Strona 20 z 21

PostNapisane: 28 maja 2018, o 16:34
przez Lucy
W końcu skończyłam ''Zbyt piękne'' :czeka:
Z tydzień albo i dłużej ją męczyłam. :zalamka:
Główna bohaterka była tak chamska i wredna, że przekraczała wszelkie granice. Cała książka, to przede wszystkim jej kłótnie z Tymoteuszem, który tak jak ona dał się zrobić w balona i nabył dom, który już miał właściciela. Cała akcja z poszukiwaniem winowajcy, była mało ekscytująca, a prawie każda rozmowa Zuzy z kimkolwiek kończyła się sprzeczką. Dziwiło mnie jej zaskoczenie, że jej narzeczony, a właściwie były, salwował się ucieczką za granicę. A już kompletnie byłam zszokowana, jak biadoliła, że nie ma prawdziwych przyjaciółek. :evillaugh: Nawet kot nie chciałby mieć z nią nic wspólnego.
Mam nadzieję, że autorka już nic podobnego nie napisze. Dla mnie to jej najgorsza książka.
1/6

PostNapisane: 29 maja 2018, o 18:53
przez Janka
Dla mnie na razie najgorsze było "Martwe Jezioro". Myślę, że nic tego nie przebije.

Nadal nie wiem, czy kupić "Zbyt piękne", czy całkiem ominąć.
Miałam kiedyś plan, by posiadać wszystkie książki pani Rudnickiej, ale już zmieniłam, że tylko te, które lubię lub wiem, że na pewno polubię. Kilka skreśliłam z listy, a za zaoszczędzone pieniądze kupię sobie coś innego.

PostNapisane: 29 maja 2018, o 20:47
przez Dorotka
Janko - poszukaj fragmentu "Zbyt piękne" [choćby na gryzoniu] i sprawdź czy ci podpasuje. Nie jest to może mistrzostwo świata, ale jeśli lubisz jej styl, to czemu nie.

PostNapisane: 30 maja 2018, o 00:33
przez Janka
Tak właśnie zrobiłam, Dorotko. Pobrałam fragment eBooka na stronie wydawnictwa.
Dziękuję za podsunięcie pomysłu.
Planowałam w księgarni poszperać w książce przed kupieniem, ale przeczytanie fragmentu w domu bez pośpiechu pozwoli mi wyrobić sobie lepsze zdanie.

PostNapisane: 13 lipca 2018, o 12:13
przez •Sol•
Jak dobrze że Lilith miałam pożyczoną a nie kupioną!
Bym sobie nieźle pluła w brodę. Rudnicka to lepiej żeby się trzymała komedii kryminalnych. Podeszłam do tego nowego bez uprzedzeń i nastawienia ale kurde... Ona nie umie na poważnie i mrocznie.

PostNapisane: 13 lipca 2018, o 12:35
przez giovanna
Mnie też się nie podobała, gdzieś pisałam o tym

PostNapisane: 13 lipca 2018, o 12:40
przez •Sol•
i nie dziwi mnie to, jest zwyczajnie kiepska...
Gdyby autorka zrobiła z tego komedię - przecież potrafi mordować na wesoło, to by było zupełnie dobrze.
A tak klapa.

PostNapisane: 13 lipca 2018, o 12:42
przez giovanna
I to straszna, zaraz ją puściłam dalej w świat :hihi:

PostNapisane: 13 lipca 2018, o 12:57
przez •Sol•
na szczęście ja mam z biblioteki :mrgreen: zero kłopotu :P
tylko zastanawia mnie fakt, że to książka z półki do wypożyczenia na 7 dni. Czyli hit z tych, że kapcie spadają :ermm:

PostNapisane: 13 lipca 2018, o 14:20
przez giovanna
To w bibliotekach teraz tak jest, że jak hit to trzeba szybko przeczytać? :shock:

PostNapisane: 13 lipca 2018, o 14:35
przez •Sol•
Nie wiem jak w innych ale w mojej jest półka książek które możesz wziąć na 7 dni bez możliwości prolongaty, a zwłoka kosztuje. Z tym, że często drugi egzemplarz danej książki jest dostępny na dni 30 normalnie ;)
po prostu jak coś ma wzięcie to skracają kolejki do danej książki ;) a skoro Lilith tam leżała to myślałam, że to taki szał...

PostNapisane: 13 lipca 2018, o 14:38
przez giovanna
Pewnie ze względu na nazwisko autorki ;)

PostNapisane: 13 lipca 2018, o 14:43
przez •Sol•
Zapewne ;)
Zaskoczyło mnie to też z racji, że to przecie żadna nowość.
Jak pójdę oddać, może jutro to zapytam o co chodzi, wczoraj była koszmarna kolejka i baba za mną cierpliwością nie grzeszyła i się w gadkę nie wdawałam :P

PostNapisane: 13 lipca 2018, o 16:53
przez Janka
Gdy wydana była "Lilith", pani Rudnicka miała 21 lat. To znaczy, że napisała ją, gdy była jeszcze młodsza.
Pewnie nikt, kto sam jest w takim wieku, się ze mną nie zgodzi, ale uważam, że jest się wtedy w pewnym sensie jeszcze dzieckiem.
Dla mnie młody wiek autorki jest wystarczającym powodem do wybaczenia jej nieperfekcyjnych początków, bo udowodniła później, że ma wielki talent i wie jak z niego korzystać.
Uważam, że systematycznie szkoli warsztat i jest coraz lepsza, a jej stare ksiażki najlepiej po prostu omijać.

PostNapisane: 13 lipca 2018, o 17:01
przez •Sol•
21 lat to zdecydowanie jeszcze dziecko. I masz rację w tym wypadku można wiele wybaczyć.
Dlatego nie skreślam autorki, przecież dobrze wiem, że umie o wiele lepiej ;) po prostu na Lilith spuśćmy zasłonę milczenia.

PostNapisane: 13 lipca 2018, o 17:04
przez Janka
Spuszczam też na "Martwe jezioro" i "Czy ten rudy kot to pies?". Jak ktoś musi je czytać, bo czuje taką potrzebę i nie umie jej pohamować, to niech czyta, ale uważam, że pomijając te książki prawie nikt sobie krzywdy nie zrobi.

PostNapisane: 13 lipca 2018, o 17:14
przez •Sol•
chyba pójdę w Twoje ślady.
Miałam pomysły żeby chociaż tego Kota spróbować, ale po Lilith odpuszczę.

PostNapisane: 13 lipca 2018, o 17:22
przez Janka
"Martwe jezioro" i "Czy ten rudy kot to pies?" przeczytałam już dawno, więc moje zdanie o nich jest świadome. Tylko "Lilith" odpuszczam sobie bez czytania.

"Martwe jezioro" - będę okrutna i powiem, że to jest grafomania. Postacie białe były tak białe, że powinny grać w reklamach proszków do prania, a czarne charaktery miały wszystkie wady świata. Główna bohaterka była po prostu naiwnie opisana, a książka, która miała być mroczna, była tylko szarobura. (Miałam w rękach później jeszcze gorsze grafomanie, więc może powinnam być już łaskawsza, ale nie chce mi się teraz wnikać w zawartość grafomanii w grafomanii.)
"Czy ten rudy kot to pies?" - tu już było dużo lepiej, ale książka była nudnawa i niczego nie wnosiła. Mogło jej równie dobrze wcale nie być. Strasznie nie podobało mi się nabijanie z osoby starszej, nieporadnej i przedstawionej jako obiekt do odczuwania za nią wstydu.

PostNapisane: 23 grudnia 2018, o 02:23
przez Janka
"Byle do przodu"
Jest to pierwszy tom cyklu o pani detektyw Matyldzie Dominiczak.
Książka należy do gatunku komedii pomyłek i udała się pani autorce wspaniale. Trzymała ten sam, wysoki poziom przez cały czas.

Niezwykle dobrze przypadła mi do gustu. Była napisana bardzo lekkim stylem, z płynnymi dialogami i wielkim wyczuciem komizmu sytuacji.

Polubiłam większość bohaterów, choć początkowa rozmowa rodzeństwa głównych bohaterów mnie mocno wystraszyła. Wyglądało jakby miała nastąpić powtórka z "Były sobie świnki trzy", w której główne bohaterki były niemoralnymi, egoistycznymi, leniwymi, pazernymi, mściwymi i podłymi harpiami. Na szczęście w przypadku "Byle do przodu" dość szybko bohaterowie okazali się lepszymi ludźmi, niż tamte trzy świnie ze starszej książki autorki.
Nie jestem fanką logiki w stylu "nie wiemy, czy nasz tatuś czegoś nie knuje za naszymi plecami, ale po co mamy go o to pytać, lepiej go profilaktycznie zabijmy" i niestety mnie to ani trochę nie śmieszy, ale na szczęście tak wyglądał tylko początek książki. Dalej było lepiej. A jeszcze dalej zresztą się okazało, że to nie ich tata stanowił problem, lecz mama, która była socjopatką groźną dla otoczenia, manipulantką i chorobliwą egocentryczką.

W książce było bardzo dużo humoru, głównie sytuacyjnego oraz wiele scen zawierających jakąś pomyłkę, niedogadanie, złe zrozumienie się lub inną interpretację faktów przez różne osoby, co prowadziło do zabawnych zdarzeń lub sytuacji.

Zgadłam
Spoiler:
co mnie napawa dumą, bo to wcale nie było łatwe ani oczywiste.

W książce znajduje się kilka małych błędów (drobiazgi, jak np. zły numer piętra, czy zamiast słowa "żona", słowo "mąż"), które powinny być bardzo łatwe do wychwycenia przez betę, redaktora lub korektora, a nie były. Ten fakt, jak zwykle w przypadku książek pani Rudnickiej, podpowiada mi, że możliwe, że po autorce, aż do wydania, już nikt więcej tych książek nie czyta, nie sprawdza i nie podpowiada jej, co mogłaby w nich poprawić. Z jednej strony patrząc, rozumiem panią autorkę, bo jest dobra i fajnie, że o tym wie, ale z drugiej strony patrząc, byłoby mniej błędów, które jedna osoba łatwiej może przegapić.
Na pewno książce nie zaszkodziłoby, gdyby czasownik "rozmnażać się" w kilku miejscach zastąpić synonimami. Gdy w taki sposób o posiadaniu dzieci lub zachodzeniu w ciążę mówi/myśli jeden albo dwóch bohaterów, to jest śmiesznie, ale gdy wszyscy, to robi się dziwnie.

Mam nadzieję, że w następnym tomie cyklu wystąpi nie tylko pani detektyw, ale i inni bohaterowie z "Byle do przodu", bo zostało parę niedokończonych wątków, których ciąg dalszy bym bardzo chętnie poznała.
Będę trzymać kciuki za rozwój romansu pomiędzy panią detektyw a panem policjantem. Coś tam się kroi i chciałabym, by im wyszło.

PostNapisane: 23 grudnia 2018, o 03:38
przez Lucy
Też czekam jak rozwinie się znajomość Matyldy z policjantem :P
Jej córka jest niezłym ziółkiem...

PostNapisane: 24 grudnia 2018, o 00:57
przez Janka
Córka była świetna. Najbardziej mi się podobało, jak sprzątała radiowozy w taki sposób, że tylko towarzyszyła policjantom, gdy oni sprzątali.

PostNapisane: 24 grudnia 2018, o 11:49
przez Lucy
Mnie urzekła, jak latała po biurze z trupem :evillaugh:

PostNapisane: 25 grudnia 2018, o 02:35
przez Janka
Oj tak, to było super. Bardzo jej zazdrościłam posiadania Jadźki.

PostNapisane: 16 stycznia 2019, o 11:42
przez Duzzz
Janka napisał(a):"Byle do przodu"

Janko, podrzucisz opinię do działu z recenzjami? :prosi: Z góry dziękuję :thankyou:

PostNapisane: 16 stycznia 2019, o 22:14
przez Janka
Strasznie mi się nie chce, ale obiecuję, że jak tylko przegonię lenia, to od razu polecę to zrobić.