Teraz jest 22 listopada 2024, o 06:55

Fanfiki i opowiadania autorskie

Gatunki – rodzaje – typy - crossovery
Fantastyka / Paranormal — Historyczny — Współczesny — Kryminał / sensacja / thriller / mafia — Religijny — LGBTQ+
YA / NA — Dla dzieci i młodzieży — Harlekiny — Chick-lt — Komiks — Fanfiki
Poza romansem... — Polska strefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 10210
Dołączył(a): 25 listopada 2014, o 21:14
Lokalizacja: biblioteka
Ulubiona autorka/autor: hm...

Post przez KatiaBlue » 13 grudnia 2015, o 22:34

Fajna historia, ale wkurza mnie język

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 13 grudnia 2015, o 22:50

cudna scena,to prawda.Az musiałam ją pokazać, dla potomności

- Z numerem dwadzieścia, legenda Comy, niepokonany, najlepszy z najlepszych Kapitaaaannnnn Iceeeee! – zagrzmiał Marlon, aż mnie ciarki przeszły po całej długości kręgosłupa.
Boże, co za emocje!
Serce waliło mi jak oszalałe, a kąciki ust mimowolnie uniosły się wysoko do góry, odsłaniając zęby. Zaciskałam palce na brzegu stołu w oczekiwaniu, wpatrując się w czarną kotarę, oświetloną żółtym snopem światła. Okrągły, jasny punkt nieruchomo tkwił na ciemnym materiale.
I nagle kotara zadrgała, rozsunęła się, a ja przyłapałam się na tym, że wstrzymuję oddech. I wreszcie pojawiła się tak dobrze mi znana, wysoka, smukła, idealnie zbudowana postać. Piski z tylnych stolików o mało nie rozsadziły mi bębenków. Wystarczył szybki rzut oka przez ramię, by zorientować się, że Kapitan ma całe rzesze fanek z Brzydulą Bertą na czele. A mnie ponownie ogarnęła chęć mordu, choć przy takiej ilości podchodziłoby to tu już pod ludobójstwo.
To co się działo, groziło zbiorową histerią i chyba nikt już nie miał wątpliwości, kto taki zostanie Misterem Publiczności.
Kazah po raz kolejny dał się ponieść emocjom. Stanął na swoim krześle, przyłożył ręce do ust, tworząc pseudo megafon i wydarł się. - And the winner is…!
Od sufitu rykoszetem odbiła się kolejna fala pisku i krzyku, a następnie tłum zaczął skandować imię przyszłego zwycięzcy. Ice, Ice, Ice wypełniło całą salę.
Reakcja Kapitana jak i cała jego postawa były, jak zawsze, nie do podrobienia. Zamiast trzymać czapeczkę pod pachą jak pozostali pretendenci do korony, ten miał ją niedbale narzuconą na głowę. Oczy skrywał pod ciemnymi okularami. Ręce wciśnięte w kieszenie spodni, zapewne, by nikt nie mógł dostrzec jak zaciska je ze złości. Wetknięty do ust niezapalony papieros, poruszał się do góry i na dół, jak przypuszczam pod wpływem wypowiadanej przez Kapitana całej wiązanki przekleństw. Stanął na końcu swojego rzędu po naszej prawej i ostentacyjnie podwinął rękaw marynarki, której klapy zdobiło od zatrzęsienia medali i odznaczeń, po czym spojrzał na zegarek, dając wyraz swemu niezadowoleniu, że musi swój cenny czas marnować na takie bzdury. k****, jego ego przewyższało pieprzony Mont Everest.
- Proszę o spokój! – krzyknął Marlon.
Był jak nauczyciel, który nie potrafi zapanować nad rozbestwioną klasą. Skąd oni wytrząsnęli tego nieudacznika?
- Mordy w kubeł! - wydarł się gość z megafonem i w jednej chwili na powrót dało się słyszeć muzykę.
Ten za to miał posłuch, jakich mało.
- Dziękuję. – Marlon odgarnął grzywkę z czoła.
- Nasi kandydaci udadzą się teraz do garderoby, by zaprezentować się państwu w strojach wieczorowych - oznajmiła swoim głębokim, seksownym głosem pani Idealna. – W tym czasie obejrzymy krótkie filmiki o każdym z kandydatów, nakręcone podczas dwudniowego zgrupowania.
Mogłabym przysiąc, że w tym momencie chłopaki wymienili ze sobą wiele znaczących spojrzeń. Big Boy zerknął na Masao, Masao odbił piłeczkę do Pashy, Pasha mrugnął do Pieti, Pietia kiwnął głową na Colę, a Cola potarł brodę patrząc na Melona. Wkońcówce Melon zrobił olbrzymiego balona z gumy, który pękł, oblepiając mu usta, a następnie zerknął ukradkiem na zegarek, zawtórował mu w tym Kazah, a Kokos zniknął pod stołem. Cholera, poczułam się jak w filmie szpiegowskim. Moja brew powędrowała wysoko, prawie stykając się z linią włosów i z tym niemym pytaniem wypisanym na twarzy, spojrzałam na Drzazgę. Wzruszyła ramionami, dając mi do zrozumienia, że nie ma pojęcia, o co chodzi.
- Co się dzieje? Coś knujecie – powiedziałam tonem oskarżenia, zatrzymując wzrok na każdym z kolejna.
- My, Dzidzia? – odparł Pasha z miną niewiniątka. – Nigdy.
Złapałam za długą, smukłą nóżkę kieliszka wypełnionego szampanem, uniosłam go do ust i opróżniłam duszkiem. Następnie odstawiłam szkło na stole, podniosłam rąbek obrusu i zajrzałam pod spód.
- Kokos, co ty odpierdalasz? – spytałam, wodząc oczyma po rozstawionym sprzęcie elektronicznym.
- Stresują mnie takie wielkie imprezy – odparł z nonszalancją, grzebiąc intensywnie przy sprzęcie rodem ze studia dźwiękowego.-Tu mi dobrze. Oglądam na żywo transmisje z wyborów. Spadaj na górę i postaraj się mnie nie wsypać.
Wynurzyłam się na powierzchnię i nim skierowałam swój wzrok tam, gdzie dziewięćdziesiąt dziewięć procent zainteresowanych, przyjrzałam się tym uśmiechniętym jak diabli mordkom. Na ekranie wielkiego telebimu, umieszczonego w lewym rogu sali, zaczęły się pojawiać filmiki o każdym z kandydatów. Nic nadzwyczajnego. Kilka krótkich ujęć na siłowni, basenie, spacer po plaży i chwila relaksu, gdy kopią piłkę. Dwa, może trzy razy mignął mi gdzieś Kapitan i to były chwile, przy których serce zaczynało mi mocniej bić. Ostatecznie przyszła kolej na Lazara. Pod naszym stołem coś zapiszczało, Kokos zaklął soczyście, a obraz na telebimie zaśnieżył. Nagle oczom wszystkich ukazał się Lazar grzebiący sobie w spodniach i drapiący się po jajkach, w następnej scenie podawał tę rękę samemu generałowi Fitzowi. Dalej płynne przejście do kolejnej odsłony pt. „Jak zgnoić Lazara”. Tym razem pojawiło się ujęcie z nielegalnej kamery zamontowanej w kiblu, gdzie Lazar właśnie skończył rzeźbić i podcierał sobie tyłek. Całość mistrzowsko zamontowana, gdy wstaje, otwiera drzwi i zaraz po wyjściu natyka się na Fitza, potem podaje mu dłoń w geście powitania.
Z podziwem spojrzałam na Masao, wietrząc w tym jego rękę. Widownia nie pozostała obojętna na rewelacje, które ukazały się ich oczom. Większość pękała ze śmiechu, lecz nie brakowało również osób pałających chęcią zemsty i mordu.
W każdym razie film nie pozostawił żadnych wątpliwości co do tego, że Lazar nie myje rąk i chyba każdy dobrze się zastanowi zanim następnym razem uściśnie mu dłoń na przywitanie. Swoją drogą Fitz też nieźle oberwał.
Zapiszczało w głośnikach.
- Państwo wybaczą. Mamy problemy natury technicznej – Marlon próbował ratować sytuację.
Wymownym gestem, jakby podrzynał sobie gardło, pokazywał odpowiednim ludziom, by zrobili z tym porządek.
- Biedny Lazar, tak mi go żal – powiedział Pasha sarkastycznie, z trudem tłumiąc śmiech.
Widać towarzystwo nieźle bawiło się już przy montażu.
- A ja lubię tę scenę, gdy nasz przyjaciel skarbów szuka – rzucił Kaz, co potwierdziło moje przypuszczenia.
- Patrz, Dzidzia dalej. – Pietia wskazał uniesioną brodą na telebim, zauważając moje pytające spojrzenie.
Posłusznie wlepiłam wzrok w pokaźny ekran, na którym właśnie Lazar dłubał w nosie, jakby chciał się przekopać do mózgu, po czym w kolejnej migawce tę samą dłonią wita się nie z kim innym, jak z samym generałem Fitzem. Ta scena zaowocowała kolejnymi salwami śmiechu. Chłopaki pokładały się na stole, a Kazah z tego wszystkiego trącił swój kieliszek i rozlał szampana na tandetny bordowy obrus, nie oszczędzając przy tym własnych spodni. Straciłam już rachubę, ile to już razy czymś się upierdolił.
- k**** – zaklął, ale jak się okazało, nie z powodu podejrzanie wyglądającej plamy na nogawce. Intensywnie wpatrywał się w przestrzeń za moimi plecami. W zasięgu mojego wzroku migotały promienie świec. Reflektory oświetlały pustą już scenę. Przy wysokim i wąskim kontuarze dla prowadzących Marlon szczerzył się jak głupi do sera, a Idealna lekko uklepywała blond falę spływających na czoło włosów. Telebim zionął czernią gigantycznego ekranu, a w tle sączyła się muzyka, zbyt cicha by przedrzeć się przez podekscytowane rozmowy i brzdęk uderzających o siebie kieliszków.
Marlon poprosił o chwilę cierpliwości i oznajmił, że lada moment na scenie pojawią się ponownie kandydaci. Napięcie wisiało w powietrzu jak gęsta mgła i było tak duże, że aż cud iż jeszcze nie iskrzyło. Stężałam, czując jak ktoś staje za moimi plecami i chwyta za oparcie krzesła. Sądząc po wykrzywionych w grymasie nieopisanego zdegustowania twarzach chłopaków, musiało przywiać kogoś zdecydowanie mało lubianego. Pospiesznie odwróciłam głowę, by zobaczyć kogoż to przywiało i mój wzrok padł na bandę Szerszeni. Przewodził im brunet z zaczesanymi gładko na bok włosami. Kąciki jego ust lekko drżały, a żyły na napiętych bicepsach wystawały, przypominając ugotowane rurki makaronu. Facet uderzał pięścią w otwartą dłoń.
- Masz jakiś problem, Luis? – spytał Cola, z pozoru tylko brzmiąc na zatroskanego.
- Wy jesteście naszym problemem – warknął. Linie na jego czole, wokół ust i oczu ewidentnie niosły jedną wiadomość – pozabijamy was wszystkich.
- Chyba nas przeceniasz, Luis – powiedział spokojnie Cola, zrobił powolny łyk szampana, trzymając go przez chwilę w ustach i dopiero przełknął. – Film jest boski i naprawdę schlebia nam, że posądzacie nas o tak dobrą robotę, ale ze smutkiem muszę stwierdzić, że co złego to nie my. A teraz wypad i zabieraj stąd to kółko wzajemnej adoracji, bo nam się powietrze nagle zepsuło. – Oczywiście wyrecytował to swoim gładkim jak tafla lustra głosem, zachowując pozory kulturalnej pogawędki na poziomie.
Cały Cola. Gniew Luisa dusił się tuż pod powierzchnią eleganckiego munduru i bałam się, że facet nie wytrzyma i za chwilkę da upust swojej złości.
Na szczęście z głośników rozbrzmiały pierwsze takty „Sexbomb” Toma Jonesa. Publika zapiszczała, uderzając w naprawdę wysokie C. Cud, że kieliszki jeszcze nie popękały z nadmiaru tych oktaw. Szerszenie chwilowo odpuścili i powędrowali do swojego stolika, pozwalając nam się skupić na oglądaniu facetów w strojach wieczorowych. W większości przypadków kandydaci prezentowali się bardzo dobrze, białe, szare, czarne garnitury. Muszki lub krawaty. Koszule na stójkach lub z kołnierzykami. Każdego eleganta nagrodzono gromkimi brawami, a co lepszych gwizdami. Marlon jeszcze raz przypominał numery i imiona każdego z nich. Panowie spacerowali po wybiegu w rytmie skocznej muzyki. Zatrzymywali się na końcu, na wprost naszego stolika, robili piruet na pięcie bądź palcach i wracali na scenę główną.
Czekałam na pojawienie się Ice'a, jak nastolatka na spotkanie z Edwardem Cullenem. Wiedziałam, że będzie to jedyne w swoim rodzaju i cholera nie pomyliłam się. Gdy wyłonił się zza czarnej kotary, normalnie wbiło mnie w krzesło i jakaś nieznana siła rozdziawiła mi szczękę. Ja pierdolę, facet nie tylko miał cały ten konkurs głęboko w dupie albo i głębiej, ale także posiadał niesamowite poczucie humoru. On, Kapitan Ice, Pan wiecznie niezadowolony, Człowiek lodowe spojrzenie. Jezu, nigdy nie zgadniecie, co zarzucił na pokaz strojów wieczorowych. Nie, nie była to elegancka kiecka. Pierwsze co biło po oczach to jebliwa pomarańczowa koszula i turkusowa mucha, dokładnie w tym samym kolorze, co wystająca spod fioletowej marynarki kamizelka. k****, nawet te kraciaste spodnie dobrze na nim leżały. Jego głowę zdobił fioletowy kapelusz z czarnym pasem przy rondzie, a w rękach trzymał czarną laseczkę, kręcąc nią w takt muzyki. Ja pierdolę, w wersji Jokera był powalający. Szczerzył się do nas i widać było, że jest szczęśliwy jak świnia taplająca się w błotku.
Nie wytrzymałam, wsunęłam dwa palce do ust i zagwizdałam. Nancy była jeszcze lepsza, widać laska lubowała się w takich klimatach, bo stała na krześle przy sąsiednim stoliku, kręciła biodrami z rękoma uniesionymi w powietrze i wydzierała się:
- Go Ice, Go Ice, Go Ice!
Masao trzęsły się ręce, gdy podniecony filmował Iceʼa, stojącego na końcu długiego wybiegu. Przebił się nawet przed samo jury tak, aby mieć lepsze ujęcie, ale ochrona od razu go cofnęła. Ice posłał wszystkim jeszcze szerszy uśmiech. O tak, facet wiedział jak owijać sobie kobiety wokół małego paluszka. Następnie jego oczy odnalazły mnie w tłumie. Boleśnie świadoma mocy jego spojrzenia i tak nie mogłam oderwać od niego wzroku. Cholera, całe szczęście, że odwrócił się na pięcie i zerwał tę dziwną więź, bo byłoby źle i z pewnością stopniałabym niczym ostatni śnieg. Tom Jones skończył nas czarować swoim głosem i tym razem to Sabrina i jej „Boys, Boys, Boys”, podkręciło i tak gorącą już atmosferę. O tak, było mi duszno i czułam jak pieką mnie policzki. Wmawiałam sobie, że to wina szampana, ale kogo ja chciałam oszukać. Panowie przespacerowali się jeszcze raz po wybiegu, tym razem jeden za drugim, gęsiego, a na końcu mój ulubiony od teraz czarny charakter.
Kandydaci ponownie zniknęli za czarna kotarką, a Pani Idealna zaczęła opowiadać o historii konkursu Mistera Comy. Większość łączyła się ze mną w bólu i tęsknocie, bo co jakiś czas, zbłąkany i zdesperowany kobiecy głos wykrzykiwał: „Skończ już i dawaj tu te ciacha w kostiumach kąpielowych!”.
- Wisisz mi dychę – powiedział Melon do Pashy. – Wiedziałem, że Ice wyjdzie w kostiumie Jokera. Ma koleś jaja. To jak, chcesz się wycofać z kolejnego zakładu?
Pasha zmarszczył czoło. Nie zaprzeczę, zaintrygowali mnie. Jeśli dobrze główkowałam, to kolejny zakład miał dotyczyć, albo kostiumów kąpielowych i tutaj aż strach się bać co Ice na siebie włożył, albo wiązał się z moim popapranym pomysłem na pokaz talentów.
- Panie i panowie. – Głos Marlona zagrzmiał z taką siłą, że poczułam go w wibrującym żołądku. – Przed państwem ci przepiękni mężczyźni, odziani tylko w białe, obcisłe slipy. Zapraszamy kandydata z numerem jedennnnn! - James Brown i jego „Sex Machine” poderwało rozhisteryzowany tłum.
Żółte koło reflektora namierzyło czarną kurtynę i czekało na pojawienie się pierwszego ciacha. Po chwili wyłonił się chłop jak dąb z barami wielkimi jak stodoła. Na jego brzuchu można by ciuchy prać jak na tarce.
- O cholera! – jęknęłam mimowolnie.
- Oooo cholera – wyrwało się cicho Coli.
- Ja pierdolę - palnął Pasha.
Nancy chyba bawiła się najlepiej z nas wszystkich, bo darła się razem z resztą żeńskiej części publiczności:
- Zrzuć slipy, zrzuć slipy.
BEZ KOMENTARZA!
Gdy na scenie pojawił się kandydat z numerem sześć, moje ciche westchnienie połączyło się z setką innych w jeden głośny jęk. Byłam pewna, że ten konkurs wykończy dziś niejedną pikawę.
- Uważam, że szóstka stanowi największą konkurencję dla Kapitana – stwierdziłam, obserwując, jak przy każdym kroku rytmicznie falują jego nieco przydługie, blond włosy, pozornie będące w nieładzie.
- Popieram – rzuciła Drzazga rozmarzonym głosem.
- Nie wiem, co wy w nim widzicie? – Cola skrzyżował ramiona na piersi.
- Ani ja – burknął Big Boy, marszcząc nos.
- Według mnie szóstka ma niezłe ciało i spore szanse – oznajmił Pasha. Siedział przodem do sceny, a bokiem do stołu podpierając głowę ręką. Hmm, ciekawe stwierdzenie.
- Mówisz tak na przekór mnie, czy szósteczka ci się podoba? – Cola wypowiedział głośno to, co ja pomyślałam.
Pasha drgnął, jakby dopiero zdał sobie sprawę z tego, co przed chwilą palnął. Powoli zwrócił się w naszym kierunku. Jego czarne oczy stały się ostrożne, ciało z pozoru było rozluźnione, ale nerwowy ruch ręki, jakim przeczesał schludnie przystrzyżone włosy, utwierdził mnie w przekonaniu, że jest wręcz odwrotnie.
- To chyba oczywiste, Cola – odpowiedział dopiero po chwili.
Ciemnoskóry przystojniak nie podjął tematu. Cholera, o co chodziło z tym Pashą, że zarówno Ice i Cola się go czepiali? No chyba nie o mnie? Postanowiłam, że nie będę tego teraz roztrząsać i skupiłam się z powrotem na scenie. Normalnie słoneczny patrol pełną gębą. Nie mogłam się już doczekać Iceʼa. Jakoś nie wyobrażałam go sobie w tych białych slipach opinających jego czternaście centymetrów. Moje myśli popłynęły w kierunku więcej niż zakazanym. Na moment poddałam się fali wspomnień.
Nawet nie zauważyłam, kiedy Nancy podbiegła do mnie, zakładając mi na głowę kapelusz w hawajskie kwiaty i krzyknęła: „ Jak szaleć to szaleć!”. Bezwiednie poprawiłam go, bo zsunął mi się na oczy i dryfowałam dalej. Do rzeczywistości, cholernie zresztą pięknej, przywróciły mnie dopiero krzyki i piski stada napierających na moje plecy panienek. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, kto taki zaszczycił nas swoją obecnością. W tle leciało „…Get up, get on up, stay on the scene, like a sex machine”, lecz pierwsze skrzypce grał w tej chwili Ice. Śliniłam się, na przemian wybuchając niekontrolowanym śmiechem i klaszcząc przy tym
w dłonie. Bad Boysi gwizdali i walili w stół, a Nancy… Brak słów. Na scenę posypały się majtki i staniki, wprost pod bose stopy Kapitana. Z rozmysłem, powoli, chłonąc każdy kawałek jego boskiego ciała powiodłam wzrokiem ku górze, zatrzymując się na luźnych, zsuwających się z bioder szortach ozdobionych hawajskimi, różowymi kwiatami. Do kompletu miał na głowie słomkowy kapelusz, pewnie pożyczony od Pashy. Moje wnętrze stopniało gdy zawiesiłam wzrok na wysmarowanym olejkiem, opalonym torsie. Słodki Jezu, chcę się z nim znaleźć na bezludnej wyspie!!! Każdy jego ruch był wykalkulowany. Gdy położył swoją dłoń na klacie i przesunął w dół, docierając do gładkich mięśni brzucha od ścian i sufitu odbiło się głośne, zbiorowe westchnięcie. Chłopaki pokładali się ze śmiechu. Melon szacował o ile wzrosną akcje Kapitana i kto wie, może samego Kapitana chciał upchnąć do swojego nowego, lukratywnego interesu. Masao wlazł na stół i tym razem filmował za moimi plecami, harpie i ich reakcje. Usta Iceʼa wykrzywiły się w poufałym uśmieszku, kiedy nasze spojrzenia się spotkały, a później odwrócił się, a ja o mało nie zeszłam na zawał. Na jego szerokich, opalonych plecach widniał maźnięty czerwoną farbą napis „Helena”.
W dupę Barbary! Jak miałam to rozumieć? Czy to były przeprosiny, czy informacja „należę tylko do niej”? Taaa naiwna, znowu dał o sobie znać mój terytorializm i chęć posiadania.
- Ty, zobacz Dzidzia, co sobie Ice na plecach wytatuował – próbował przekrzyczeć tłum Pietia. Ten to miał zawsze ze mnie niezły ubaw.
- Idiota, nawet nie wie jak jego notowania spadną – warknął Melon, wprowadzając dane do telefonu za pomocą małego długopisu.
- Sam jesteś idiota! – No jak mógł, taki gest, a jemu tylko liczby w głowie. Rozwalę mu kiedyś ten telefon jak nic.
– Poza tym, nie sądzę byś miał rację – wymamrotałam wciąż oszołomiona. – Słyszysz co pindy krzyczą? – warknęłam, a ci wariaci mieli ubaw jak nigdy.
„Mogę być twoją Heleną” i inne tego typu teksty wcale mnie nie zaskoczyły, choć miałam wrażenie, że w moich dłoniach za chwilę pojawią się tysiące sztyletów, a ja biedna będę musiała się ich jakoś pozbyć, prawda? Kapitan dotarł do końca wybiegu, lecz drogę zagrodziła mu Pani Idealna. Aha, już wiem która pierwsza oberwie tym sztyletem.
- Kapitanie Ice – Wsunęła mu bezczelnie dłoń pod ramię i obróciła w kierunku publiczności. – Czy zechciałby pan wyjaśnić, dlaczego odmówił pan włożenia tych seksownych, białych slipek?
Ice szarmanckim gestem poprawił kapelusz, przekrzywiając go nieco w lewo i odpowiedział.
- Droga pani, szanowni państwo odmówiłem włożenia przepisowego kostiumu kąpielowego z jednej prostej przyczyny… Nie lubię, gdy coś mnie gniecie w kroku, a te slipy ewidentnie były na mnie za małe.
Wiedział jak sobie za free PR poprawić. Zakryłam uszy dłońmi, nie mogąc znieść już tego jazgotu napalonych samic. Odkryłam je widząc, że to nie koniec pytań.
- Kapitanie Ice – wymruczała blondyna. – Może zdradzi nam pan w takim razie, dlaczego akurat różowe, hawajskie kwiaty na spodenkach.
- Bo to kolor i kwiaty, które kojarzą mi się z pewną szczególną kobietą - odparł bardzo tajemniczo.
Hmm???? I dlaczego wszyscy gapili się teraz na mój kapelusz? Zdjęłam go z głowy i zbladłam. Był wykonany dokładnie z tego samego materiału, co spodenki Iceʼa. Wielkie dzięki Nancy. Czym prędzej schowałam kapelusz pod stołem, bo jeszcze jakaś zazdrosna fanka Kapitana gotowa mi łeb ukręcić. Postanowiłam, że później przeanalizuję jego słowa.
Blondyna uwolniła Iceʼa, a Marlon podziękował wszystkim panom i oznajmił, że przed nami piętnaście minut przerwy, a później nastąpi pokaz talentów każdego z kandydatów.
Na ten moment czekałam. Nie musiałam nic mówić chłopakom, sami podnieśli się z miejsc, tylko Big Boy miał lekkie opory, ale wystarczyło jedno spojrzenie w jego oczy, by mruknął pod nosem kilka przekleństw i dołączył do reszty.
- Jak ich przekonałaś? - dopytywała Drzazga, która przesiadła się na sąsiednie krzesło.
- Mam swoje sposoby – odparłam tajemniczo.
- Nie wierzę, nawet Big Boy polazł – wtrąciła się Nancy, moszcząc się po mojej drugiej stronie. – Ale nie rozumiem, dlaczego nie chcesz nam powiedzieć co takiego wymyśliłaś.
- No właśnie – usłyszałam za plecami skrzekliwy głos Katheriny. – Mam szampana – oznajmiła radośnie. – Najlepszy. – Postawiła dwie butelki, Cristala oraz Dom Perignon na stole, a obok cztery świeże kieliszki, po czym zajęła wolne miejsce przy Nancy.
Sporo ludzi wywiało na zewnątrz za potrzebą i całe szczęście, bo chwila wytchnienia była potrzebna nam wszystkim. I ten właśnie moment, gdy łapałam oddech wybrał sobie Kapitan, żeby do mnie zadzwonić. Czując wibrujący w kieszeni telefon, sięgnęłam po niego i odebrałam.
- Halo? – Jakaż ja byłam słodka.
- Nie ma k**** mowy, żołnierzu. – Przeszedł od razu do rzeczy.
- Ale o co ci chodzi, Kapitanie? – Zgrywałam niewiniątko.
- Już ty dobrze wiesz o co. O ten pieprzony pokaz talentów. Miałem śpiewać, a ty mi tu wyjeżdżasz z takim gównem. – Głos miał poirytowany jak zawsze.
- Słuchaj, mogłeś z siebie zrobić idiotę wbijając się w fioletowy garniak Jokera i kwieciste szorty, to dlaczego nie możesz zrobić tego? -A tak poza tym – odchyliłam się na krześle do tyłu i zakołysałam – ten napis na twoich plecach oznacza, że tylko ja cię mogę pieprzyć? – zapytałam z przekąsem.
Zaśmiał się do słuchawki, niskim gardłowym głosem.
- No i wszystko pomieszałaś, Helenko. – Jak mnie nazwał?
– To znaczy, że tylko ja mogę pieprzyć ciebie. Zrozumiano?
Chciałam odpyskować, ale to co powiedział, pomimo tego jak bardzo przedmiotowo zabrzmiało, spodobało mi się.
- Tak jest, Kapitanie, tylko zrób o co cię proszę. Jasne?
Rozłączył się. Drzazga, Nancy i Katherina wpatrywały się we mnie, ewidentnie oczekując iż sypnę informacjami. O nie kobiety, niedoczekanie wasze.
- Otwórz lepiej tego szampana – poleciłam, dając im jasno do zrozumienia, że nie mam zamiaru tłumaczyć się z czegokolwiek. Zresztą jak się domyślałam, Katherina nie miała zielonego pojęcia o tym, że spałam z Kapitanem, więc ta rozmowa wydała jej się żartobliwym przekomarzaniem. Niech tak pozostanie.
- Kochane, napijmy się Cristala – zaproponowała Katherina.
- Nieee – Skrzywiła się Nancy - Wiesz, że nie dzierżę tego gówna. Wolę Dom Perignon – oznajmiła, sięgając po butelkę.
- Właśnie, ja też, mówiłam ci to już kilka razy – dodała Drzazga.
- No tak. – Nawet skruszona była - Jakaż ja jestem roztrzepana. Ale ty Helenko, skosztujesz ze mną chociaż łyczka Cristala? Wzruszyłam ramionami. Wolałabym whiskacza, albo wódkę, ale skoro chciano mnie tu raczyć najdroższym szampanem świata, niegrzecznie byłoby odmawiać i nie spróbować, jak to cudo smakuje.
- Lej, kobieto. – Sięgnęłam po kieliszek i podstawiłam jej przed nos.
Nancy i Drzazga same się obsłużyły z drugą butelką. Korek wystrzelił, a w zielonej szyjce butelki, sycząc, spieniła się biała pianka.
Nagle zagrzmiał gong i w jasnym świetle reflektorów na scenie pojawiła się para naszych prezenterów.
Mikrofon zapiszczał.
- Witamy ponownie po przerwie. Czas najwyższy na oczekiwany przez wszystkich pokaz talentów – mówiła blondyna. – Jestem pewna, że kandydaci zaskoczą państwa swoimi umiejętnościami. Show czas zacząć. – Zamachała ręka w kierunku kurtyny.
Światła przygasły, spowijając scenę mrokiem. W tle popłynęła orientalna muzyka, wypełniając powietrze dźwiękami dzwoneczków, a z ciemności było słychać głos Marlona.
- Przed państwem kandydat z numerem jeden!
Błysnęło czerwienią i facet w pomarańczowym szlafroku, będący zresztą słabą imitacją pieprzonego mnicha buddyjskiego, stanął przed kolczastą matą i złożył ręce jak do modlitwy.
- Zamierza się po tym przespacerować? – prychnęła Nancy - Wielkie mi coś.
Faktycznie gość nie tyle się przespacerował, co jak błyskawica przebiegł po macie, robiąc duże, nieporadne kroki. Wymieniłyśmy się kpiącymi spojrzeniami i ponownie wbiłyśmy wzrok w czarną i pustą już scenę. Prawdę powiedziawszy, to jakoś nikt wielce mnie nie zaskoczył i nie zaciekawił, a jedyny talent jaki się do tej pory ujawnił, to ten do przynudzania. Publika zaczęła ostentacyjnie ziewać, chociaż kandydaci dawali z siebie wszystko. Ktoś łykał ognie, ktoś inny grał na szklankach z wodą, jeszcze inni zakładali nogi na szyję, czy wykonywali sztuczki magiczne, wyciągając królika z kapelusza. Szóstka zaśpiewał i to dość ładnie, a ja nadal podtrzymywałam swoje zdanie co do tego, że jako jedyny mógłby konkurować z Kapitanem o tytuł Mistera Comy. Lazar przebrał się za mima, ale z racji tego, że wbił się w czarny, obcisły kostium widać było tylko jego białe rękawiczki, nieudolnie przesuwające się po niewidzialnej ścianie. Jeśli mam być szczera, to te jego dłonie kojarzyły mi się tylko z filmikiem Bad Boysów, co rusz wywołując mój wybuch śmiechu. Był jeszcze gość, który rozwalił głową cegłę, ale po dniu „próby Kokosa”, nie zrobiło to na mnie większego wrażenia i kiedy większość nagrodziła ten występ gromkimi brawami, ja ziewnęłam tylko, okazując swoje znudzenie. W zasadzie tak jakoś ogarnęła mnie senność, ale odegnałam ją siłą woli wiedząc, że za moment nastąpi występ Kapitana i tu ci niespodzianka, Bad Boysów. Z rosnącym podnieceniem obserwowałam jak ciemne postacie ustawiają się na nieoświetlonej scenie.
Niespokojne i niecierpliwe szepty za nami przybrały na sile.
„Zaraz Ice”, „O mój Boże”, „Nie wytrzymam”.
To mdlej, cisnęło mi się na usta. Emocje sięgały zenitu i nikt już nie siedział. Większość kobiet od dawna stała w gotowości, trzymając w dłoniach amunicję w postaci bielizny.
Niespodziewanie powietrze przeciął donośny strzał, a jasne światło reflektora padło prosto na stojącego na scenie Kazaha. Z wrażenia złapałam się za mocno bijące serce. Przestraszyłam się nie na żarty. Tego nie było w scenariuszu. Kolejny strzał i tym razem oświetliło Melona. Dokładnie w ten sam sposób został „postrzelony” każdy z Bad Boysów znajdujący się na scenie. Stali ubrani jednakowo w wytarte, luźne dżinsy, czapeczki z daszkiem i koszule w kratkę. Na końcu, rzecz oczywista, jasne światło reflektora skierowało się na Iceʼa i się zaczęło…
Usłyszałam dźwięk perkusji i z głośników popłynęły pierwsze takty dobrze mi znanej piosenki. Bad Boysi wykonali prosty krok, w bok i dostaw, a później Ice niczym rasowy raper wyszedł na środek i zapodał wiązankę, gestykulując odpowiednio rękoma: „Yo VIP letʼs kick it”. W następnej sekundzie Bad Boysi podskakując ryknęli: „Ice, Ice Baby, Ice, Ice Baby”.
Na sali zawrzało. Sama poderwałam się na nogi, a Nancy już stała na stole, kręcąc biodrami nie gorzej niż nasi chłopcy. Boże, jak oni się ruszali. Na bank Kokos wymyślał ten ich układ, pełen obrotów i energicznych podskoków. A Ice… Facet był bezbłędny. Odwrócił czapeczkę daszkiem do tyłu i wysunął się do przodu, rapując i ruszając się jak pieprzony hip hopowiec. Przy refrenie, wykrzykując razem z rozszalałą publicznością „…Ice Ice Baby…”,chłopaki złapali za poły koszul, rozdzierając je energicznie i rozsypując w powietrze guziki niczym zespół cheppendaleʼsów.
O Boże, darłam się jak głupia: Ice, Ice Baby, gdy ten przesuwał ręką w dół swojego nagiego torsu. W życiu bym go nie podejrzewała o taki luz, co najlepsze czuł się w tym doskonale. Ruszyli przed siebie po wybiegu. Tym razem Kokos z przodu,
wykonując dziwne figury. Za nim Ice rapując. Pasha kręcił tym swoim tyłeczkiem, a Big Boy, Melon i Kazah robili za chórek, unosząc ręce najpierw w górę, później w prawo i następnie w lewo. Prosty, ale jakże skuteczny układ. Kapitan zatrzymał się na końcu wybiegu. Bosko się ruszał i jeszcze lepiej się bawił. Rapował: “Girls were hot wearing less than bikinis, Rockman loversdriving Lamborghinis Jealous 'cause I'm out getting mine…”, a następnie wskazał ręką na pustą przestrzeń obok siebie, którą momentalnie wypełnił Masao. Ja cię pieprzę! Co się porobiło, chłopaki pojechali po całości! Masao zapodał ten słynny „moonwalk” Michaela Jacksona, a później jego równie sławny wykop i umieścił rączkę w tak dobrze znanym, strategicznym miejscu, poruszając przy tym biodrami w przód i w tył.
Tłum szalał. Pot ciekł mi po plecach. Bielizna fruwała w powietrzu.
Chłopaki otoczyły Iceʼa na scenie, a on wprawnym ruchem ręki pozbył się koszuli, zakręcił nią w powietrzu i rzucił prosto we mnie. Złapałam ją i zaśpiewałam razem z resztą: „Ice, Ice Baby too cold, too cold”. Robiło mi się coraz bardziej gorąco i to nie z powodu tego rozkosznego widoku niesamowitych wyrzeźbionych mięśni Kapitana. Miałam helikopter w głowie, więc oparłam się o krzesło. Wkoło rozbrzmiewało tylko: „Ice, Ice Baby too cold, too cold”, a ja czułam, że płonę. Przymknęłam oczy.


Katiu,do języka można sie przyzwyczaić.A książka jest bezbłędna
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10210
Dołączył(a): 25 listopada 2014, o 21:14
Lokalizacja: biblioteka
Ulubiona autorka/autor: hm...

Post przez KatiaBlue » 13 grudnia 2015, o 22:53

Mnie on drażni cały czas, nie mogę się przyzwyczaić. Czasami jak coś mocno zwróci moją uwagę to aż układam poprawne zdania :P
Wgl uwielbiam wszystkie sceny w których BB śpiewają. Począwszy od Knockin on Heavens door

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 13 grudnia 2015, o 22:56

no tak,pamiętna scena dogadania się Dzidzi z BB :evillaugh:
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10210
Dołączył(a): 25 listopada 2014, o 21:14
Lokalizacja: biblioteka
Ulubiona autorka/autor: hm...

Post przez KatiaBlue » 13 grudnia 2015, o 22:59

Albo przyśpiewki przy ognisku i
Everthing I do, I do it for you....

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 13 grudnia 2015, o 23:02

cudne to było...ogólnie,to ich wspólne śpiewanie do końca się utrzymuje,również w dwójce
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10210
Dołączył(a): 25 listopada 2014, o 21:14
Lokalizacja: biblioteka
Ulubiona autorka/autor: hm...

Post przez KatiaBlue » 13 grudnia 2015, o 23:06

Aż się boję :P
Wgl dużo jest tu takich scen, których jakbym była swiadkiem, to bym się chyba gdzieś schowała

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 13 grudnia 2015, o 23:11

ze wstydu Katiu? :P

Ewo, to dobrze że i w dwójce to jest ;)
strasznie jestem ciekawa jak to będzie tam dalej. Powiedz
Spoiler:

tylko nie mów że żadnych spoilerów proszę ;)
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 10210
Dołączył(a): 25 listopada 2014, o 21:14
Lokalizacja: biblioteka
Ulubiona autorka/autor: hm...

Post przez KatiaBlue » 13 grudnia 2015, o 23:12

Oczywiście, że żadnych spoilerów Ewo! Niech czyta!
Sol jest niemożliwa z tymi spoilerami.

No z zażenowania sytuacją

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 13 grudnia 2015, o 23:15

Sol
Spoiler:
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10210
Dołączył(a): 25 listopada 2014, o 21:14
Lokalizacja: biblioteka
Ulubiona autorka/autor: hm...

Post przez KatiaBlue » 13 grudnia 2015, o 23:15

No wiesz co! Liczyłam na ciebie!

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 13 grudnia 2015, o 23:20

sory,zawiodłaś się....ale jak znam Sol,to ja jeszcze bardziej zachęci do czytania
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10210
Dołączył(a): 25 listopada 2014, o 21:14
Lokalizacja: biblioteka
Ulubiona autorka/autor: hm...

Post przez KatiaBlue » 13 grudnia 2015, o 23:21

Sol trzeba trochę podrażnić, to jest też jest efektywne, a przyjemniejsze od pisania spoilerów :)

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 14 grudnia 2015, o 00:53

Katiu przykro mi ale w tym wypadku Ewa zna mnie lepiej ;)
I to jest to co Wam tłumaczę od dawna. Zdradźcie co chcę wiedzieć a będę musiała się dowiedziec jak to było ;)

Ewo :lovju:
to ja idę czytać bo jeszcze tyle przede mną :P
kij że mi pewnie zejdzie do świąt. Muszę skończyć :mrgreen:
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 14 grudnia 2015, o 01:35

a przeczytałam to: https://www.fanfiction.net/s/11483722/1 ... e-mnie-nic choć jeszcze nie dokończone..to po prostu braknie mi słów, żeby to opisać. to jest genialne.
Spoiler:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 10210
Dołączył(a): 25 listopada 2014, o 21:14
Lokalizacja: biblioteka
Ulubiona autorka/autor: hm...

Post przez KatiaBlue » 14 grudnia 2015, o 19:49

wiedzmaSol napisał(a):Katiu przykro mi ale w tym wypadku Ewa zna mnie lepiej ;)
I to jest to co Wam tłumaczę od dawna. Zdradźcie co chcę wiedzieć a będę musiała się dowiedziec jak to było ;)

Ewo :lovju:
to ja idę czytać bo jeszcze tyle przede mną :P
kij że mi pewnie zejdzie do świąt. Muszę skończyć :mrgreen:

Sol, może tobie się bardziej podoba, gdy ci spoilery pod nos podtykają, ale mi nie.
Ja wolę Cię dręczyć, a ewa mi nie pomaga :(

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 14 grudnia 2015, o 20:37

ale powiedz, satysfakcjonuje Cię jak się wkurzam bo nie wiem tak? I wolisz mnie powkurzać niż poomawiać? ;)
bo jak mi się zaspoileruje to chętniej czytam a jak się mam trząść w niepewności i nie wiedzieć to często rzucam w diabli i nie czytam wcale ;) albo czytam ale po upływie czasu jak emocje ostygną ;)
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 14 grudnia 2015, o 21:27

Sol chce co chwila spoilerów, więc może informujcie ją na pw?
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 14 grudnia 2015, o 21:52

Lili, mnie nie chodzi o streszczenie całej książki, ale czasem nie chcę czekać na rozwiązanie czegoś i pytam ;)
i mam nadzieję że odpowiedź dostanę, a jak się okazuje że nie to się zaczyna dyskusja
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 10210
Dołączył(a): 25 listopada 2014, o 21:14
Lokalizacja: biblioteka
Ulubiona autorka/autor: hm...

Post przez KatiaBlue » 14 grudnia 2015, o 23:55

wiedzmaSol napisał(a):ale powiedz, satysfakcjonuje Cię jak się wkurzam bo nie wiem tak? I wolisz mnie powkurzać niż poomawiać? ;)
bo jak mi się zaspoileruje to chętniej czytam a jak się mam trząść w niepewności i nie wiedzieć to często rzucam w diabli i nie czytam wcale ;) albo czytam ale po upływie czasu jak emocje ostygną ;)

Hoho!
Tak satysfakcjonuje mnie to :P

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 15 grudnia 2015, o 00:02

pfff :P
dobra to jak Cię bardziej satysfakcjonuje odmawianie mi spoilerów niż omawianie ze mną lektur, to w takim razie nie będę już wcale czytać tego co Ty tylko będę Cię prosiła żebyś mi opowiadała a Ty mi będziesz odmawiać. Tak gra? :evillaugh:
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 10210
Dołączył(a): 25 listopada 2014, o 21:14
Lokalizacja: biblioteka
Ulubiona autorka/autor: hm...

Post przez KatiaBlue » 15 grudnia 2015, o 00:12

Lubię omawiać z tobą lektury, Sol. Ale właśnie: OMAWIAĆ, a nie spoilerować ci! Znaczy troszkę można... ;)
Hohoho ale foch. Rób se co chcesz :foch:

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 15 grudnia 2015, o 09:49

E tam foch :P

Akurat teraz masakrycznie nie mam czasu na czytanie. A ciekawa jestem strasznie co dalej stad wzmozone zapotrzebowanie na spoiler.
Ale! Dzis powinnam skonczyc pierwsza Come ;)
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 15 grudnia 2015, o 19:42

ale wiesz,pierwsza kończy się w takim momencie,że po prostu musisz zaczynać drugą,choćby po to ,żeby się dowiedzieć którzy z BB sie obudzili
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 15 grudnia 2015, o 21:09

wiem, już przeczytałam końcówkę i początek 2 ;)
zamiast czytać zaczęłam nowy serial :zalamka: po co? Teraz będzie codzienny dylemat co mam robić
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Romans + ...

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości