Strona 1 z 150

Romans współczesny

PostNapisane: 15 kwietnia 2008, o 23:34
przez Fringilla
Romans współczesny


Dyskusja ogólna o romansach, których akcja ma miejsce po II wojnie światowej.

Zapraszamy Obrazek

PostNapisane: 15 kwietnia 2008, o 23:40
przez olly3
Nie przepadam (no poza Roberts Norą), wolę historyki, ale może zmienię zdanie... Może coś ciekawego podsuniecie ?????

PostNapisane: 15 kwietnia 2008, o 23:53
przez pinksss
hmmm, ja mam z tym problem... może Marian Keyes? Obrazek

PostNapisane: 15 kwietnia 2008, o 23:56
przez Lilia ❀
Roberts, Krentz, Lowell - moja czołówka

PostNapisane: 15 kwietnia 2008, o 23:57
przez Ivonka85r
No własnie, ja wole raczej te współczesne...

Dziewczyny jakie autorki polecacie?? Obrazek

PostNapisane: 15 kwietnia 2008, o 23:59
przez pinksss
lubię te stare Penny Jordan Obrazek

PostNapisane: 16 kwietnia 2008, o 01:40
przez Fringilla
szalenie trudno mi określić... autentycznie...

PostNapisane: 16 kwietnia 2008, o 07:34
przez Madeleinee
ze współczesnych lubię Susan E. Phyllips i Sandrę Brown Obrazek

PostNapisane: 16 kwietnia 2008, o 08:40
przez Roma
Krentz, Howard, Crusie Kinsella. To zdecydowanie moje faworytki. Od czasu do czasu czytam inne lecz te staram się zbierać.

PostNapisane: 16 kwietnia 2008, o 12:41
przez Jadzia
Ja czytałam w ogóle ze współczesnych (nie licząc harlequinów) tylko Roberts i Krentz, więc za bardzo nie mam porównania Obrazek

PostNapisane: 16 kwietnia 2008, o 15:10
przez lewkonia
Ja uwielbiam wspolczesne bardziej niz historyczne! (Choc w mojej publicznej bibliotece zdecydowanie wiecej jest tych historycznych) wiec czytam co mi wpadnie w reke! No oczywiscie lubie Brown, Penny Jordan , Roberts!

PostNapisane: 16 kwietnia 2008, o 20:26
przez pinksss
Phillips!!! Obrazek

PostNapisane: 18 kwietnia 2008, o 02:03
przez diawie
J.A.Krentz,L.Howard.E.Lowell,S.E,Phillips,J.McNaught,S.Brown,J.Garwood,C.Coulter,L.Jackson

to moje ulubione i czasami D.Palmer i sporadycznie N.Roberts

PostNapisane: 18 kwietnia 2008, o 03:15
przez Fringilla
no dobra... w sumie ja tez przebrnęłam przez co najmniej jedną książkę wymienionych autorek... a także stricte harlequiny wszelkich serii...

i zdecydowanie mam wiekszy z nimi problem niż z historycznymi...



w sumie najlepiej się bawię przy rzeczach "przegiętych", skręcających bardziej w strony róznych parodii i przerysowań... od Palmer do Cabot... paradoksalnie zastrzezenia, jakie zwykle mam są podobne do tych wymienionych przez Liberty w przypadku Palmer [w temacie o Dianie]...



co do harlequinów... od samej lektury i emocjonalnego odbioru bardziej interesuje i bawi mnie sledzenie jakie problemy są w jakich seriach/rocznikach poruszane, jak sie zmienia podejście, jakie słowa/zjawiska się pojawiają, a jakie znikają... jacy bohaterowie, jakie ich typy...



nie przepadam za większością chick lit... ale przykładowo keyes do tego gatunku nie zalicze.



Nora Roberts - tak, ale zdecydowanie w wydaniu "magicznym" Obrazek

Lowell i McNaught - nie napiszę, że lubię... ale kobiety dobrze i interesująco piszą po prostu w wiekszości

Linda Howard - bardzo interesujące było dla mnie prześledzenie jej rozwoju - praktycznie przeczytałam chronologicznie...

Krentz... bardzo interesująca we wszystkich odsłonach [mimo powtarzalności]

Penny Jordan... dobry warsztat w większości przypadków, ale niekiedy na maksa harlequinowy mechanizm kalki...

Sandra Brown... przyznaję, czytałam rzeczy z lat 80tych i prawie musiałam sie poddać terapii... mnie przeraziła parę razy. czytając ją nie wiem do końca czy czytam romans czy obyczajówkę...

Phillips - lubię. większość... pisze ok bardzo...



współczesne świetnie pokazują, że poprawność polityczna jest przydatna: jest jak cenzura - ograniczenia sprzyjają zmotywowaniu do inteligentnego pisania i pokazuje kto ma faktyczny talent... i które wydawnictwo inteligentnie dobiera autorów Obrazek



w sumie dla rozrywki zdecydowanie czytam jeszcze Anne Stuart, ale ona ma niewiele rzeczy "niezakręconych" - jej książki to w większości zabawa totalna z konwencjami [jestem gorącą zwolenniczką cyklu Ice - u nas dotąd tylko Czarny lód] Obrazek

PostNapisane: 18 kwietnia 2008, o 10:37
przez pinksss
może Watermelon jeszcze tak, ale cała reszta zdecydowanie nie!



muszę chyba jeszcze raz dać szansę Anne Stuart, bo widzę że Hidden Honor nie jest dziełem reprezentatywnym? Obrazek



Lowell i McNaught- ze zdecydownym naciskiem na tę pierwszą ze względu na mniejszą schematyczność.



Brown i Jordan, tak chętnie choć raczej jako powtórka z lat 80-tych.

PostNapisane: 18 kwietnia 2008, o 17:59
przez Liberty
Z romansów współczesnych czytam głównie Norę Roberts, czasem Barbarę Delinsky, Sandrę Brown, lubię LaVyrle Spencer i współczesną Iris Johansen. Z pań opisujących świat możnych i sławnych wolę Brendę Joyce niż Krantz czy Collins. Krantz ma dobry styl, niezłe pomysły, ale jej postaci jak dla mnie są zbyt sukowate. Niby Joyce też tak ma, ale z jakiego powodu lepiej mi wchodzi.

I jak o tym myślę, to dochodzę do wniosku, że współczesne romanse czytam głównie po angielsku. Czy u nas więcej wydają historyków, a może tylko mi się wydaje?



P.S. Już poprawiłam błąd w zapisie nazwiska. Dzięki za wskazanie Obrazek

PostNapisane: 18 kwietnia 2008, o 19:42
przez pinksss
chodzi o Krentz czy Krantz bo do obu ta charakterystyka pasuje Obrazek

PostNapisane: 18 kwietnia 2008, o 19:45
przez Berenika
Krentz raczej nie pisze o świecie możnych i sławnych, raczej o zamożnych i ekscentrycznych. Obrazek Obstawiam, że chodziło o Krantz.



Lubię Krentz, Crusie, Phillips.

PostNapisane: 18 kwietnia 2008, o 19:47
przez pinksss
a ja lubię Krantz naprawdę Obrazek i Phillips też Obrazek

PostNapisane: 18 kwietnia 2008, o 19:52
przez Berenika
Ja mam miłe wspomnienia z lektury Krantz (bardzo podobały mi się Tylko Manhattan i Księżniczka Daisy czy Córka Mistrala), ale jakoś teraz nie mam ochoty do tego wracać. Może przesyt zbyt dużą ilością na raz, a może jednak o wyborze kolejnej lektury decyduje to, że wolę historyczne.

PostNapisane: 18 kwietnia 2008, o 19:55
przez pinksss
ja tez ogólnie lubię historyczne ale do tych właśnie Krantz lubię wrócić Obrazek



Bardzo lubię też Blichtr i patynę.

PostNapisane: 18 kwietnia 2008, o 19:58
przez Jadzia
Krentz lubię i nie odnoszę wrażenia, żeby postacie kobiece były "sukowate". A co do Krantz, czytałam Tylko Manhattan, i mam nawet miłe wspomnienia z tej lektury.



Całą książkę Delinsky czytałam Ogród marzeń i była nawet fajna, ale za dużo wtrąceń dotyczących takich terapii jakie prowadzi bohaterka. A oprócz tego to wydane przez Reader 's Digest skrócone wersje trzech jej książek - Sąsiadka, Skandal i Nad urwiskiem czy jakoś tak. Ogólnie odnoszę wrażenie, że ona raczej wolałaby obyczajówki niż romanse.

PostNapisane: 21 kwietnia 2008, o 22:42
przez Fringilla
hm, a co w miarę nowego [nowowydanego] i ciekawego czytałyście ostatnio?

PostNapisane: 4 maja 2008, o 19:53
przez Tendra
Cóż, trudno mi wskazać autorkę, której wszystkie książki mi się podobają, nawet E. Lowell, która chyba należy do moich ulubienic ma swoje gorsze utworki (potworki??) jak Rubinowe Bagna na przykład. Ale chyba spokojnie można polecić książki Diany Palmer, Emmy Darcy czy Barbary Delinsky. Co prawda, wydano je już z 10 lat temu, ale i tak wydają mi całkiem współczesne.

PostNapisane: 5 maja 2008, o 22:47
przez Madlenita
Co do E. Lowell to ja trawię tylko te z wątkiem kryminalnym, typowe i tylko o miłości jak dla mnie są strasznie "rwące serce" i fakt, ze jak juz przeczytam, to mam ulubione fragmenty, ale wolę jednak nie czytać...

Mam w ogóle nadzieję, że w końcu dokończy serię o Donovanach, zostali jeszcze bliźniacy...



Ogólnie ze wspólczesnych czytam; Roberts, Phillips, Krentz, Johansen, Garwood, i pewnie jeszcze kilka, ale w tej chwili sobie nie przypomnę...