i króciutko o 5 części cyklu...
„Znajdź mnie” to niestety ostatnia część cyklu o rodzince Hathaway. Ciężko było mi rozstać się z książkę, bo miałam świadomość, że to już koniec, że więcej już nie ma, że zabawa się skończyła, ale z drugiej strony nie mogłam się doczekać kiedy Beatrix i Christopher doczekają się swojego HEA
Bo prawda jest taka, że ostatnia część cyklu zrobiła na mnie największe wrażenie! Cudnie było
Beatrix Hathaway skradła moje serce kompletnie! Początkowo, w pierwszych 4 częściach, wzbudzała mieszane uczucia – ona i te jej zwierzaki, kleptomańskie zapędy… no! Taka śmieszna była! A ostatecznie powaliła mnie na łopatki
Dziewczyna miała niepokorną duszę. Większość czasu spędzała na łonie natury, gdzieś w lesie, na moczarach, łąkach. Nad towarzystwo ludzi przedkładała towarzystwo zwierząt. Przede wszystkim ranne stworzonka – dla nich zawsze znalazła czas i energię by je pielęgnować, a te, które nie mogły wrócić na wolność po prostu przygarniała do siebie. Ramsay House było schronieniem wielu zwierzaków, a rodzinka? Cóż, akceptowała dziwactwa najmłodszej panienki
Christopher Phelen, drugi syn wywodzący się z arystokratycznej rodziny nie mając widoków na rodziny majątek wykupił patent oficerski. Przystojny, elegancko prezentujący się kawaler w mundurze był ozdobą londyńskich salonów, otoczony pannami chętnymi na wszystko. I to mu pasowało, prowadził hulaszczy tryb życia, miał lekceważący stosunek do wszystkich i wszystkiego, do czasu gdy jako strzelec został wysłany na wojnę. Przeżycia wojenne odmieniły Christophera…
Beatrix nie darzyła Christophera wielką sympatią, gdyż podczas jednego z nielicznych spotkań, przez przypadek, podsłuchała jak on ją obraził. Nosiła w sobie żal za te słowa…
Ale pewnego dnia przyjaciółka Beatrix – Prudene, pokazała jej list od Christophera, z którym korespondowała, albo inaczej, z którą on chciał korespondować, a z którym ona niekoniecznie. Przepełniony bólem list, Pru po prostu nudził, a Beatrix zaś chwycił za serce. Dodatkowo bohaterem listu był nieszczęśliwy pies, to jak można się było spodziewać, najmłodsza panna Hathaway koniecznie chciała, by kapitanowi odpisano. Pru nie chciała, zrobiła to Bea obiecując, że odpisze w jej imieniu. I tak zaczęła się między nimi wymiana korespondencji. Z początku były to słowa pocieszenia, które z każdym następnym listem stawały się coraz bardziej osobiste. Kiedy Beatrix zrozumiała, że zakochała się w Christopherze zmuszona była zaprzestać pisania. Bo przecież on należy do Prudence! Przez przypadek wysłała jednak nie ten list co trzeba…
Zakochany Christopher po powrocie z frontu zapragnął ożenić się dziewczyną, której listy podtrzymywały go na duchu w czasie długich miesięcy. Jej ostatni tajemniczy list, zaprząta mu głowę: „Nie jestem tą, za którą mnie uważasz. Wróć do domu i znajdź mnie”. Szuka swojej Prudence. Tymczasem, jego Pru nie zachowuję się tak jak kobieta jego marzeń… a i on stracił wiele ze swojego uroku…
Bardzo emocjonalnie odbierałam tę książkę, ale nie można było inaczej, bo i temat bardzo poważny. Co mnie urzekło? Bohaterowie! Kurcze, trudno jest opisać wrażenia jakie zrobił na mnie Christopher… Wojna odcisnęła na nim swoje piętno. Autorka poprowadziła go przez to szaleństwo tak, że mnie ogarniał żal. Zespół stresu pourazowego to przerażające następstwo wojny, a cierpienie bohatera uzmysłowiło mi to jak bardzo.
I jest Beatrix ze swoimi wewnętrznym ciepłem i dobrocią…
I oni dwoje, razem… i nawet to nie jest proste…
Rozkosznie było wrócić do pozostałych członków rodziny, z nimi nie może być nudno! I znów dialogami pani Keypas mnie powaliła
I był jeszcze Albert
Zakochałam się w tej książce! Wpisuje ją na listę ulubionych! Ma u mnie maksa 10/10!