Wiecie co? Ostatnio przeczytałam "Nocną zmianę". Zachęcił mnie głównie fakt, że bohaterka jest prezenterem radiowym i że napisała to Norka. Niestety - znowu rozczarowanie. Nie wiem dlaczego, ale od dłuższego czasu mam nie po drodze z Roberts, tzn. że mało co mi się od niej podoba. Nie wiem czy to po prostu przesyt, czy ona pisze coraz gorzej, czy może jest jeszcze jakiś inny czynnik. Kilka lat temu połykałam książki Roberts, teraz, nawet jak wezmę się za coś starszego (co teoretycznie powinno mi się bardziej podobać), też się rozczarowuję.
"Nocna zmiana" opowiada historię młodej kobiety - djki, którą bez reszty pochłania pasjonująca praca. Cilla jest popularną prezenterką w paśmie nocnym. Pewnego razu odbiera niepokojący telefon. Rozmówca zaczyna jej grozić. Sytuacja powtarza się, więc kierownictwo stacji decyduje się zawiadomić policję. Do akcji wkracza Boyd - nieustraszony i obdarzony sporym dystansem do siebie detektyw. Brzmi jak początek pasjonującego romansu z mocno zaznaczonym wątkiem kryminalnym, prawda? Otóż nic z tego. Dalej nie będzie ani kryminału ani pasjonująco.
Najpierw napiszę jednak o plusach tej książki. Największym jest chyba to, że autorce udało się dobrze uchwycić o co chodzi w pracy w radiu. Sprawy techniczne, fascynację radiowców, ich podejście do pracy. Jako były radiowiec odnalazłam w tej książce sporo smaczków z branży. Druga sprawa - główny męski bohater jest nakreślony solidnie i to jest norma u tej autorki. Boyd to udane połączenie wrażliwości, męskości, poczucia humoru i seksowności. Na tym niestety plusy się kończą.
Główna bohaterka jest okropnie drażniąca. Przynajmniej mnie draniła. Często utożsamiam się z bohaterami czytanej powieści, staram się ich polubić, wczuć w ich problemy i przeżywać je razem z nimi. Niestety Cilla jest trudna. Bywały u Norki trudne bohaterki, zadziorne, zbyt pewne siebie, bezczelne ale mimo wszystko dały się lubić. Cilla mnie tylko irytowała. Od samego początku - swym głupim uporem, bezczelnością, gwiazdorzeniem i ogólnie nie podobała mi się. Poczułam do niej antypatię od samego początku. No i te nieszczęsne papierosy. Może to głupie ale wolałabym, żeby autorzy nie kreowali swoich bohaterów na takich cool używając do tego papierosów jako modnego/fajnego atrybutu.
Sama akcja powieści wlecze się, a końcówka w ogóle nie zaskakuje. Nie ma tam narastającego napięcia, czegoś co spowoduje, że chciałoby się jak najszybciej rozwiązać zagadkę. Nie ma też chemii między główną parą. W romansach zazwyczaj wiadomo jak się historia skończy, więc autorki skupiają się na uatrakcyjnieniu tego wszystkiego co jest przed HEA. W "Nocnej zmianie" parka się plącze w zasadzie bez celu i bez większych emocji, a scena kulminacyjna też nie robi większego wrażenia. Od tej klasy autorki można oczekiwać, że ma solidnie opanowany warsztat. Niestety, zarówno wątek sensacyjny jak i romantyczny w ogóle nie mają ikry, co czyni „Nocną zmianę” typowym średniakiem, nieco lepszym od większości harlequinów, ale w morzu innych, znacznie lepszych książek, tę zapomina się bardzo szybko, dlatego w mojej ocenie powieść zasłużyła na 5/10.