Z braku jakiegokolwiek słowa pisanego - a podróż długa i niespodziewana - sięgnęłam po ostatnie nieprzeczytane dzieło w czytniku -
Szaleństwo zmysłów Mayi Banks.
Greyo podobne jeśli chodzi o fabułę- no nie można nawet udawać, że tak nie jest...
Literacko jednak lepsze (chyba nie może byc gorsze).
Bohaterka
nawet nie mop - dla mnie mój nowy skrót TSTL...
z głowy dialog:
- przyjdziesz do mnie o 10.
- Dlaczego?
-Bo ja tak mówię.
i ona idzie....
bez... wielu rzeczy.... rozmemłana, od pierwszej chwili taka bluszczyco- podnóżek. No ale OK- taka formuła związku - inaczej on by nie był dominujący. On.. cóz, w tego typu książkach typowy bogaty, przystojny, władczy i (cholera wie czemu) pokrzywdzony rozwodem, teraz bez umowy kobiety nie dotknie. Ale goopi
-
jest tez wspomniany i rozwijany w kolejnych częściach związek? relacja dwóch kolejnych bohaterów, którzy sa ewidentnie zwolennikami trójkątów. W tej historii mamy nawet mała próbkę ich układu :
.
czy warte przeczytania? sama nie wiem, bo to wszystko już było, nic nowego - a dla mnie wkurzająca bohaterka. Jednak lepsze niz Grey.
Poza tym jakoś nigdy przy tego typu historiach nie wierzę w absolutne nawrócenie, czyli jakoś w to HEA.
Nawet nie wiem czy chcę czytać kolejną część.