerwone" czy "Wszyscy jesteśmy podejrzani", a ja powiedziałabym, że mi kojarzy się to raczej z ekranizacją „Klina”, bo Joanna i Betty z „Ukochanego z piekła rodem” to wypisz-wymaluj Joanna i Janka z „Lekarstwa na miłość”.
Bohaterek powieści Alka Rogozińskiego nie można nie polubić, a już na pewno czuje się sympatię do Betty, której ironiczne i czasami lekko złośliwe teksty i przemyślenia wprowadzają do powieści sporą dawkę humoru.
W postaciach drugoplanowych, szczególnie tych z show-biznesu, doszukiwać się będziemy odpowiedników w realnym świecie, bo Klaudia Hutniak to jak nic Edyta Górniak, co potwierdza choćby ten fragment:
„Klaudia Hutniak od lat cieszyła opinią jednej z najbardziej rozkapryszonych polskich diw. Jej niekwestionowany talent wokalny szedł w parze ze skomplikowanym charakterem”.
Za to Agata Pożytnik to według mnie Maryla Rodowicz. Sami się zresztą przekonajcie.
„- No tak…- powiedziała Betty, oszołomiona uwiecznionymi tam kreacjami gwiazdy, które kolorową pstrokacizną jako żywo przywodziły na myśl okulistyczne tablice do badania daltonizmu. – Ta to powinna raczej zarąbać siekierą swojego stylistę…
- Ona sama się stylizuje – wyjaśniła, pomna opowieści Konrada, Joanna. – Przytaszczyła na sesję walizkę ciuchów i gdy zatrudniony przez gazetę stylista zaczął jej przedstawiać swoje propozycje, to mu powiedziała, że jeszcze go nie było na świecie, jak ona już była gwiazdą, wiec nie będzie jej pouczał, jak ma wyglądać. I ubrała się w jakieś odblaskowe żółcie, tak że przechodząca obok studia sprzątaczka myślała, że się od czegoś zapaliła i oblała ja brudna wodą z kubła, który akurat trzymała w ręku.
- Żartujesz?
- Nie – powiedziała Joanna. – Zobacz dalej… O, widzisz, tu jest jeszcze lepiej! Wbiła się w jakiś obcisły plastik. To jest jakiś dramat, bo ona ciągle uważa, że ma perfekcyjna figurę i głosi wszem i wobec, że pożycza rzeczy od swojej córki”.
Ciekawa też jestem, z kim skojarzy Wam się leciwa polska gwiazda baletu opisana przez autora następująco:
„- Konrad mówił, że ona jest tak pomarszczona, że podobno przed sesją zbiera sobie skórę na twarzy i spina z tyłu głowy żabkami do wieszania prania – wyjaśniła Joanna. – I jest przekonana, że wtedy wygląda jak nastolatka. A jak Konrad zasugerował, żeby założyła jakąś inna kreację, to mu powiedziała, że póki ma nogi jak Rita Hayworth, to będzie je pokazywała. Konrad nie wiedział kim właściwie była Rita, i myślał, że ze sklerozy tancerce coś się pomyliło.”
Jak dla mnie to połączenie Beaty Tyszkiewicz i Krystyny Mazurówny.
Nie udało mi się tylko odgadnąć, kogo pan Rogoziński opisał pod postacią będącej w wieku emerytalnym Zofii - siejącej postrach dziennikarki pisma "Blask", której panicznie boją się współpracownicy.
To zgadywanie, kto jest kim, stanowi dodatkową, jakże przednią!, atrakcję zafundowaną nam przez autora.
Jeśli chodzi o stronę techniczną, to książka jest ładnie i starannie wydana, a okładka świetna, bo kobieta w obcisłej, czerwonej sukience i z zakrwawioną siekierą w ręku od razu przyciąga uwagę potencjalnego czytelnika i zachęca do lektury. No bo któż nie chciałby się dowiedzieć co to za drań rozwścieczył tę atrakcyjną kobietę, że aż musiała polać się krew? Co prawda, okładka nieco wprowadza nas w błąd, sugerując, że opowieść będzie dużo bardziej krwawa niż jest w istocie, ale to naprawdę drobny minus.
"Ukochanego z piekła rodem" czyta się szybko (dosłownie w jeden wieczór) i z dużą przyjemnością, często uśmiechając się szeroko, a nawet zaśmiewając się w głos. Do tego dostajemy do zaskakujące zakończenie, które przesądziło sprawę i zadecydowało o tym, że jak najbardziej polecam Wam lekturę powieści Alka Rogozińskiego. Szczególnie tym, którzy lubią kryminały na wesoło, gdyż dobrą zabawę mają tutaj gwarantowaną.
Za egzemplarz dziękuję Autorowi!