"Jezioro pokus" Susan Johnson - jedno wielkie rozczarowanie
Nie wiem od czego zacząć
bohaterowie nic tylko bzykają się na okrągło , jak jakieś maszyny . Co samo w sobie jest nierealne ,wiadomo facet ma swoją wytrzymałość ,a tu cały czas chodzi gotowy . Babka to jakaś nimfomanka na dodatek idiotka ,która albo trzepocze rzęsami ,dąsa się ,albo zmysłowo uśmiecha .Non stop jest podniecona, ma w nosie choroby weneryczne , a stosunek przerywany uchroni ją przed ciążą .Najbardziej w osłupienie ,wprawiło mnie jej zachowanie przed nalotem wojskowych ,którzy mieli ich zlikwidować .On chciał się przygotować ( broń ,radary ,wyrzutnie) ona się dąsa ,bo chce dalej uprawiać seks ( mimo iż wcześniej już z pięć orgazmów przeżyła ) . I najgorsze co mogło się zdarzyć ,on ją dusi w czasie stosunku ( parę sekund do tego żeby zginęła) , udaje jej się uwolnić i co dalej robi ? Nic , kończy to co zaczęli .
Ten fragment wklejam poniżej ,żebyście sami sobie zdanie wyrobili . Jeżeli chodzi o treść , do setnej strony było dobrze ,później wszystko skupiło się na seksie ,że dwa dobrze rozwijające się wątki zostały potraktowane na odczepnego .Zamiast rozwinąć ,autorka wszystko sknociła . Pierwszy raz zdarzyło się ,że jak czytałam sceny miłosne ,ogarniało mnie znudzenie .
Muszę się odtruć i wziąć coś mocniejszego do czytania ...
===========================================================================================================
Bardzo delikatnie wszedł jeszcze głębiej. Rozkosz, jaka ją ogarnęła, była tak nagła i wielka, że nie wytrzymała i krzyknęła. Natychmiast jednak przez obłęd ogarniający jej zmysły przedostał się strach.
- Błagam. Przestań. Błagam.
- Nie mówisz poważnie - szeptał. Jej oczywiste podniecenie rozbudzało w nim coraz bardziej niepohamowane pożądanie. Nie mógł teraz przestać, tak jak i ona nie mogła powstrzymać reakcji swojego ciała, które przyjmowało go gorące i mokre. - Podoba ci się? - Kolejny raz lekko pchnął biodrami. Było mu tak dobrze, że zamknął oczy z rozkoszy. Na chwilę oboje zastygli upojeni sobą, cisza wrzała od namiętności.
Kiedy uniósł się odrobinę, chcąc zaczerpnąć powietrza, ogarnęła go niespodziewana fala czułości. Nachylił się ku jej twarzy i delikatnie pocałował. Pożałował tego. Ułamek sekundy później gwałtownie się cofnął, przeklinając i zlizując krew z dolnej wargi.
- Nie pozwolę ci zrobić tego we mnie! - krzyczała, broniąc się i próbując się mu wyrwać. - Ty cholerny, samolubny dupku. - Wiła się i wykręcała pod nim, z całej siły uderzając w jego tors.
Mało brakowało, a oddałby jej. „Wariatka odgryzła mi kawałek dolnej wargi", myślał z niedowierzaniem.
W głowie Zoe też kotłowało się ze zdenerwowania. „Nie ma mowy, żebym ryzykowała zajście w ciążę". Wściekłość dodała jej siły. Zdołała przewrócić się nieco na prawo i sięgnąć w bok w poszukiwaniu czegoś, czym mogłaby go uderzyć. Jej palce już prawie dotykały brzegu nocnego stolika, kiedy Nick cisnął ją z powrotem na plecy i chwycił za szyję. Nie wiedziała, co się dzieje, całkowicie ją zaskoczył. Miała nadzieję, że grał z nią w jedną ze swoich gier, ale kiedy spojrzała w górę, napotkała jego zimne, wyzute z uczuć oczy. „Boże, to psychopata", nie wierzyła w to, co się działo. Łapiąc powietrze, próbowała walczyć z jego uściskiem, ale jej opór sprawiał, że jego ręce zaciskały się coraz mocniej. Nie wkładał w to nadmiernego wysiłku, jakby dobrze wiedział, ile siły potrzeba, żeby odebrać komuś życie. Brakowało jej tlenu, płuca rozrywał ból, a przed oczyma pojawiły się plamy. Czuła, że zbliża się koniec. Gromadząc resztki sił, machnęła desperacko pięścią, trafiając go w policzek.
Uderzenie było tak wątłe, że Nick prawie go nie poczuł. Sprawiło jednak, że powrócił do rzeczywistości i spojrzał na Zoe. W jej oczach zobaczył prawdziwe przerażenie i ujmującą bezradność, cechy obce ludziom Harry ego.
Poluzował nieznacznie uścisk, potrząsając głową jak pływak, który przebił się przez powierzchnię wody. Jego instynkt przetrwania pozwolił mu na moment refleksji. Jeśli jest wyszkolonym zabójcą, to dlaczego nie próbuje mu się wyrwać, za pomocą któregoś ze standardowych chwytów znanych profesjonalistom? Jego palce rozluźniły się jeszcze bardziej. Gorączkowo łapała powietrze, cały czas patrząc mu prosto w twarz, przerażona, że może jednak zmieni zdanie.
- Po co sięgałaś? - Jego głos był łagodny w przeciwieństwie do ciemnego, czujnego spojrzenia.
- Po cokolwiek, żeby cię powstrzymać od tego, żebyś we mnie doszedł, kretynie. - Oddychała łapczywie, nie kryjąc oburzenia i złości, choć rozsądek podpowiadał jej uległość. Uśmiechnął się prawie niezauważalnie, nie będąc w wstanie zdecydować, czy była bardziej wściekła, czy waleczna. Strach zniknął z jej oczu, patrzyli na siebie jak równy z równym.
- Wystraszyłem się, że sięgasz po moją broń.
- Tak pomyślałam. Chociaż twój członek chyba tego nie zauważył - rzuciła sarkastycznie, a jej ostatnie obawy rozpłynęły się w jego znajomym uśmiechu.
- On nie myśli logicznie. Jak zresztą widzisz -mruknął, czując, jak robi się w niej coraz twardszy. W niebezpieczeństwie było coś, co podkręcało jego wrażenia zmysłowe i potęgowało pożądanie. Na wojnie odkrył, że świadomość zagrożenia życia działała na niego jak afrodyzjak.
- Moje ciało chyba też nie działa zgodnie z logiką - zauważyła zawstydzona, czując znajomy dreszcz pożądania. Uśmiechnął się.
- Czuję to.
- Ja cię czuję aż w gardle.
Jego spojrzenie było coraz bardziej rozbawione.
- I jak ci się to podoba?
- Jeśli już musisz wiedzieć - jej oddech powoli się uspokajał - lubię cię. Pomimo tego że momentami cholernie mnie przerażasz, bywasz arogancki i upierasz się przy czymś, na co nie pozwolę, póki żyję.
- Zrozumiałem. Postaram się zachowywać bardziej odpowiednio. - Jego głos brzmiał miękko i zmysłowo.
- Może zaczniesz od zabrania rąk z mojej szyi. -Nick natychmiast odsunął dłonie.
- Wybacz, myślałem, że chciałaś... - zawiesił głos.
- Cię zabić? Wzruszył ramionami.
- To obciążenie z przeszłości. Przepraszam. - Chcąc uniknąć nieporozumień, podniósł pistolet ze stolika i położył go na podłodze.
- Kochany jesteś. - Jego zachowanie i przeprosiny były znakiem, że burza minęła. Z uśmiechem zarzuciła mu ręce na szyję i uniosła biodra, wsuwając go w siebie. - Teraz jesteś spokojny? - Chciałaś zapytać, czy jestem przy zdrowych zmysłach, prawda?
- Chodziło mi o mnie. Jesteś mnie pewny?
- Całkowicie - skłamał.
- Świetnie. Czy możemy wrócić do normalnego cieszenia się sobą?
Uśmiechnął się.
- Co masz na myśli?
- Delikatnie.
- Tak? - nachylił się i czule ją pocałował.
- Właśnie tak... - mruczała. Smak krwi perwersyjnie ją podniecał. - Choć nie mam nic przeciwko pewnej dozie brutalności od czasu do czasu.
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.