dobrze mi idą te powtórki SEP z końcem roku
.. po "Kandydacie.." naturalnym była "Odrobina marzeń"
i tak jak zawsze czytając "Odrobinę.." mięknę przy historii Rachel, tak tym razem skupiłam się na Gabrielu
i w sumie wszystko było jasne, przeżył ogromną tragedię, której nie umiał udźwignąć, miał wsparcie w rodzinie, ale ciążyło mu, że się nad nim litują... do czasu, gdy na jego drodze pojawia się Rachel z synem. Nie dość, że przypomina mu to co utracił, to jeszcze wkurza go to, że mimo tego, że wszystko straciła NIE PODDAJE SIĘ, tak jak on się poddał. Wszystkie złośliwości, które zaserwował Rachel miały na celu skrzywdzić jego samego! Jeszcze bardziej chciał się upokorzyć sam przed sobą! Potem nawiązał z Rachel pewną nić sympatii, ale nie umiał zaakceptować małego Edwarda...
Tak, że tu wszystko jest dla mnie jasne.. Ale z tym mam problem: jak to się stało, że nagle, dając małemu klapsa wszystko się pozmieniało?? Że zaczął go inaczej postrzegać? Ok, to może jeszcze zrozumiem, bo klapki opadły i takie tam, ale przecież mały się go wystraszył jeszcze bardziej, w końcu chciał z matką wyjechać na Florydę.. a następnego dnia miłość wielka, jak ojciec z synem... Umiecie mi to wytłumaczyć?
Kocham tę książkę miłością wielką! Uwielbiam ją! i Gabe'a też uwielbiam
nawet bardzo