Strona 31 z 66

PostNapisane: 2 lutego 2015, o 19:06
przez Lucy
Obrazek

Świetna książka :smile: emocjonująca ,zaskakująca i ze świetnymi wykreowanymi bohaterami.
Trochę byłam zaskoczona ,że przypadła mi do gustu ,ponieważ nie lubię przeskoków czasowych.
Mamy więc Karin ,która przyjeżdża na wyspę Guernsey po pieniądze ,które mąż lokuje w tamtejszym banku ze względów podatkowych.
Z nią jest taki problem ,że wszystkiego się boi . Łyka garście tabletek ,żeby opanować panikę przed wszystkim. :] W hotelu okazuje się ,że sekretarka męża nie zarezerwowała pokoju .Bohaterka oczywiście panikuje i kiedy zastyga dosłownie na chodniku wczepiona w samochód, zauważa ją Alan -syn Beatrice. Proponuje jej nocleg u matki i tak obie kobiety poznają się i zaprzyjaźniają. Najpierw zaczynają pisać do siebie listy ,ale kiedy okazuje się ,że mąż Karin od roku ją zdradza ,pakuje się i wyjeżdża na wyspę. Tam zaczyna odzyskiwać wiarę w siebie i otwierać się na ludzi. Natomiast Beatrice, która mieszka z Helen ,zaczyna opowiadać o swoim życiu. Dowiadujemy się ,że Niemcy najechały na Wyspy Normandzkie i jeden z głównych szefów zajmuje dom w którym mieszkała dziesięcioletnia Beatrice. Przyjeżdża do nich również jego żona Helen,która jest po prosta koszmarna. Ciągle zabiega o uwagę ,głodzi się ,a nawet podcina żyły ,żeby zwrócić na siebie uwagę. Dziewczyna ma 20 lat ,a zachowuje się jak dziecko. Beatrice nie ma łatwego życia . Musi znosić nastroje nowego Pana i opiekować się jego niezrównoważoną żoną. Zakochuje się również i jest to miłość niebezpieczna ,ponieważ mężczyzna jest zbiegiem . Dalej jest nie mniej ciekawie ,ale nie będę więcej zdradzać.

Wspomnę jeszcze ,że na koniec mamy morderstwo. Beatrice w końcu po 60 latach ? uwalnia się od Helen .Ktoś poderżnął jej gardło i zostawił na chodniku. Alan i Karin przez przypadek wpadają na trop sprawców i znajdą się w opałach.

Oprócz głównych bohaterów ,mamy parę osób ,które tworzą idealną całość . Gej ,wielbiciel kuchni ,przyjaciółka Beatrice , puszczalska Maja ,która sypia z kim popadnie ,a którą kocha Alan. Wszyscy coś wnoszą do historii i dlatego trudno mi się do czegokolwiek przyczepić . Jednym słowem świetna :lol:

PostNapisane: 2 lutego 2015, o 21:38
przez basik
zachęciłaś mnie Lucy, chociaż mnie do tej autorki nie trzeba zachęcać, bo pisze świetnie :)

PostNapisane: 2 lutego 2015, o 21:40
przez Duzzz
Lucy, dzięki :*
Aaaaaa a nie mówiłam :D Dobrych recenzentów mam :mrgreen:
Tylko teraz po Twojej opinii jeszcze bardziej chcę mieć ją w swoich łapkach :wryyy:

PostNapisane: 2 lutego 2015, o 23:56
przez Lucy
basik napisał(a):zachęciłaś mnie Lucy, chociaż mnie do tej autorki nie trzeba zachęcać, bo pisze świetnie :)


To fakt ,tylko autorka lubi robić z bohaterek ofiary losu :zalamka: w tej opisanej wcześniej ,kobieta nie wychodziła prawie z domu ,ponieważ wszystkiego się bała ,a jedna z kobiet w nowej książce ma depresje i mąż nią pomiata . Za niedługo będzie przepraszać ,że żyje :]

duzzz http://allegro.pl/ciernista-roza-charlo ... 31807.html :hyhy:

PostNapisane: 3 lutego 2015, o 00:03
przez gosiurka
Z tego powodu moja siostra nie przepada za nią, bo dałam jej dwie książki w wersji audio i mówi, że kryminał ok ,ale one....

PostNapisane: 7 lutego 2015, o 15:11
przez Duzzz

Jak zwykle po czasie zerknęłam :mur:
Jedno pocieszające, że już mam zielone światełko i książka czeka na mnie w biblio :cheer: Ktoś się pospieszył :D

Basiku, a jak Gardner? "Niepewność"?

PostNapisane: 8 lutego 2015, o 16:21
przez basik
Lubię Gregga Olsena, ale Szósta ofiara jest jak dla mnie zbyt brutalna.
Tematyka jest bardzo mocna, bo małżeństwo "zabawia" się porywanymi przez siebie młodymi dziewczynami a potem je morduje i wyrzuca. O wszystkim jest powiadamiana dziennikarka lokalnej gazety , która jest zbyt zajęta myślami o swoim kochanku (detektywie który prowadzi to śledztwo), żeby podejrzewać, że jej rodzona siostra może być w to zamieszana. No i jest też mały synek morderców, który widzi co się dzieje, ale ofiarom nie potrafi pomóc.
Zakończenie też jest dołujące, chociaż sprawiedliwości staje się zadość.

PostNapisane: 12 lutego 2015, o 00:59
przez Księżycowa Kawa
„Gambit Wielopolskiego” Adama Przechrzty jest na tyle interesującą pozycją, że mam ochotę napisać coś na ten temat, tyle że trudno mi to ubrać odpowiednio w słowa. Kryje się w tym pewna nieuchwytność. Tak się składa, że ta książka pod wieloma względami się wyróżnia, przynajmniej nie przypominam sobie, abym do tej pory spotkała z tak specyficzną mozaiką. Z jednej strony bowiem mamy do czynienia z powieścią sensacyjną (ataki wroga, szpiegostwo, wiszące widmo wojny) w alternatywnej rzeczywistości (brak powstania styczniowego), a także z cyberpunkowym science fiction (żmijowa bransoleta, wczepy, sieć informatyczna itp.), natomiast z drugiej ta historia mieści w sobie rozprawę, traktat historyczny czy też swoistą dysputę. Dla mnie to połączenie jest fascynujące, jak zawarty w tym obiektywizm, który do mnie szczególnie przemawia. Po części zapewne dlatego, że owe rozważania, a także wnioski, jakie zostają wyciągnięte, w znacznym stopniu się zgadzają z moimi przekonaniami. Po prostu „Gambit Wielopolskiego” mnie zaskoczył; nie tego się spodziewałam po tej lekturze.
W gruncie rzeczy głównym bohaterem jest Andrzej Czachowski – Polak będący obecnie na służbie cara, a mający za sobą dość burzliwą przeszłość (buntownik/ terrorysta z organizacji Niepodległa) – i tym samym większość historii poznajemy z jego punktu widzenia. Mając za zadanie przekonanie Różyckiego, a właściwie zwrócenie mu uwagi na pewne kwestie, zanim ten podejmie decyzje o nieodwracalnych skutkach, nieoczekiwanie staje się świadkiem i uczestnikiem ataku stanicę znajdującą się tuż przy granicy z komunistycznymi Chinami. A to pociąga za sobą następne zdarzenia… Tak się składa przy tym, że obaj mają predyspozycje jokerów, co w tym przypadku oznacza charyzmatyczną osobę, która jest w stanie wpływać na historię. I tak właśnie się dzieje.
Jednocześnie przy tym pojawiają się pewne niedociągnięcia, a akcja chwilami zdaje się wręcz urywać, z kolei wyjaśnienia zdają się koncentrować wokół jednego tematu, pominąwszy milczeniem wiele innych aspektów. Mimo wszystko między innymi to czyni tę powieść wyjątkową, w specyficzny sposób ją wyróżniając. Adam Przechrzta stworzył niewątpliwie coś niepowtarzalnego.

PostNapisane: 12 lutego 2015, o 13:14
przez Duzzz
Może Mój by się na to skusił :mysli:

PostNapisane: 12 lutego 2015, o 18:18
przez Księżycowa Kawa
Lubię Przechrztę. Dobrze go się czyta. Napisał kilka ciekawych rzeczy. Warto spróbować.

PostNapisane: 16 lutego 2015, o 11:39
przez •Sol•
nie wiem gdzie o to zapytać, bo to nijak nigdzie nie pasuje, dlatego tu ;)
Dziewczyny czy któraś z Was jest dumną posiadaczką tego czegoś zwanego Zniszcz ten dziennik?
Nigdy tego w rękach nie miałam, a zewsząd do mnie krzyczą reklamy, moda i wszystko.
Co to jest? Z czym to się je?

PostNapisane: 16 lutego 2015, o 11:46
przez szuwarek
To quasi pamiętnik. Na każdej stronie jest jakieś polecenia, zadanie np. przyklej tutaj wyżutą gumę do żucia, stocz ten dziennik z góry, poproś przyjaciół żeby pobazgrali na tej stronie, wyrwij kartkę i daj koledze itp. Moja Wera dostała i ma, nie robi wszystkiego bo ma ten lęk do niszczenia książki - trzeba się przełamać. ale moda jest i widzę, że niektóre dzieci nawet pod prysznic wzięły (jedno z poleceń). tu masz strone o nim
http://zniszcztendziennik.pl/co-to-jest ... -dziennik/

PostNapisane: 16 lutego 2015, o 12:03
przez •Sol•
dzięki. Nie dla mnie to na pewno.

PostNapisane: 16 lutego 2015, o 12:08
przez Agrest
Sol, to po prostu nie jest w żaden sposób związane z literaturą. To jest gruby notatnik/zeszyt ćwiczeń z wypisanymi poleceniami, do kreatywnej zabawy plastyczno-towarzyskiej.

Przykład 'zniszczonego' dziennika:


PostNapisane: 16 lutego 2015, o 12:34
przez •Sol•
w sumie jak ktoś ma zacięcie może zrobić coś ładnego ;)
tylko że na dobrą sprawę można kupić zeszyt gładki za dwa złote i samemu robić ;)

PostNapisane: 16 lutego 2015, o 16:50
przez Liberty
Agrest napisał(a):Sol, to po prostu nie jest w żaden sposób związane z literaturą. To jest gruby notatnik/zeszyt ćwiczeń z wypisanymi poleceniami, do kreatywnej zabawy plastyczno-towarzyskiej.



Ani to kreatywne ani zabawne. Żeby było takie trzeba odejść od idei i tego co tam powypisywali twórcy. Jak ktoś słusznie zauważył trochę to niebezpieczna zabawa, ledwo o krok od "a teraz potnij się i polej kartki krwią".

PostNapisane: 16 lutego 2015, o 18:03
przez Agrest
Oglądałam dziennik małoletniej kuzynki i nic zbliżonego poziomem do cięcia i polewania krwią tam nie widziałam, ale oczywiście nie czytałam każdego jednego polecenia, mogłam przegapić. Acz wcale nie zamierzam zresztą bawić się w adwokata tego dziennika, bo jest mi on raczej obojętny. Oczywiście najkreatywniej jest kupić sobie czysty zeszyt jak napisała Sol, ale w tym miejscu pojawia się właśnie element towarzyski. Mody wśród dzieciaków były, są i będą. Dziś zarobi na nich pani od dziennika, dwadzieścia lat temu nieoczekiwane kokosy zbijali producenci notesików z Królem Lwem.

PostNapisane: 16 lutego 2015, o 19:33
przez klarek
Nie widziałam tego na oczy, ale na Mikołajki na poziomie 1 klasy gimnazjum to był hit. Kiedy dzieciaki miały wybierać sobie prezenty, to masa z nich wybrała właśnie ten dziennik. Nie do końca rozumiem ideę tego wynalazku, ale popularność miał całkiem sporą :]

PostNapisane: 16 lutego 2015, o 22:09
przez Liberty
Agrest napisał(a):Oglądałam dziennik małoletniej kuzynki i nic zbliżonego poziomem do cięcia i polewania krwią tam nie widziałam, ale oczywiście nie czytałam każdego jednego polecenia, mogłam przegapić.


Nie ma tego, ale forma jaką przyjęło to dzieło jest dość dyskusyjna. Dla mnie to bardzo brzydka forma wzbogacania się kosztem dzieciaków, która przy okazji co słabszym jednostkom może zrobić krzywdę. Ma dość manipulacyjny charakter, a przez atrakcyjną oprawę sprawia że mało który dzieciak głębiej się nad tym co robi zastanowi.

PostNapisane: 19 marca 2015, o 01:29
przez Lucy
Obrazek

Świetna historia od której nie można się oderwać.
Riley MacPherson ,całe życie była przekonana ,że jej starsza siostra popełniła samobójstwo. Po śmierci ojca ,kiedy porządkuje jego rzeczy , odkrywa świstki gazet z których wynika ,że jej siostra zabiła człowieka . Bojąc się więzienia , postanowiła odebrać sobie życie. Jako ,że ciała nie znaleziono , wątpliwości są.
Wszystko to okazuje się starannie uknutą intrygą ,którą wymyślił szanowny tatuś. Po nitce do kłębka ,bohaterka odkrywa tajemnicę swojego pochodzenia i poznaje prawdę o siostrze.

PostNapisane: 26 marca 2015, o 20:13
przez szuwarek
ObrazekObrazek
Nazywam się Peter Grant. Jestem detektywem i uczę się na czarodzieja – jako pierwszy uczeń od pięćdziesięciu lat. Zajmuję się gniazdem wampirów w Purley, negocjuję rozejm między walczącymi ze sobą bogiem i boginią Tamizy, wykopuję groby w Covent Garden – a to tylko rutynowe działania. Duch rozruchów i rebelii obudził się w mieście i na mnie spada obowiązek przywrócenia porządku chaosie, który wywołał. Albo tego dokonam, albo umrę próbując…

Książka ta stanowi połączenie kryminału i fantastyki z grupy paranormal. Mamy tu morderstwo i dochodzenie, mamy też czary, wampiry, duchy. Niewątpliwym atutem jest miejsce akcji - Londyn. Nie amerykańskie miasteczko tylko wielkie, wielokulturowe miasto.
Pomimo wielu, wielu niedociągnięć czyta się to grube tomisko dobrze i lekko. Nawet narracja pierwszoosobowa nie razi (a sama tego nie lubię), bo nasz narrator i bohater Peter Grant ma język młodzieżowy, lekki i nie rozpisuje się za bardzo (co czasem denerwuje).
Otóż i mamy Petera- młodego policjanta na stażu jako krawężnik. Jest ciemnoskórym londyńczykiem, którego ojciec jest alkoholikiem i znanym muzykiem. Peter kończy swój staż i marzy o pracy w kryminalistyce. Marzy też o zaciągnięciu do łóżka koleżanki Lesley - uroczej blondynki, która jeszcze się opiera :-). No i trafia im się koszmarna robota -pilnowanie miejsca zbrodni w środku nocy. I tak to Peter po raz pierwszy , świadomie, styka się ze światem nadprzyrodzonym : nawiedza go duch , który mógłby być świadkiem okrutnego i trudnego do wyjaśnienia morderstwa. Oczywiście, nawet nie próbuje tłumaczyć, skąd ma informacje. Na własną rękę chce wyjaśnić sprawę. I zwraca na siebie uwagę tajemniczego Inspektora Nightingale'a - ostatniego jak się okazuje, czarodzieja w Anglii. Peter zostaje detektywem ( a nie gryzipiórkiem) i uczniem czarodzieja.
A tymczasem w Londynie szaleje epidemia bezsensownych, podszytych magią morderstw.
I, jak to w takich historiach bywa, a autor nowatorski nie jest, mamy bohatera ratującego świat, jego tajemniczego i potężnego nauczyciela, mamy obozy sceptyków ( policja, z którą trzeba pracować), duchy, magię, wampiry i ... Cóż, coś , co tłumaczy tytuł, coś czemu autor poświęcił dużo czasu, stron i pomysłu: bogów i boginie rzek Londynu. Coś nowego , ciekawego i mocno skupiającego uwagę. mamy Matkę Tamizę i Ojca Tamizę, mamy ich córki i synów i konflikt: o władzę, miejsce. Ich dzieci sa jak ich rzeki : jedne spokojne, inne smutne, inne szalone. Oprócz rozwiązywania swojego konfliktu pomagają oni naszemu posterunkowemu Grantowi rozwikłać zagadkę morderstw (oczywiście sami przy tym tez coś ugrać).
Razem z naszym dzielnym Peterem odkrywamy w końcu przyczynę dziwnych zdarzeń, przyznam, że lekko rozczarowujący koniec, z dużym brakiem.
W ogóle dużo braków w całej historii. Co mogę zarzucić? Po pierwsze przyjmowanie świata magii i bogów przez Petera i przyjaciół ze stoickim spokojem, luzem. Peter wszystko przyjmuje z takim brakiem emocji. Skupianie się na konflikcie bogów rzek bardziej niż na śledztwie. Za mało Nightingale'a! Wielki potencjał, tajemnica, czary i .... pfff nic. Nie polubiłam bohatera, ale też nie poczułam niechęci. Pozostał dla mnie narratorem, który uczestniczy w akcji. Wielkim plusem są postaci drugoplanowe- kolorowe, pełne życia i charakterów.
Plusem pomysł, humor (ciągłe próby zaciągnięcia do łóżka Lesley , a potem myśli o Beverly Brook), humor raz jeszcze - w dialogach, w charakterystyce postaci , taki angielski, ironiczny.

Jak na debiut - to bardzo dobra historia. Jest wielka moja nadzieja, na dalszy ciąg, na rozwinięcie tylu rozpoczętych tutaj wątków, bo jest w tej książce potencjał na naprawdę dobrą serię. Atutem jest Londyn, wielki, tajemniczy, z niezwykłą historią.
Dodam, że polska okładka ( mnie się podoba) może zmylić. Akcja jest jak najbardziej współczesna, na okładce jest chyba Inspektor . Szkoda, że nie wykorzystano pomysłu oryginału, gdzie mamy mapę Londynu.
Polecam i już szukam części drugiej Księżyc nad Soho

PostNapisane: 26 marca 2015, o 21:50
przez basik
Lucy napisał(a):Obrazek

Świetna historia od której nie można się oderwać.
Riley MacPherson ,całe życie była przekonana ,że jej starsza siostra popełniła samobójstwo. Po śmierci ojca ,kiedy porządkuje jego rzeczy , odkrywa świstki gazet z których wynika ,że jej siostra zabiła człowieka . Bojąc się więzienia , postanowiła odebrać sobie życie. Jako ,że ciała nie znaleziono , wątpliwości są.
Wszystko to okazuje się starannie uknutą intrygą ,którą wymyślił szanowny tatuś. Po nitce do kłębka ,bohaterka odkrywa tajemnicę swojego pochodzenia i poznaje prawdę o siostrze.


musze tego gdzieś poszukać, bo w bibliotece nie ma, a brzmi zachęcająco :)

PostNapisane: 27 marca 2015, o 00:04
przez Księżycowa Kawa
Ten Aaronovitch mnie zainteresował i chyba sama za nim się rozejrzę :roll:

PostNapisane: 27 marca 2015, o 08:49
przez szuwarek
Kawo - spróbuj. Kolejne części podobno coraz lepsze.

PostNapisane: 27 marca 2015, o 14:33
przez Duzzz
Słyszałam już o "Rzekach Londynu" wiele dobrego, teraz widzę, że po raz kolejny powinnam się była posłuchać i wziąć do czytania.
O okładce słyszałam też komentarz, że niby niepozorna i niezbyt zachęcająca jednak dla mnie nie jest ona w sumie taka zła. :) Jak będę w biblio to ją sobie teraz zgarnę, dzięki szuwarku.