przez Dorotka » 8 lutego 2013, o 19:44
Jak "umilić" czas autostopowiczowi:
1.
Zatrzymaj się na poboczu i zapytaj, która godzina, a następnie szybko odjedź.
2.
Kiedy autostopowicz wsiądzie, spytaj go po cichu, czy się boi.
3.
Pochyl się nisko nad kierownicą i nieprzytomnym wzrokiem powiedz: DOSTANĘ WAS WSZYSTKICH.
4.
W trakcie jazdy przynajmniej trzy razy głośno się obliż.
5.
Na komórce wybierz dowolny numer i tajemniczo wyszeptaj: TU KRZYŻAK, MAM JEDNĄ MUCHĘ.
6.
Bezpośrednio przed wejściem w ostry zakręt krzyknij: Kurczę, nie wyrobię!
7.
Gdy zatrzyma Was drogówka, z kamienną twarzą powiedz policjantowi: PANIE OFICERZE, TO ON!
8.
Pożegnaj autostopowicza słowami: WIEM, GDZIE MIESZKASZ...
Gdyby czas płynął w druga stronę to byłoby tak pięknie... Zaczyna sie od
tego, ze kilku gości przynosi cię w skrzyneczce i oczywiście od razu
trafiasz na imprezę. Żyjesz sobie spokojnie jako starzec w domku. Stajesz
sie coraz młodszy. Pewnego dnia dostajesz odprawę w postaci grubszej gotówki
i idziesz do pracy. He! Pracujesz jakieś 40 lat i poznajesz uroki życia.
Zaczynasz pić coraz więcej alkoholu, coraz częściej chodzisz na imprezy no i
coraz częściej uprawiasz seks. Jak już masz to opanowane, jesteś gotów żeby
trafić na studia. Potem idziesz do szkoły. Coraz mniej od ciebie
wymagają,masz coraz więcej czasu na zabawę. Robisz sie coraz mniejszy, aż
trafiasz do... hmm, gdzie pływasz sobie przez 9 miesięcy wsłuchując sie w
uspokajający rytm bicia serca. A potem nagle Bęc!! Twoje życie kończy sie
orgazmem.
Niektórzy mają jednak zdanie odmienne:
Najpierw kilku gości przynosi Cię w skrzyneczce na imprezę która właśnie się
skończyła. Jak z niej wstaniesz do wszystkie kości Cię bolą, w nocy
reumatyzm nie daje Ci spać (zresztą i tak przesypiasz 2-3 godziny i nie masz
co ze sobą zrobić). Co prawda dostajesz jakieś grosze, które ktoś nazwał
emeryturą ale nawet jak miałbyś siłę coś z nimi zrobić to i tak zawsze
znajdzie się wnuczek/wnuczka/córka/syn/inny krewny którzy akurat się budują
i bardzo przydało by im się parę groszy. Kiedy już dostaniesz małą odprawkę
i poczujesz się cokolwiek lepiej okazuje się, że musisz zapieprzać do pracy.
Na początku jest fajnie bo jesteś dyrektorem i w sumie się nie wysilasz ale
potem z upływem lat degradują Cię aż w najlepszym przypadku stajesz się
fachowcem od obsługi ksero i ekspresu do kawy. Zaczyna Ci totalnie
doskwierać brak kasy. W akademiku przekonujesz się, że 3 osoby mogą mieszkać
przez 5 lat na 10 metrach kwadratowych a im niższy semestr tym większych
bzdur się uczysz. Kiedy z radością przechodzisz do szkoły średniej (koniec z
akademikiem i tymi głąbami profesorami) okazuje się, że nie wolno Ci pić ani
palić. Jesteś napalony jak cholera ale rozładować się możesz co najwyżej
jeśli pani w kiosku ma humor i nie zapyta o dowodzik kiedy kupujesz kolejny
numer Catsa. W podstawówce wszyscy traktują Cię jak dziecko a Twoje życie
towarzyskie ogranicza się do piaskownicy i wspólnego oglądania dobranocek w
soboty. Po jakimś czasie nikt ani cholery nie może zrozumieć co mówisz i
wszyscy uśmiechają się do Ciebie, ściskają za policzki ("o jakie ładne
dziecko"). Zaczynasz srać w gacie. Mamusia wmusza w Ciebie jakieś zbuj wie
co z marchewki, jabłuszka i innych gówien. Wreszcie nie możesz nawet chodzić
a ponieważ ze złości wszystko psujesz rodzice zostawiają Cię w klatce uroczo
nazwanej łóżeczkiem. Na koniec szczepią Cię na wszystko co możliwe i
wrzucają do ... hmm, gdzie przez 9 miesięcy czekasz w samotności na swój
koniec...
Zacząłem to robić, kiedy miałem może 18 lat. W szkole zawsze byłem zamknięty w sobie. Przyjaciół praktycznie żadnych. Nie podchodziłem do kobiet, bałem się ich. Już nie pamiętam nawet, jak to się zaczęło. To miał być tylko jeden raz. Nie wiedziałem, że tak trudno z tym skończyć. Upatruję sobie kogoś. Podchodzę. I wyciągam. Wiem, że to, co robię jest chore. Wstydzę się. Niektórzy mówią, że to zboczenie. Zdaje sobie sprawę, że potrzebuję pomocy. Ale to jest silniejsze ode mnie. To mnie po prostu podnieca. W tej jednej chwili czuję się w pełni władzy, jakby wszystko zależało wyłącznie ode mnie. Nie jestem z tych, co robią to tylko kobietom czy małym dziewczynkom. To może wydawać się dziwne, ale lubię działać w autobusach i tramwajach. Patrzę na ludzi, którzy uciekają w kierunku drzwi. Czuje wtedy, jak adrenalina uderza mi do głowy. Może gdybym na tym poprzestał, nie byłoby tak źle. Ale na tym nigdy się nie kończy. Napawam się widokiem... tego, no wiecie... Oglądam, macam. Wstydzę się, ale jak już zacznę, to nie mogę się powstrzymać. Wtedy sięgam zenitu, jestem w ekstazie. Niestety, nie na każdej trasie bywa tak dobrze. Najciekawiej jest w okolicach Starówki. Jak się trafi turysta, to mogę sobie pozwolić na wszystko. Idę na całość. Wiem, że później będę tego żałował, ale teraz działam pod wpływem impulsu. Jak w transie. Muszę jednak być ostrożny. Często zmieniam wygląd. Gdyby ktoś mnie rozpoznał, wszystko stracone. Raz mam wąsy, raz okulary. Zawsze jestem czujny.
Mam na imię Bogdan. Mam 42 lata. Jestem kanarem