my-joy napisał(a):Księżycowa Kawa napisał(a):ewa.p napisał(a):u Sparksa to często wychodzi jak u Steel-fajny początek,potem dużo problemów,często gęsto jakaś śmierć,wypadek czy inne nieszczęście,a dopiero potem koniec,niekoniecznie szczęśliwy
...i podane w nadmiernie sentymentalnym tonie jak na mój gust i dlatego jakoś nieszczególnie mi się chce do niego wracać, ale z drugiej strony jest mnóstwo innych pozycji...
No własnie, książki Sparksa są po prostu smutne. Ciekawa byłam czy tylko ja nie mogę sie do nich przekonać, ale widzę, że nie jestem w mniejszości. Po prostu lubię historie z happy endem, mogę sobie na zakończenie popłakać, ale ze wzruszenia, a nie ze smutku czy żalu. Wiem, wiem, life is brutal, a on pisze o życiu własnie. No ale na co dzień mam dość zgryzoty żebym miała jeszcze dołować sie literaturą. Oczywiście od reguły są wyjątki i np Bezpieczna przystań jest piękną historią o dobrym, kochającym mężczyźnie który pomaga maltretowanej przez męża kobiecie, a wszystko generalnie dobrze się kończy, tyle że w treści jest tyle cierpienia, smutku i złych emocji, że trochę sie ja pomimo wszystko odchorowuje. Podobnie Na ratunek w miarę dobrze sie kończy, ale też nie ma zbyt wielu dobrych emocji w czasie czytania. Dlatego jak dla mnie - książki Sparksa są być może wartościowe, ale po prostu dołujące.
W moim przypadku nie chodzi o treść, a co o jego styl pisania, który nie bardzo do mnie przemówił, w zasadzie miałam coś jeszcze jego przeczytać, ale nic nie było pod ręką póki co...