Byłam dzisiaj z Małą na ostatniej części Igrzysk Śmierci.
Jak dla mnie najlepsza część. Chyba pierwsza jaką widziałam w kinie. Na mnie zrobiła wrażenie. W głowie mam muzykę do tej pory. Swoją drogą muzyka jest cudnie wpisana w całość, bezbłędna i fantastycznie podkreśla akcję. Jak ktoś nie lubi JL to tutaj tez jej nie polubi. Ja nie przepadam, więc nie byłam rozczarowana, choć w tej swojej obcości jest pewien klimat. Słyszałam wokół masę krytycznych słów i śmiechów. Ale moim dziewczynom bardzo się podobało.
Kilka razy podskoczyłam z przestrachu. Kilka razy się wzruszyłam, no i oczywiście (wiadomo w jakim momencie) spadła mi łza. Dla mnie - dobre zakończenie ciągnącej się serii. Głośne. I wybuchowe. Bardzo szybkie, szczególnie w porównaniu do poprzedniej części.
Nie wiem jak z adaptację - trójki nie czytałam, jedynie przeglądałam.
W każdym razie nie żałuję ani czasu ani pieniędzy. Choć pójście do kina z trzema panienkami, do najtańszych nie należy