Strona 148 z 182

PostNapisane: 6 października 2014, o 10:03
przez Agrest
Cofnij się jeszcze np o 270 lat do Pameli i o 100 do Szejka, to już w ogóle poczujesz się oświecona ;)

PostNapisane: 6 października 2014, o 10:16
przez aur_ro
Pameli którego szejka?

PostNapisane: 6 października 2014, o 10:26
przez Agrest
To dwa superhity czasów minionych ;)

Szejk autorstwa E.M. Hull:
http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=41732
http://www.goodreads.com/book/show/257034.The_Sheik
I sławna ekranizacja z Rudolfem Valentino:




Natomiast Pamela to podobno nawet została wydana po polsku pod tytułem Serce dziewczyny (choć dopiero w latach trzydziestych XX wieku), ale nie ma nawet tego na biblionetce, więc tylko:
https://www.goodreads.com/book/show/417 ... e_Rewarded
Pamela była pierwszym romansowym bestsellerem, były pirackie kopie, fanfiki i wachlarze ze scenami z książki ;)

PostNapisane: 6 października 2014, o 10:36
przez aur_ro
o, chłolera. Muszę przeczytać!!! ;)

Własnie doczytałam ze sa i parodie Pameli: "Shamela", "The Anti-Pamela".
No, no. Musial to być prawdziwy bestseller.

PostNapisane: 6 października 2014, o 10:39
przez Agrest
Aur_ro, tyś nieustraszonym odkrywcą :lol:

PostNapisane: 6 października 2014, o 10:45
przez aur_ro
To nie jest tak, że sie nie boję.... :lol:

PostNapisane: 6 października 2014, o 11:20
przez Lestat
:evillaugh: OMG!!!!!!! niesamowite! i jeszcze Angeliką i Katarzyną pachnie :lol:

PostNapisane: 6 października 2014, o 11:35
przez szuwarek
"butem, knutem, znęcaj sie nad ciałem mem zepsutem..." :hyhy:

PostNapisane: 6 października 2014, o 11:38
przez Agrest
Natomiast Pamela to podobno nawet została wydana po polsku pod tytułem Serce dziewczyny (choć dopiero w latach trzydziestych XX wieku)


Teraz się zaczęłam zastanawiać, czy prawdę napisałam. Wyszła u nas taka książka Richardsona, ale nigdzie nie mogę znaleźć potwierdzenia, co do tytułu oryginalnego. Mogła to więc nie być Pamela, a Clarissa - jego kolejne dzieło. Jeśli ktoś wie jak to z tym Sercem dziewczyny jest, to będę wdzięczna za info :) (a jest ono istotne, bo w Clarisse nie ma HEA :lol: )

PostNapisane: 6 października 2014, o 18:58
przez aur_ro
Chyba tylko spacer do jakiejs biblioteki uniwersyteckiej rozstrzygnąłby te wątpliwości.
Książka wydana w 1933 w przykładzie Zawiszy-Krasuckiej ma podobno 350 str.
Pamela w oryginale ma ok. 600 a Clarissa ok. 1500 (wiadomo, że liczy sie tez sposob edycji i wielkośc kartki)
z drugiej strony Clarissa, jak czytam, była uznawana za powieść lepszą więc może "godniejszą" przekładu
http://encyklopediaksiazek.cba.pl/Wiki/ ... Richardson

PostNapisane: 6 października 2014, o 21:34
przez Agrest
wiadomo, że liczy sie tez sposob edycji i wielkośc kartki


W tym przypadku myślę, że naprawdę Clarissa jest znacznie dłuższa, na manybooks są podane ilości słów i to by się zgadzało. Może więc faktycznie po naszemu wyszła Pamela.

W moim mieście niestety nie ma tej książki, ale podjęłam małą próbę uzyskania tej informacji, może akurat się uda. Choć nie wiem, czy komuś się ta informacja przyda w praktyce, bo książka wygląda na kruka śnieżnobiałego ;) Szkoda, bo mam sentyment do Zawiszy-Krasuckiej i chętnie bym zobaczyła, co zrobiła z takim zabytkiem gatunku :lol:

PostNapisane: 6 października 2014, o 22:14
przez aur_ro
Zawisza-Krasucka nie tłumaczyła może Ani z Zielonego Wzgórza?

PostNapisane: 6 października 2014, o 22:17
przez Agrest
Tak, kilka części Ani właśnie ona przetłumaczyła :) (choć pierwszej nie)

PostNapisane: 16 października 2014, o 10:38
przez Alias
Zabieram sie za ostatnią Hoyt. Ciekawe, jak wypadnie na tle pozostałych. Bohater z tych zdecydowanie nie powalających urodą (kolejna Bestia u Hoyt ;)?) i chyba w końcu przerwa od ducha(ów) z St.Giles.

PostNapisane: 16 października 2014, o 18:51
przez Desdemona
zazdraszczam bardzo poczytywania Hoyt.... :bigeyes:

PostNapisane: 17 października 2014, o 22:38
przez basik
Ja też i to bardzo....dlaczego nikt nie wydaje jej w Polsce :mur:

PostNapisane: 17 października 2014, o 23:22
przez Księżycowa Kawa
Najwyraźniej wydawców cechuje krótkowzroczność albo ślepota...

PostNapisane: 18 października 2014, o 07:24
przez Viperina
Alias, daj znać, jakie wrażenia, jak skończysz (czekam na tłumaczenie na włoski, powinno być niebawem) :)

PostNapisane: 29 października 2014, o 12:27
przez Alias
Sorki, dopiero zauważyłam...
To co charakteryzuje tę część, to spokój. Akcja toczy się raczej powoli, brakuje wyjątkowo dramatycznych zwrotów akcji...co nie znaczy, że jest nudno.
Apollo jest życzliwym, wyrozumiałym bohaterem, po prostu dobrym człowiekiem. Pomimo ciężkich przeżyć (m.in. utrata głosu w wyniku pobicia w więzieniu), nie spędza wiekszości swego czasu na użalaniu się nad sobą i swoim losem. Nie jest urodziwy (aczkolwiek atrakcyjnie zbudowany jest ;)), ale naszej bohaterce wydaje się to nie przeszkadzać (nawet, kiedy bohater odgrywa na początku odrobinę ułomnego ;)).Szybko pojawia się między nimi subtelna nić porozumienia i fizyczny pociag.
Pojawia się dwóch kandydatów (moje spekulacje) do zostania bohaterami kolejnych części, po 8 która to będzie opowiadać o niewidomej Lady Pheobe i kapitanie Trevillionie. Też zapowiada się interesująco.

PostNapisane: 29 października 2014, o 18:31
przez Viperina
Dzięki :)

Na pewno przeczytam.

Alias napisał(a):Pojawia się dwóch kandydatów (moje spekulacje) do zostania bohaterami kolejnych części, po 8 która to będzie opowiadać o niewidomej Lady Pheobe i kapitanie Trevillionie. Też zapowiada się interesująco.


Z niecierpliwością czekam na tę właśnie część :)

PostNapisane: 8 listopada 2014, o 18:01
przez Viperina
Skończyłam Księcia-węża Hoyt (trzecia część książęcej trylogii). Swoją drogą, Dziewczęta, czemu nie mamy wątku autorskiego o Hoyt? To jedna z najbardziej popularnych autorek historyków, może by założyć taki wątek, co?

Ale wracając do adremu, otóż nie napiszę recenzji, bo nie mam jasności co do tej książki. Co oznacza, że mam dość zmieszane uczucia. A mianowicie: na pewno podoba mi się dywersyfikacja bohaterów i fabuły w trylogii. Każda część jest inna, bohaterowie są zróżnicowani, a ich historie, i to zarówno pod względem samej fabuły, jak i pod względem ich wzajemnych relacji, oczekiwań, dynamiki rozwoju uczuć. To jest ciekawe. Trzecia część jest dość dziwna. Bohaterowie są bardzo nietypowi w swojej typowości. Otóż on mianowicie jest hulaką, libertynem, bawidamkiem i strojnisiem, który odziedziczył tytuł po bracie, który zginął w pojedynku. Pojedynek okazuje się być zmanipulowany, sprowokowany wręcz celem zabicia go. I nasz bohater, młodszy brat zamordowanego, ogarnięty zemstą za śmierć brata, wyzywa na pojedynki po kolei wszystkich ludzi, którzy mieli udział w spisku. Ona natomiast jest córką kapitana żeglugi, dziewczyną mieszkającą na wsi, szlachetną, uczciwą, bezinteresowną, a przy tym inteligentną, choć niewątpliwie prowincjonalną. Co jest w nich nietypowego? On, który podaje się za człowieka bez honoru, walczy o to, by pomścić brata. Owszem, używając przy tym chwytów poniżej pasa (kapitalna scena, w której wyzywa lorda Walkera). Niby jest pozbawiony uczuć i emocji, ale ewidentnie każdy pojedynek kosztuje go masę zdrowia i jest po nim strzępem człowieka, także fizycznie, gdyż najwyraźniej wychodzi z młodzieńczych lat.

Kolejne zaskoczenie w postaci Simona to dość skromne osiągnięcia w ars amandi, część trylogii poświęcona największemu libertynowi i słynnemu kochankowi, jest jednocześnie najgrzeczniejszą częścią cyklu. Ale to może dlatego, że Simon jest ewidentnie zakochany w Lucy jeszcze przed ślubem. Swoją drogą, duży plus za scenę oświadczyn. Simon był w niej wzruszająco nieporadny, nieśmiały wręcz, jakby stracił całą swoją pewność siebie i dowcip. Bardzo ładna scena (druga ładna scena oświadczyn u Hoyt jest w Duke of Midnight).

Lucy z kolei bardzo późno orientuje się, że go kocha. Co jest dość dziwne, gdyż dziewczyna jest inteligentna, błyskotliwa i niewątpliwie obdarzona sporą empatią i inteligencją emocjonalną. To jest dość niespójne.

Reasumując, to chyba najsłabsza część tej trylogii, ale to Hoyt, więc i tak czyta się dobrze i ta średnia jak na Hoyt powieść jest o parę długości dalej niż najlepsze powieści innych pisarek.

Czy warto przeczytać? Tak, warto. Choćby dla sceny oświadczyn :)

PostNapisane: 8 listopada 2014, o 18:07
przez Desdemona
Vip...strasznie zazdroszczę Ci poczytywania Hoyt :bigeyes: ...że też u nas nic jej nie wydają... :smutny:

PostNapisane: 8 listopada 2014, o 18:19
przez Viperina
Też uważam, że to wielka szkoda, że nie wydają jej u nas, bo to zdecydowanie jedna z najlepszych autorek gatunku. Nie ogarniam decyzji wydawniczych :bezradny:

PostNapisane: 8 listopada 2014, o 18:22
przez Desdemona
czytałam jej dwie książki i uwielbiam te historie...bohaterowie są tacy normalni z wadami...i ta atmosfera między nimi.... :bigeyes:

PostNapisane: 8 listopada 2014, o 18:26
przez Viperina
No to musisz pociągnąć dalej, Des :)