Seria z Alex Barnaby jest jeszcze łagodniejsza. Też się dzieje dużo, ale wszystko jest jakoś inaczej.
Wydaje mi się, że to kwestia stylu. Bo Plumka, jak się tak dobrze zastanowić, nic ciekawego nie robi. Je wypieki z okolicznych ciastkarni lub fastfoody, bierze kilkanaście razy prysznic i jeździ z jednego końca miasta w drugi. Nic więcej. A opisane jest to tak, że nam się wydaje, że zaraz same padniemy z nadmiaru wrażeń.
A w "Skoku" jest odwrotnie, akcji jest masę, ale opisana jest tak jakoś mimochodem, jakby wszystkie zdarzenia były najnaturalniejsze na świecie. - Normalka, codziennie napadają na nas piraci. Nie zrobi to na nas żadnego wrażenia.