Powyższe jest smutne po prostu.
Także dlatego, że ładnie obrazuje, jak ma nikłe pokrycie w rzeczywistości wiara w to, że razem z "nowymi technologiami" i "coraz lepszą edukacją w zakresie bezpieczeństwa w sieci", jest wiarą mocno naiwną.
Nabierają się głowy państw, nabierają się zwykli obywatele, nabierają się wszyscy mimo wielkiej forsy wydawanej na edukację.
20 lat temu myśleliśmy, że będzie inaczej. No nie jest.
Ba, nawet wiemy, dlaczego, i co z tego.
Jestem ciekawa, kto stanie się tutaj kozłem ofiarnym.
***
Kawka napisał(a):Miewam burzliwe dyskusje ale mimo wielu lat, nie udało mi się nikogo skłonić, żeby pomyślał krytycznie o swojej ulubionej opcji politycznej.
Bo w rozmowach towarzysko-rodzinnych nie o to chodzi, aby dać się przekonać tak po prostu
Jestem zwolenniczką modelu przekonywania: "musisz udowodnić, co człowiek będzie realnie miał ze zmiany poglądów, oraz czy jesteś władna i zasobna, aby mu to chociaż po części zapewnić".
Jednak teoria to nie praktyka.
Ja mam poglądy lewicowe, które dla mnie skrajne nie są (znam spektrum teoretyczne), chociaż w polskiej przestrzeni za takie są uważane.
Bardzo lubię burzliwe dyskusje i od lat nastoletnich zawsze traktowałam je jako ćwiczenia, rozrywkę, wymianę pomysłów.
Nigdy z powodów cudzych poglądów nie zerwałam z nikim znajomości (jesli juz, to w druga stronę).
Jasne, mam granice (przemoc wobec innych nie zagrażających fizycznie).
Zawsze chętnie uargumentuję, jeśli ktoś mnie spyta.
Jednak przyznaję, że to ostatnio -z każdej strony - spotykam się tak często z kierowaniem dyskusji w stronę personalnych ataków na moje bezpieczeństwo (od obywatelskiego "twoje poglądy powinny być zabronione do głoszenia" przez "nie powinnaś mieć prawa głosu" po fizyczne "nie powinno cię tu być").
Obraźliwe określenia wobec siebie olewam, ale rozumiem, że nie każdy - szczególnie młodzi ludzie oraz ludzie o słabszej pozycji np. ekonomicznej - tak mogą.