przez kaska » 25 października 2007, o 23:02
Pewne amerykańskie małźeństwo, w którym męźczyzna nie mógł niestety mieć dzieci, postanowiło skorzystać z usług tzw. zastępczego ojca. Po dokonaniu wszelkich niezbędnych ustaleń i formalności małźonek wyszedł na golfa, zostawiając źonę w oczekiwaniu na przybycie "specjalisty". Przypadek sprawił, źe w tym samym dniu w miasteczku zjawił się objazdowy fotograf, specjalizujący się w zdjęciach dzieci. Zadzwonił do drzwi w nadziei na zarobek.
- Dzień dobry, madame, ja jestem.
- Aleź wiem, oczekiwałam pana - odpowiada kobieta i prowadzi go do środka.
- Ooo, doprawdy? - zdziwił się fotograf. - Ja, widzi pani, specjalizuję się w dzieciach.
- Wspaniale, właśnie o to chodziło męźowi i mnie. – mówi kobieta i po chwili pyta spłoniona z emocji: - To gdzie zaczniemy?
- No cóź - odpowiada fotograf - myślę, źe moźe pani zdać się zupełnie na mnie. Mam duźe doświadczenie. Z reguły zaczynam w kąpieli, tak ze dwa trzy razy, póżniej zwykle ze dwie pozycje na kanapie, w fotelu i z pewnością parę w łóźku. Nieraz doskonałe efekty osiąga się na dywanie w salonie.
Naprawdę moźna się wyluzować. "dywan w salonie." – Myśli kobieta.
- "Nic dziwnego, źe mnie i Harry 'emu nic nie wychodziło."
- Droga pani, nie mogę gwarantować, źe kaźde będzie udane.- kontynuuje fotograf. - Ale jeźeli wypróbuje się kilkanaście pozycji, jeźeli strzelę z sześciu - siedmiu róźnych kątów, wówczas jestem pewien, źe będzie pani zadowolona z rezultatu. Kobieta z wraźenia zaczęła wachlować się gazetą, a facet nawija dalej: - Musi się pani równieź liczyć z tym, źe w tym zawodzie, podczas roboty, człowiek cały czas jest w ruchu. Kręcę się tu i tam, wchodzę i wychodzę nieraz kilkanaście razy w ciągu minuty, ale proszę mi wierzyć, źe rezultaty mojej pracy rzadko zawodzą oczekiwania. Kobieta usiadła przy otwartym oknie, spocona z wraźenia.
- Ha! A źeby pani widziała, jak wspaniale wyszły mi pewne bliżniaki! Zwłaszcza biorąc pod uwagę trudności, jakie ich matka robiła mi przy współpracy.
- Taka była trudna? - spytała mdlejącym głosem kobieta.
- Straszliwie. Źeby uczciwie zrobić robotę, musieliśmy pójść do parku.
Ale był cyrk! Ludzie tłoczyli się dookoła ze wszystkich stron, źeby zobaczyć mnie w akcji. TRZY GODZINY! Proszę sobie tylko wyobrazić: TRZY GODZINY cięźkiej fizycznej pracy! Matka cały czas się darła i jęczała tak głośno, źe z trudem mogłem się skoncentrować. W końcu musiałem się spieszyć, bo zaczynało się robić ciemno. Ale naprawdę się wkurzyłem, kiedy wiewiórki zaczęły mi obgryzać sprzęt.
- Sprzęt. - głos kobiety był ledwo słyszalny. - Chce pan powiedzieć, źe wiewiórki naprawdę obgryzły panu. khem.. sprzęt..?
- Hehehe, a skądźe, połamałyby sobie zęby, twardy jest jak hartowana stal. No cóź, jestem gotów, rozstawię tylko statyw i moźemy się zabierać do roboty.
- STATYW ?
- No a jakźe, musze na czymś oprzeć tę armatę, za cięźka jest, źeby ją stale nosić. Proszę pani! Proszę pani!!! do jasnych bąbelków, ZEMDLAŁA!!!!