A więc tak –
Allan Stratton –
Powrót do domu. Mówcie co chcecie, ale dla mnie to niesamowita książka. Pod kilkoma względami. Po pierwsze to nie typowe YA, choć opowiada o młodych ludziach. Po drugie, to nie romans, który jakoś tak kojarzy nam się z YA. Po trzecie, to bardzo dojrzała książka skierowana do młodych ludzi, z których wielu z nich może odbić się od niej jak od ściany. Po któreś tam… Jest pełna, bo oprócz z perspektywy wydawać by się mogło głupich żartów rówieśników, jest tam strasznie dużo spraw ludzi dorosłych, ciężkich spraw okupionych godzinami bólu i płaczu. Tutaj mamy nastolatkę, która pozostawiona sama sobie (bo rodzina akurat na początku trafiła się jej jakoś nie najlepsza, choć głownie przez niezrozumienie) bierze na siebie za wiele, za dużo, za ciężko. Ubrana w odrzucenie rodziny (postrzegane głównie przez nią), chęć uratowania babci (i tu już większy problem) podejmuje kroki, które prowadzą ją noclegu jakiego nigdy w życiu nikt z nas nie chciałby przeżyć. Do odkrycia ważnych rzeczy i tego co można pokonać, aby ludzie nam nieobojętni byli zaopiekowani.
Niesamowita książka. Niesamowita bohaterka. Bardzo chciałabym, aby takich młodych ludzi było jak najwięcej. Niemal. Zdarta z kartek książki, ale w sumie kto wie co w nich drzemie.
Zdecydowanie polecam, żeby nie powiedzieć, że wypadałoby przeczytać. Aby zobaczyć jako można nie rozumieć swojego dziecka, jak bardzo można nie okazywać jak kocha się swoich rodziców, jak wiele w naszym życiu zależy od tolerancji. Dla młodych znakomita pozycja, a i starszy nic nie straci podczas lektury